Inicjatorem pierwszego zjazdu Twardokusów w Rytlu był Henryk Twardokus. Skontaktował się z członkami rodziny pochodzącymi z Żukowa i udało się ustalić termin spotkania. 17 lipca do Rytla zjechało 47 przedstawicieli rodziny, trochę mniej, niż wcześniej liczono.
Mieszkają w okolicy, w Pile czy Gdańsku. Najstarszy miał 75 lat i był to Henryk Laskowski, który mimo swojego wieku przygrywał na akordeonie i jako muzykant spisał się świetnie. Najmłodszy liczył 4,5 roku i był to wnuk inicjatora zjazdu - Szymek Kujawa.
Wszystko zaczęło się po bożemu, czyli od mszy w kościele. Po niej zebrani odwiedzili cmentarz w Rytlu, by złożyć kwiaty na grobach przodków. Nie trzeba było też nikogo namawiać do pamiątkowego zdjęcia.
Potem rodzinka zapakowała się na kajaki i popłynęła z Rytla do Fojutowa, tam urządzono grillowanie i raczono się świeżym powietrzem. Na wieczór był powrót do Rytla i ciąg dalszy zabawy.
Oczywiście, stoły uginały się od rozmaitego jadła, a najbardziej egzotyczny był gulasz węgierski prosto z kociołka. Amatorów nie trzeba było szukać czy to na bigos, czy na pstrąga wędzonego własnej roboty.
Zjazdowicze mieli także specjalne koszulki, nawet dla tych, którzy na zjazd nie zawitali. Najbardziej zadowolone z tych uniformów były maluchy, które dumnie paradowały przez wieś.
Czy będzie ciąg dalszy? - Trzeba trochę od tego odetchnąć - wzdycha Henryk Twardokus, - Ale czemu nie? Jest wola, żeby zorganizować, więc pewnie za jakiś czas spotkamy się znowu.