- Pomysł dojrzewał w nas od dłuższego czasu - opowiada Hanna Ostrowicka. Razem z mężem Krzysztofem i dwiema córkami mieszkają w Płazowie. Już wcześniej myśleli o zaopiekowaniu się dzieckiem, któremu mogliby dać trochę rodzinnego ciepła. Początkowo jednak starsza córka nie chciała się zgodzić na takie rozwiązanie. - Była w okresie buntu - śmieje się pani Hanna. - Teraz już dojrzała, studiuje. Mamy jej zgodę, a to był warunek: żebyśmy wszyscy byli jednomyślni.
Ich znajomi reagowali różnie: jedni, zdziwieni, dopytywali, dlaczego się na to zdecydowali, inni gratulowali im odwagi. - Stwierdziliśmy, że skoro jest możliwość pomocy, to dlaczego nie - mówi pan Krzysztof.
Szkolenie z życia
Ostrowiccy razem z pięcioma innymi rodzinami wzięli udział w specjalnym szkoleniu według autorskiego programu Moniki Tomaszewskiej. Wcześniej musieli załatwić szereg formalności, m.in. zaprosić do domu pracownika GOPS-u i odpowiedzieć na pytania, niektóre bardzo osobiste.
Podczas kursu dowiedzieli się nie tylko, jak reagować w codziennych sytuacjach, ale też, jak radzić sobie ze sprawami formalnymi, np. na sali sądowej. - Szkolenie było nie do przecenienia - mówi pani Hanna. - Zostaliśmy przygotowani na rozmaite życiowe sytuacje, niektóre nawet przećwiczyliśmy w praktyce. Bo tylko w telewizji do rodziny zastępczej trafia blond aniołek.
Co najbardziej ich zaskoczyło na szkoleniu? - Byłam zdziwiona, że możemy wybrać płeć dziecka, przybliżony wiek - mówi pani Hanna.
Wszystko po to, żeby i przyszywani rodzice, i dziecko dobrze się czuli w swoim towarzystwie.
Kontakt z biologicznymi rodzicami
Dzieci, które trafiają do rodzin zastępczych, mają biologicznych rodziców, którzy nie zostali pozbawieni praw rodzicielskich. - Trzeba im umożliwić kontrakt i podtrzymanie więzi - mówi pan Krzysztof.
Może się też zdarzyć, że dziecko będzie musiało wrócić do rodzinnego domu. - Tego właśnie najbardziej się boję - przyznaje pani Hanna. - To byłoby bardzo trudne, bo przecież relację z dzieckiem nawiązuje się od samego początku.
Na razie Ostrowiccy wciąż czekają na nowego domownika. W opiece nad dzieckiem na pewno przyda się doświadczenie pedagogiczne. Oboje są bowiem nauczycielami, pani Hanna od trzech lat pracuje jako pedagog.
Młodsza córka Agata uczy się w gimnazjum.
PCPR będzie dzwonił
Kiedy maluch trafi pod ich dach? - Jeśli tylko będziemy mieli informację z sądu, to od razu będziemy się kontaktować z przeszkolonymi rodzinami - zapewnia Joanna Hanczewska, szefowa Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie.
Bo choć np. w Domu Dziecka nie brakuje podopiecznych, nie każdy może trafić do rodziny zastępczej. I nie każdy chce, a to jeden z warunków.
Zdarza się, że sąd skieruje malucha do placówki, a PCPR prosi o zmianę decyzji. Tak zdarzyło się całkiem niedawno i półroczny maluszek trafił do pogotowia opiekuńczego zamiast do Domu Dziecka.
- Im szybciej będziemy mogli umieścić dziecko w rodzinie zastępczej, tym lepiej - również dlatego, żeby przyszli rodzice zastępczy nie stracili zapału - dodaje Hanczewska.