Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gracze - przed komputerem spędzają kilkanaście godzin dziennie. Obmyślają strategie, handlują wirtualnymi dobrami...

MAŁGORZATA ŚWIĘCHOWICZ [email protected]
Ludzie to rasa niepopularna. Lepiej wybrać Nieumarłych. Albo, tak jak Piotrek, grać Elfami. Piotrek w ten sposób pokonuje innych i zaczyna mu się to opłacać.

Najlepsi gracze prawie nie odchodzą od komputera. A jeżeli na chwilę odejdą, są rozpoznawani w tłumie niczym gwiazdy filmu czy piłki nożnej. Rozdają autografy i wydają realne pieniądze zarobione w nierealnym świecie.
- Tak jest w Korei - mówi Piotr Michalski. - Tam są zawodowcy, nic innego nie robią, tylko grają.
W Korei Południowej gry komputerowe, to sport narodowy. W Polsce gra się jeszcze amatorsko, ale już pojawiają się pieniądze. Może niedługo będą to duuuże pieniądze?
Piotrek, znany jako gracz SLh, chce w tym roku być najlepszy wśród Polaków. Już jest w czołówce. Był w trzeciej klasie podstawówki, kiedy zaczął - najpierw godzinę, dwie dziennie, później nawet do ośmiu. Zawsze lubił gry strategiczne. A wygrywanie w WarCraft szczególnie dobrze mu idzie.

Cztery Wozy z Mięsem

Po wybuchu Studni Wieczności świat podzielił się na kontynenty: Kalimdor, Azeroth, Northrend, Lordaeron i Maelstorm. O dominację nad światem walczą cztery rasy: Ludzie, Orki, Nocne Elfy i Nieumarli.
Mało kto chce grać Ludźmi.
Ci, którzy wybiorą Nieumarłych, w internecie od razu znajdą podstawowe rady: najlepiej mieć cztery Wozy z Mięsem i dysponować zdolnością Ekshumacja. W Wozach musi przebywać czterech Nekromantów, oni będą tworzyć ze zwłok wypadających z wozów kolejne oddziały Szkieletów i Szkieletów Magów. Można też dołączyć do ruchomego cmentarza Rycerza Śmierci lub Władcę Podziemi. Pierwszy co jakiś czas będzie zamieniał zwłoki w ożywieńców, drugi - może tworzyć Żuki Ścierwojady.
Jeśli ktoś z kolei gra Orkami - niech spróbuje zalać wroga morzem płomieni. Wystarczy Płonąca Oliwa do katapult i wsparcie Jeźdźców Nietoperzy.
Piotr "SLh" Michalski: 17 lat, druga klasa, XII LO w Bydgoszczy, kiedyś grał Orkami, ale ta rasa nie przypadła mu do gustu - jest silna, ale bezmózga. - Teraz gram rasą Nocnych Elfów - mówi. - To mi pozwala opracować lepsze strategie.
W tych strategiach jest już tak dobry, że w ubiegłym roku niewiele brakowało, a zakasowałby wszystkich w Polsce i pojechał do Singapuru na największe igrzyska gier komputerowych World Cyber Games. W tym roku bez problemu dostał się już do krajowego finału. Może będzie reprezentował Polskę na WCG we Włoszech?

Trzymać się swojej rasy

WarCraft, to nie jedyna gra licząca się w światowych zawodach. Liczy się też jeszcze m.in. StarCraft, Need for Speed: Most Wanted, FIFA Soccer 06, Counter-Strike.
W tę ostatnią gra starszy brat Piotra, ale tak tylko trochę, po pracy. Piotrek też kiedyś próbował. - Strzelanina, to jednak nie dla mnie - mówi. W Counter-Strike komandosi walczą z terrorystami, trup pada gęsto. Kłopotliwe w tej grze może być i to, że nie da się stale być pozytywnym bohaterem - po rozegraniu kilku rund gracze, którzy byli komandosami muszą zamienić się w terrorystów, a terroryści stają się komandosami.
W WarCraft można od początku do końca trzymać się swojej rasy. Przemek "Paladyn" Wadoń z miejscowości Kozy koło Bielska-Białej trzyma się Elfów tak jak Piotrek. Za to Tomasz "TeRRoR" Pilipiuk z Białegostoku gra Nieumarłymi. Robert "Łysy" Błędowski z Rybnika - Ludźmi.
W Polsce nikt lepiej od nich nie zna tej gry.
Grają indywidualnie z graczami całego świata. I zespołowo. Każdy zawodnik jest w klanie. A rozgrywki klanów, to klanówki.
W klanie Piotra jest ponad 10 graczy, w tym aż trzech z Bydgoszczy, jeden nawet z jego osiedla. Szefem klanu jest Dawid Rompca. Mieszka w Trójmieście, ma 22 lata i bzika na punkcie gier. Ma też sklepy z butami i pecha do studiowania (próbował już na stosunkach międzynarodowych, ekonomii, resocjalizacji, teraz chce się wziąć za dziennikarstwo). Klan Dawida Rompca nazywa się United-Forces. Dawid stara się dbać o zawodników, umawia na turnieje, szuka sponsorów, załatwia premie, pieniądze na podróże i klanowe gadżety.
O Piotrze mówi, że jest najbardziej przyszłościowym graczem w Polsce. Można się spodziewać, że za chwilę będzie chciał go podkupić jakiś inny klan, na przykład zza granicy. Najsilniejsze klany potrafią płacić zawodnikowi po tysiąc euro miesięcznie, do tego oczywiście dochodzą ekstra wypłaty za każdą wygraną w turnieju.
18-letniego Tomasza Pilipiuka, którego w Polsce wszyscy znają jako TeRRoRa, podkupili już Niemcy. A 19-letni Przemek Wadoń, zwany Paladynem, trafił do klanu holenderskiego.
W ubiegłym roku Paladyn starł się w finale z Piotrkiem, wygrał i pojechał do Singapuru, tam po trzech rozgrywkach był trzeci w swojej grupie, ale odpadł. W tym roku idzie mu świetnie - na razie pokonał Holendra najlepszego na świecie, i Niemca najlepszego w Niemczech. W mistrzostwach Europy jest w pierwszej szóstce.

Ulubione jednostki do zabijania

- W wielu krajach gracze komputerowi to idole, dobrze zarabiają, są rozpoznawani, robi się z nimi wywiady - mówi Dawid Rompca. - W Polsce też się to rozwinie - przewiduje.
Już się rozwija. Są pierwsze wywiady. Na przykład Piotrek był pytany, jak się przygotowuje do zawodów (tydzień przed - ostry trening, a na dzień - dwa przed grą odpoczynek).
Tomasz "TeRRoR" Pilipiuk był zaczepiany nawet o motto życiowe (Impossible is nothing), o ulubione filmy (psychologiczne), ulubione jedzenie (babci), ulubione jednostki do zabijania (driady).

Coś z tego mam

Szacuje się, że w Polsce gra już 2,5 mln ludzi, przede wszystkim młodzi: 15-19 lat. Wielu chciałoby osiągnąć biegłość Pilipiuka, Wadonia, Michalskiego.
- Niektórzy siedzą zbyt długo przy komputerze - mówi Piotr. Zna takich, co grają bez przerwy 12 godzin, 20 godzin.
- Można grać tak długo i nic z tego nie mieć - przekonuje. Ani wygranej, ani satysfakcji, ani pieniędzy.
On miał już kilka momentów, że gra go nudziła (wygrywał np. 57 do zera, czyli na 57 starć, żadnej porażki), chciał to rzucić. Ale wracał. - Jednak coś z tego grania mam - mówi. Nowy monitor, płytę główną, myszkę, klawiaturę, słuchawki. Wszystko drogie, profesjonalne. Wszystko od sponsora. Są jeszcze wyjazdy na zawody (gracza nic to nie kosztuje), premie (coraz wyższe).
Pieniądze nie z tego świata
Rynek gier komputerowych jest wielki, jak wirtualne światy w tych grach. W ubiegłym roku: 60 mld dolarów. Licząc tylko sprzedaż tytułów, konsol, gadżetów.
A to nie jedyne pieniądze, jakie są z gier. Pieniędzmi się zachęca, i nakręca rynek.
Najstarsza amerykańska liga zawodowa rozdzieliła już nagrody dla graczy w wysokości 3 mln dolarów. Co roku wzrasta też pula nagród w World Cyber Games. Sześć lat temu, gdy międzynarodowe igrzyska dopiero się rodziły, wśród zawodników dzieliło się 200 tysięcy dolarów, teraz wygrane się podwoiły. W tym roku pula ma sięgnąć pół miliona.
Zresztą wielkie pieniądze są nie tylko tam, gdzie wielkie turnieje. Dobrze wiedzą to producenci gier i komputerowych gadżetów. Kopalnią zysków są MMORPG (Massve Multiplayer Online Role Playing Game) - gry, w których jednocześnie wiele osób może spotkać się ze sobą w wirtualnym świecie. To dopiero wciąga! Gracz tworzy postać, trzyma ją przy życiu w wymyślonym przez producenta świecie. Walczy z potworami, wypełnia kolejne misje, zdobywa łupy. Blizzard Entertainment, producent WarCrafta, wypuścił na rynek World of WarCraft (WoW). To dobry przykład MMORPG. Premiera była 23 listopada 2004. Najpierw w Ameryce Północnej, Australii i Nowej Zelandii. W ciągu pierwszej doby grę kupiło 240 tysięcy ludzi. Rekord. Były problemy z serwerem, gracze musieli czekać w kolejce, żeby móc logować się w wymarzonym wirtualnym świecie. Gdy 2 marca ubiegłego roku w Chinach zaczęły się zapisy na beta wersję WoW - w ciągu pierwszej godziny zarejestrowało się 100 tysięcy chętnych! Szacuje się, że teraz wielbicieli WoW na świecie jest ponad 6,5 miliona. Ilu trzeba byłoby już leczyć z uzależnienia? - żadne światowe statystyki nie podają. Agencje prasowe raz na jakiś czas obiegnie tylko informacja o grupach wsparcia dla żon, których mężowie zapadli w świat WarCrafta. Albo o rodzicach, którzy stracili kontakt z dzieckiem. W Polsce głośny był przypadek - gracza, któremu mama wyłączyła komputer z sieci, w ten sposób uśmierciła jego wirtualną postać. Wkurzony zaatakował matkę krzesłem. W Japonii rozwścieczony chłopak zabił matkę za to, że mu przerwała grę.
Gracze, zresztą nie tylko ci owładnięci magią World of WarCraft, gotowi są zrobić wiele, żeby nie przepaść w grze. Kamieniem siedzą i obmyślają strategie, jak zdobyć magiczne przedmioty, które dadzą ich postaciom większą siłę. Jeśli nie mają strategii, sięgają po pieniądze. Obroty wirtualnymi dobrami stale rosną. Handluje się nieistniejącymi w rzeczywistości mieczami, toporami, pałacami, wyspami. Dr Mirosław Filiciak, medioznawca i kulturoznawca, pisał niedawno w "Polityce" o tym, jak realnie zarabia się na tym, co nierealne. W Chinach są już fabryczki, w których pracownicy najemni siedzą większą część doby przy komputerach i grając zdobywają najbardziej pożądane przedmioty. Te trafiają na internetowe aukcje. Szacuje się, że na wirtualne dobra gracze potrafią wydać rocznie miliard wcale niewirtualnych dolarów.

