Postawę wobec porażek u wielu osób można scharakteryzować jako "nerwicową". Bardzo boimy się wszelkich niepowodzeń, mało tego, jakże często z góry zakładamy, że wystąpią. Takie nastawienie ma określone skutki. Nawet jeżeli poziom naszych aspiracji nie obniża się i poprzeczka ustawiona jest w miarę wysoko, bierzemy "mniejszy rozbieg". Skoro z góry wiem, że może się nie udać, to po co się wysilać? Mniejszy wysiłek włożony w osiągnięcie celu, to większe prawdopodobieństwo porażki. Nie dziwmy się więc, że niekiedy musimy jej doświadczyć. Skoro tak, gotowi jesteśmy zrezygnować z niektórych ambicji i planów, obniżamy poprzeczkę, w końcu w ogóle odstępujemy od działania. Wszystko dlatego, że niepowodzenia gotowi jesteśmy traktować jak zaprzepaszczenie ostatniej szansy życiowej. Sami o sobie zaczynamy mieć złą opinię. Towarzyszą temu: poczucie wstydu, zażenowania, pesymizm, zniechęcenie. Bywa, że i złość oraz zawiść w stosunku do tych, którzy odnoszą sukcesy.
Jak w takim razie traktować porażkę? Przede wszystkim trzeba uwolnić się od panicznego, paraliżującego nas lęku przed nią. To przecież nie totalna klęska, a jedynie informacja, że dla osiągnięcia określonego celu dotychczasowe działania okazały się niewystarczające, należy podejmować dalsze, być może nieco inne. Na co powinniśmy zwrócić uwagę? Jak wyglądała nasza droga do celu, czyli sposób w jaki go realizowaliśmy oraz na zasady jakimi dysponujemy. Zapominamy o tym, że szczyty zdobywają nie najzdolniejsi, lecz najwytrwalsi.
Gorycz porażki
Hanna Branicka
Nasze życie nie składa się z samych sukcesów. Zdarza się, że zamiast olśniewającej wiktorii, doświadczamy samotnej klęski. Co dalej? Właściwie należałoby cofnąć się w czasie i sprawdzić, co dzieje się zanim podejmiemy określone działanie.