- W pierwszej turze zdobył pan 31,96 proc. głosów. To dobry wynik?
- Biorąc pod uwagę, że startowało aż sześcioro kandydatów, to jak najbardziej. Spodziewałem się, że będzie druga tura wyborów. Jestem na nią przygotowany.
- Jak pan wykorzysta najbliższy tydzień.
- Zaplanowałem szereg spotkań z mieszkańcami. Jest to bardzo istotne, bo przegrałem w tych sołectwach, w których nie było zebrań. W najbliższych dniach zamierzam to nadrobić.
- Co powie pan ludziom?
- M.in. to, że zwycięstwo Haliny Kowalkowskiej to najgorsza z możliwych opcji. Ta pani ma koncie wyrok sądu. Zupełnie nie zależy jej na dobru gminy, tylko na pieniądzach. Wierzę jednak w ludzi. Są rozsądni i nie dadzą się omamić.
- Na Halinę Kowalkowską tydzień temu zagłosowało jednak 23,81 proc. wyborców. Dali się omamić?
- Tak bym tego nie ujął. Jednak moja przeciwniczka chodzi po domach i wmawia ludziom, że w jest w bardzo trudnej sytuacji. Próbuje wziąć ich na litość.
- A pan na co próbuje ich wziąć?
- Mam dobry program dla gminy. Poza tym, większość radnych chce działać ze mną dla dobra samorządu. Jestem już po rozmowie z Grażyną Smolińską, która też startowała w wyborach. Będziemy współpracować w radzie gminy. Przypomnę tylko, że pani Kowalkowska nie ma żadnego przedstawiciela w tym gremium.