https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gołąb jest czasami ważniejszy od żony

Rozmawiała Beata Korzeniewska
Fot. Szymon Kiżuk
Rozmowa z Henrykiem Ernestem, prezesem Polskiego Związku Hodowców Gołębi - Oddział Toruń

- Co takiego jest w tych ptakach, że ludzie tracą dla nich głowę?

- Jest w nich wszystko: dobroć, przywiązanie, wdzięczność. Chyba nie ma mądrzejszego ptaka. Nikt do końca nie potrafi wyjaśnić, co takiego ma w tej małej główce, że wypuszczony w ciemno potrafi wrócić do domu. Nie wiadomo, czym się kieruje. Jedni mówią o słońcu, bo, gdy robi się szaro, gołąb z reguły przerywa lot. Okazuje się jednak, że niektóre potrafią latać w nocy. Mają też świetną pamięć. Mogą wrócić do właściciela nawet po pięciu latach. Dla mnie gołąb, to rzecz święta i przedkładam hodowlę ponad wszystkie inne zajęcia.

- Bliscy chyba nie są z tego zadowoleni?

- Muszą to akceptować. Ale rzeczywiście, pasja ta odbija się na rodzinie i odbywa się jej kosztem. Czasem nawet jest od niej ważniejsza. Kolega uprzedzał swoją żonę przed ślubem, żeby dobrze się zastanowiła, bo dla niego na pierwszym miejscu zawsze będą gołębie. Trzeba do nich wstawać czasem i o 5.00. Jeśli chce się cokolwiek w tej dziedzinie osiągnąć, trzeba się ptakom poświęcić. Sam będąc na wczasach na Wybrzeżu jeździłem dwa razy w tygodniu do domu, by wypuszczać gołębie na lot. Ważne jest to, by poznawały swojego opiekuna, by były spokojne. Z czasem i nasze żony zaczynają je lubić. Często same o nie pytają, martwią się o ich zdrowie i kibicują razem z nami podczas zawodów. Przyłączają się dzieci - to bardzo zaraźliwa choroba.

- Kto hoduje gołębie?

- Utarła się opinia, że górnicy i kolejarze. Nic bardziej błędnego! Wśród naszych kolegów są wojskowi, księża, właściciele małych firm, komputerowcy. Nie ma żadnej reguły. Coraz częściej gołębie hodują panie. Jedna z nich była w czołówce na mistrzostwach Polski. Ludzie żartują na nasz temat, mówiąc, że "gołębiarza", a tego określenia nie cierpimy, poznaje się po wytartych spodniach na kolanach, bo musi często czyścić gołębniki oraz po wytartych kołnierzykach - to od ciągłego podnoszenia głowy i wypatrywania gołębi na niebie. Mówiąc poważnie, w całej Polsce jest nas chyba ze 40 tysięcy. To potężna grupa. Tylko w Toruniu i Bydgoszczy jest około 500 hodowców. Przeciętnie jeden okręg liczy około 700 osób i każda z nich ma po 100, a nawet więcej ptaków. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby dach w Katowicach runął podczas wręczania pucharów. W hali było wtedy ok. 8 tysięcy ludzi!

- To chyba jedno szczęście w tej wielkiej tragedii...

- To, co się wydarzyło jest dla nas prawdziwym dramatem. Straciliśmy tam kolegów, ale również najlepsze ptaki z naszego okręgu. Nie można zapominać, że była to ogólnopolska wystawa powiązana z targami i wyborem gołębiej reprezentacji na olimpiadę. Każdy z okręgów, a jest ich 37 w całej Polsce, wystawił championy, najwspanialsze okazy - takie, które w ciągu ostatnich dwóch lat osiągały najlepsze wyniki w lotach. Zanim w ogóle zakwalifikowały się do wyjazdu, pokonały tysiące kilometrów. Od nas pojechało 28 ptaków. Do domu przywieziono 7 sztuk. Sam straciłem dwa wspaniałe okazy. Mój Szpic był najlepszym zawodnikiem, jakiego miałem...