WoW? O nie!

Piotrek mówi, że WoW go nie pociąga, szkoda czasu.
Paladyn trochę próbował, ale rzucił. - Zauważył, że to zabiera zbyt dużo z życia. Ludzie nie mogą się od WoW oderwać - mówi ojciec Paladyna. Kiedyś sporo z synem walczył o zachowanie granicy między tym, co dookoła, a tym co w komputerze.
- Trzy lata temu było najgorzej, chciał zaistnieć, dorównać najlepszym graczom - wspomina ojciec.
W ubiegłym roku była matura, nie poszła tak, jak by Paladyn chciał - nie dostał się na dzienne studia. W tym roku poprawił wynik i ma wymarzony indeks, będzie studiował zarządzanie.
Piotrek też myśli w tym kierunku: ekonomia, zarządzanie. Grę już tak opanował, że ćwiczy dwie godziny dziennie, czasami cztery. Ale mama Piotrka pamięta, jak zarywał noce: kładła się spać, i syn niby się kładł, tylko gdy się przebudziła widziała, że tłucze w klawiaturę.
W ubiegłym roku postawiła sprawę jasno: jeżeli on lepiej nie poukłada sobie realnego życia, ona przestanie płacić za internet. Podpisał zobowiązanie, że jest świadomy konsekwencji. Pomogło.
- Można grać mniej, a mieć z tego więcej - mówi Piotrek. Liczy na to, że w tym roku pokona wszystkich w krajowym finale i pojedzie do Włoch. Jego klan, czy tak czy tak, już zajmuje się organizacją wyjazdu. To gratka zobaczyć w grze najlepszych tego świata.

Skoro są rzutki

O możliwość organizacji światowych rozgrywek komputerowych zaczyna się walczyć, jak o igrzyska olimpijskie. W tym roku najlepszych w świecie graczy chciały przyjąć: Sydney, Cancun, Shanghai. W końcu zdecydowano, że World Cyber Games będzie w Monzy - to przedmieścia Mediolanu, dotąd mekka tych, którzy szaleli na punkcie wyścigów motorowych.
Rok temu do eliminacji WCG zgłosiło się milion graczy z 63 państw! Ich zmagania śledziło 2,5 mln ludzi ciekawych strategii mistrzów.
Organizatorzy World Cyber Games w imieniu polskich graczy chcą wystąpić do ministra sportu, żeby wpisał e-gaming na listę oficjalnych dyscyplin sportowych. Skoro są już na liście rzutki, bilard czy szachy, to dlaczego nie gry komputerowe?
Maciej Krawczyk (kiedyś był najlepszy w Polsce w WarCraft) dziwi się, że to wszystko tak daleko zaszło. Gra komputerowa sportem? - Trochę mnie to śmieszy. W sporcie liczy się przecież nie tylko wygrana, jest przy tym jakiś wysiłek mięśni.
Gdy Krawczyk grał w bydgoskich kafejkach internetowych, Piotrek Michalski, wtedy jeszcze gimnazjalista, łowił każdy jego ruch, uczył się. Mówi o Krawczyku: Mistrz. Ale Mistrz już rzucił grę. I to akurat gdy był na szczycie. - Skończyłem 20 lat, trzeba było zająć się życiem, studiami.
Chce być kuratorem sądowym.
- Podejrzewam, że Piotrek za kilka lat też to rzuci. Choć może później zatęskni za wygrywaniem.
Krawczyk tęskni, czasami. Myśli wtedy, że jeszcze kiedyś stanie do gry.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska