Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Głupie uczucie: nie widziałeś się z rodziną pół roku, wróciłeś do kraju, jesteś blisko niej, ale nie z nią

pio
Policja podjeżdża pod blok, dzwoni do osób w kwarantannie i prosi, żeby pokazały się w oknie. Gdy funkcjonariusze je zobaczą, to odjadą
Policja podjeżdża pod blok, dzwoni do osób w kwarantannie i prosi, żeby pokazały się w oknie. Gdy funkcjonariusze je zobaczą, to odjadą Grzegorz Olkowski/zdjęcie ilustracyjne
- Pewnie, że kwarantannę po powrocie z zagranicy mogłem przejść w domu. Mam jednak małe dzieci. Z żoną zdecydowaliśmy, że dla ich bezpieczeństwa lepiej będzie, jak ten czas spędzę z dala od rodziny - mówi Michał.

W zeszłym roku małżeństwo postawiło wszystko na jedną kartę: mama z synem i półroczną córką zostaną w domu, tata wyjedzie na Zachód. No i wyjechał do Finlandii. Pracował na budowie z kilkoma innymi Polakami. Pół roku, czyli tyle, ile trwał kontrakt, minęło.

Pod koniec marca Michał i jego współpracownicy wrócili do Polski. - Powracający do kraju muszą odbyć 2-tygodniową kwarantannę. Takie teraz przepisy. Chodzi o to, żeby sprawdzić, czy na pewno, jeszcze będąc za granicą, nie zostali zakażeni koronawirusem. Nie mam żadnych objawów choroby, ale muszę być monitorowany. To, jak telewizja przedstawia Polaków powracających z zagranicy w dobie koronawirusa i tych, którzy już wrócili, ma się nijak do rzeczywistości. Przynajmniej tak to odbieram - uważa 30-latek.

Z ziemi obcej do Polski

Opowiada o swoim powrocie. - Z Finlandii do Polski jedyna droga to albo „Lot do domu” albo podróż autem przez Szwecję, żeby dostać się na prom do Gdańska. Inne kraje pozamykały granice i nie idzie się wydostać. To dlatego jechaliśmy 1200 kilometrów na prom. Nie mieliśmy kłopotu z zakupem biletów powrotnych na prom. Nie było tak, że wszyscy Polacy nagle postanowili wracać do ojczyzny. Akurat w Finlandii kilkanaście czy nawet kilka dni temu było spokojniej niż w Polsce. Przed dobą koronawirusa bilet na prom można było kupić bez rezerwacji miejsca w kajucie. Kto nie miał miejsca w kabinie, cały rejs mógł spędzić przykładowo na pokładzie czy w barze na promie. Pandemia spowodowała zmiany.

Koronawirus w kujawsko-pomorskiem - raport na żywo

Przewoźnik informuje: „Ze względu na Państwa bezpieczeństwo oraz zapobieganie rozprzestrzeniania się koronawirusa, prosimy o rezerwowanie miejsca w kabinie dla każdego pasażera w rejsach dziennych i nocnych. Obowiązuje do dn. 30.04.2020r.”.
Plus taki, że ceny biletów na prom nie wzrosły z powodu zarazy. - Przy wejściu na pokład każdy podróżny miał sprawdzaną temperaturę. Obsługa przykładała nam termometr do czoła. I koniec badania.

Ta obsługa była wyposażona w maseczki i rękawiczki. - Wśród pasażerów nie każdy je miał. Choćby ja. Trzeba było kupić wcześniej. Chciałem. Przez kilka dni przed podróżą szukałem maseczek, rękawiczek i płynów do dezynfekcji rąk. W żadnym sklepie nie znalazłem.

Michał i jego kumple trafili do kabiny 3-osobowej. Podczas 18-godzinnej podróży co chwilę z głośników płynęły komunikaty załogi: „Prosimy o zachowanie ostrożności. Prosimy o zachowanie odstępów między osobami”. - Dało się je słyszeć w kajutach, przy recepcji czy w restauracji i windach. Nie bagatelizowaliśmy tych wskazówek. Nikt nie bagatelizował - kontynuuje Michał.
Podczas rejsu podróżni (czyli Michał i jego koledzy też) dostali formularze do wypełnienia. - Trzeba było podać swoje dane i adres, pod którym będziemy podczas 2-tygodniowej kwarantanny.

Punkt poboru opłat

Prom dopłynął do Polski, do Gdańska. - Kiedy opuszczaliśmy pokład, znowu nam mierzono temperaturę. Oddaliśmy wypisane już formularze.