- To bardziej sport czy hobby?

- Dla mnie to pasja największa i najważniejsza w życiu, i gdyby ktoś mi ją odebrał nie potrafiłbym normalnie funkcjonować. Zaraził mnie nią ojciec, który hodował gołąbki rasowe. Mnie jednak zawsze fascynowały gołębie pocztowe. To namiastka cudownego kontaktu z naturą, wspaniały relaks i sposób na odreagowanie stresów. Moment powrotu gołębia, to dla hodowcy najpiękniejsza chwila. Nie ma cudowniejszej.

- Co to znaczy dobry zawodnik?

- Jest nim gołąb, który najszybciej pokonuje długie trasy, najszybciej wraca do domu. Jednak, aby wychować takiego asa trzeba porządnie się napocić. Co roku każdy hodowca stara się więc poprawić wyniki. Każdy ma swój własny szczep gołębi i rozmnaża tylko te najlepsze. Na dobre stado trzeba czekać latami, a jest to dopiero początek drogi. Z gołębiem jest tak, jak z zawodnikiem. Nie wystarczy, by miał dobre geny, trzeba go jeszcze dobrze wychować i spędzać z nim sporo czasu - od 4 do 5 godzin dziennie.

- Które są najlepsze?

- W długich lotach najlepiej sprawdzają się samice. Są bardzo szybkie szczególnie wtedy, gdy śpieszą się do młodych, czekających na nie w gnieździe. W przygotowaniach bazujemy na ich "instynkcie macierzyńskim". Na samca sposób jest inny. Przygotowuje się go na tzw. wdowieństwo. Po krótkim kontakcie z samicą po prostu się go oddziela. Wtedy bardzo za nią tęskni i szybko do niej wraca.

- Potrafią sporo kosztować...

- Za dobrego zawodnika można zapłacić od 50 do 80 tysięcy złotych. W Polsce hodowcy walczą o puchary, ale za granicą na gołębiach zarabia się potężne pieniądze. W Belgii, Holandii i Niemczech całe rodziny żyją z gołębi. Obstawiają zakłady w zawodach i wygrywają domy, mercedesy. Na wystawie padła kwota 50 tysięcy euro za jednego ptaka. To także kosztowne hobby. Przeciętny hodowca, który ma ok. 100 gołębi w stadzie musi mieć dla nich od 1,5 do dwóch ton karmy rocznie. Na utrzymanie trzeba wydać około 300 złotych miesięcznie. Jeśli chorują, dochodzi jeszcze opieka weterynaryjna, leki. I odżywki - gołąb po locie potrafi stracić połowę wagi.

- Jakie odległości mogą pokonać?

- Trasy są różne. Z Holandii na przykład szybciej wracają samice. Mam też gołębia, który przyleciał z Francji. W trzy dni pokonał 1300 kilometrów. Ostatnio nasz ptak wrócił z Barcelony. Przelot 1600 kilometrów zajął mu 16 dni. Prawda jest taka, że wypuszczamy ich tysiące, wiele w ogóle nie wraca. Giną schwytane przez drapieżniki, i niestety ludzi, których nazywamy "dzikusami".

- Co czeka te, które przeżyły katastrofę?

- Gołębie pocztowe mogą jeszcze wrócić do właścicieli i takie przypadki są, ale rasowe nie mają najmniejszej szansy. Zdezorientowane i zszokowane zostaną tam, gdzie je wypuszczono. Tym pocztowym w powrocie przeszkadza aura: Śnieg, mróz, słaba widoczność. O tej porze roku są w stanie pokonać góra 350 kilometrów. Przyznam szczerze, że gdzieś w środku wciąż czekam na Szpica...
Polskie gołębie były i są najlepsze. To jakaś ironia losu, bo przed tragedią w Katowicach prawie nikt o nas nie mówił, nie dostrzegał piękna tych niezwykłych ptaków. Mamy nadzieję, że teraz będzie inaczej.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska