Głuchy telefon w Okoninach Nadjeziornych

Jeden z telefonów ma sołtys Okonin Nadjeziornych. - Bez telefonu jestem jak bez ręki - mówi. - Jak oni nas traktują. Klient najwidoczniej dla nich nic nie znaczy. Proszę, opiszcie ich i zróbcie im wstyd. Powinno się zrobić o tym głośno w całej Polsce. No bo jak to, żeby tak długo czekać na naprawę. Skandal i już. Sprawa dotyczy nie tylko ludzi, ale i fabryki, która u nas jest. Przecież takie odłączenie to dla firmy mniejsze zamówienia. Odbiorcy nie mają się jak dodzwonić i pewnie rezygnują.
Sołtys przypomina, że we wsi telefony komórkowe nie bardzo się sprawdzają.

Bywa, że jeżeli ktoś chce się połączyć, musi chodzić długo po podwórku, aż trafi na miejsce, do którego dochodzi sygnał. - Telefony zamilkły po burzy - przypomina sobie Szynderłata. - Zadzwoniłem gdzie trzeba na infolinię i zgłosiłem awarię. Przyjechali jacyś ludzie z firmy od Orange, pochodzili, posprawdzali i na do widzenia powiedzieli nam tylko, że mamy czekać. No, to czekamy, ale ile można.
Cierpliwość w wiosce już się wyczerpała. Przecież jest już połowa października, a widoków na usunięcie awarii nie ma. - Nikt się z nami nie kontaktuje i nie informuje o niczym - mówią we wsi.

Sytuacja dotyczy kilku rodzin, bo tylko tyle jest zawartych umów, ale we wsi komentują, że to wcale nie oznacza, że firma może traktować je po macoszemu.

Sam sołtys dodaje, że jest mu teraz ciężej wykonywać swoje obowiązki. No bo wiadomo, łatwiej kontaktować się w różnych bieżących sprawach z Urzędem Gminy w Śliwicach.

Co na to Orange? Czekamy na wyjaśnienia pracowników firmy. Stosowne pytania wysłaliśmy do rzecznika prasowego, m.in. takie z prośbą o informację, dlaczego pracownicy od razu nie mogli usunąć awarii. Jeżeli tylko nadejdzie odpowiedź, od razu wrócimy do tematu