GMO. Mamy prawo decydować, co posadzimy na polu

Europosłowie przegłosowali poprawkę do projektu unijnej dyrektywy. Pozwala na to by, np. Polska chcąc ograniczyć uprawy GMO na swoim terenie lub w ogóle ich zakazać, mogła powołać się na względy zdrowotne lub środowiskowe (np. gdy nie da się wykluczyć niebezpieczeństwa zanieczyszczenia upraw konwencjonalnych lub ekologicznych).

Do tej pory każde państwo UE musiało przedstawić nowe badania mówiące o szkodliwości tego typu upraw. Z takiej klauzuli skorzystały Austria, Francja, Grecja, Węgry, Niemcy i Luksemburg.

Europosłowie uznali także, że państwa członkowskie powinny być zobowiązane do zabezpieczania upraw konwencjonalnych i ekologicznych przed zanieczyszczeniem GMO. A osoby odpowiedzialne za takie zanieczyszczenia mają ponosić odpowiedzialność finansową.

Unia Europejska do tej pory dopuściła do uprawy dwa rodzaje GMO: kukurydzę MON810 (produkowaną przez koncern Monsanto) oraz ziemniaki Amflora (stworzone przez BASF). Natomiast kolejnych 17 rodzajów GMO czeka na zezwolenie na uprawę w UE. Tymczasem tylko 21 proc. Europejczyków uważa, że żywność modyfikowana jest bezpieczna, a 53 proc., że może być niebezpieczna - tak wynika z badań Eurobarometru.
Stanowisko PE zostanie teraz rozpatrzone przez Radę Unii Europejskiej.