To był wielki pożar. Przez ostatnie upały i brak deszczów poziom wilgotności ziemi jest bardzo niski, więc ogień rozprzestrzenił się w tempie ekspresowym. Już wiadomo, jaka była przyczyna pożaru.
Czytaj: Coraz więcej pożarów zbóż, strażacy mają ręce pełne pracy
To nie podpalenie czy zaprószenie ognia. Poszła iskra przy pracy snopowiązałki. Najpewniej od łożyska. Pożar zajął aż 23 hektary. - Z tego dwa hektary zboża poszły na pniu - ocenia st. kpt. Tomasz Kabat, dowódca jednostki z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Sępólnie. - Spłonęło też pięć hektarów ścierniska oraz stóg.
Strażacy musieli zmierzyć się nie tylko z ogniem, ale i porywistym wiatrem, który powodował, że żywioł było trudniej opanować niż w bardziej sprzyjających pogodowo warunkach.
Akcja gaśnicza trwała aż pięć godzin. Na miejsce skierowano trzy zastępy z PSP - siedmiu strażaków, cztery zastępy OSP17 strażaków oraz ośmiu druhów z jednostki będącej poza Krajowym Systemem Ratowniczo-Gaśniczym. Strażakom pomagali także strażnicy leśni i policjanci.
- Straty oszacowano na 18 tys. zł, ale udało się uratować pola o wartości powyżej 20 tys. zł - mówi Kabat. - Na szczęście udało się nam uratować pobliski las. St. kpt. Tomasz Kabat, dowódca jednostki, mówi, że to była jedna z większych akcji gaśniczych tego typu w regionie
Czytaj e-wydanie »