Potem koledzy wsiedli w samochód (który też przecież promem podróżował) i ruszyli do Bydgoszczy. Po drodze się zdziwili. - Na autostradzie kasjerka w punkcie poboru opłat nie miała nałożonej ani maseczki, ani rękawiczek.

Troje przyjaciół dotarło do Bydgoszczy tydzień temu w weekend. - Ale nie do swoich domów - zaznacza 30-latek. - Pewnie, że kwarantannę po powrocie z zagranicy mogłem przejść w domu. Mam jednak dwoje małych dzieci. Z żoną zdecydowaliśmy, że dla ich bezpieczeństwa lepiej będzie, jak czas kwarantanny spędzę z dala od rodziny. Głupie uczucie: nie widziałeś się z żoną i dziećmi pół roku, wróciłeś do kraju i jesteś bardzo blisko nich, ale nie z nimi.

Michał zatrzymał się z kolegami, z którymi wrócił z Finlandii, u jednego z nich. - Tak się składa, że jeden z kolegów ma wolne mieszkanie. Jeszcze w Finlandii postanowiliśmy, że kwarantannę spędzimy właśnie tam.

Poza kontrolą

Mieszkanie w bloku, na typowym blokowisku. 3-pokojowe, więc każdy ma swój kąt. - Już prawie tydzień tu mieszkamy - podkreśla młody bydgoszczanin. - Nie wychodzimy, bo kwarantannowcom nie wolno. W telewizji często pokazują, jak policja sprawdza osoby w kwarantannie. Nas jeszcze ani razu nie sprawdziła.

To odbywa się tak: funkcjonariusze podjeżdżają pod dom osoby (czy osób) objętej kwarantanną i dzwonią do niej. Pytają, czy jest w domu. Samo potwierdzenie nie wystarcza. Policja prosi tę osobę, aby podeszła do okna swojego mieszkania i się pokazała. Radiowóz dopiero wtedy odjeżdża.

Pakiet sanitarny

Mł. insp. Monika Chlebicz, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Bydgoszczy, informuje: - Każdy patrol, którego zadaniem jest sprawdzenie osób objętych kwarantanną, posiada pakiet sanitarny. To m.in. rękawiczki, maski, kombinezony i okulary ochronne. Nie spodziewajmy się, że funkcjonariusze w każdym przypadku będą mieli to ubrane. Owszem, jak zajdzie taka potrzeba, to skorzystają z pakietu. Radiowozy wyposażone w pakiety zostają też specjalnie oznaczone.

Michał: - Kontrolę osób takich, jak ja, ułatwia aplikacja „Kwarantanna domowa”. Tyle, że nie mogłem dokończyć jej instalować. Każdy w kwarantannie musi wpisać swój numer telefonu, żeby dostać kod aktywacyjny. Wyskakuje mi komunikat: „W systemie nie ma jeszcze Twoich danych. Jeżeli odbywasz obowiązkową kwarantannę, powiadomimy Cię, kiedy będziesz mógł korzystać z aplikacji. Otrzymasz wiadomość SMS na numer podany w karcie lokalizacyjnej”.

Czyli w tej, którą Michał wypisał na promie, a oddał, gdy go opuszczał.

Bez żartów

W bieżącym tygodniu premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że aplikacja dla osób w kwarantannie stanie się obowiązkowa. - Ciekawe, jak chcą poprzez nią sprawdzać kwarantannowców, skoro ona nie działa albo działa z problemami? - głośno zastanawia się 30-latek.

Michał nie narzeka na zamknięcie w czterech ścianach. - W bloku wiedzą, że przechodzimy kwarantannę, ale nikt nam głupich kawałów nie robi.

Nie każdy ma przyzwoite sąsiedztwo. W mieszkaniu w Sępólnie Krajeńskim ktoś wybił szybę u mężczyzny, który wrócił z zagranicy i odbywa kwarantannę domową.

Sprawa sprawunków

W izolacji prozaiczne sprawy też trzeba załatwić. Chociażby sprawunki. - Sąsiedzi robią nam zakupy. Albo nasze żony. Wszyscy trzej jesteśmy żonaci, więc prowiant nam dostarczają. Zostawiają pod drzwiami.

Żona Michała: - Nie wolno nam jednak odwiedzać mężów. Kontakt mamy telefoniczny i przez internet. 7-letni syn płacze za tatą. Córka za malutka, żeby rozumieć, co się dzieje.

Mężowie i ojcowie niedługo wrócą do rodzin.

Tuż przed Wielkanocą.

P.S. Imię bohatera, na jego prośbę, zostało zmienione.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska