Anwil Włocławek - Legia Warszawa 76:78 (14:10, 19:20, 26:20, 17:28)
Anwil: Taylor 17 (2), Michalak 10, Petrasek 8 (1), Ongenda 6, Łączyński 0 oraz Funderburk 19 (2), Turner 8, Nelson 6 (1), Gruszecki 2, Sulima 0, Williams 0.
Legia: Mcgusty 20, Vucić 15, 10 zb., Silins 12 (2), Kolenda 10 (2), Pluta 8 (1) oraz Radanov 7 (1), Onu 4, Grudziński 2, Sykes 0, Wilczek 0.
Przebieg meczu. Obie drużyny zaczęły nerwowo i bardzo chaotycznie w ataku. Dobrze funkcjonowała defensywa Anwilu, która w 1. kwarcie pozwoliła rywalom trafić 3 rzuty z 15. Warszawianie spudłowali pierwszych 15 rzutów z dystansu, więc w 2. kwarcie przewaga zaczęła rosnąć (28:19 w 15. minucie). W końcu jednak zaczął trafiać Kameron Mcgusty (13 pkt do przerwy) i po dwóch kwartach było tylko 33:30. W 26. minucie za 4 faule musiał zejść DJ Funderburk, najlepszy gracz Anwilu w ataku. Został jednak Ryan Taylor, który pod koniec 3. kwarty trafił z dystansu i przewaga po raz pierwszy wynosiła ponad 10 pkt (59:48). W ostatniej kwarcie Legia odpowiedziała "trójkami" Silinsa, akcjami pod koszem Vucicia i to goście pierwszy raz prowadzili (63:65 w 35. minucie). Na 2 sekundy przed końcem jeden rzut wolny trafił Pluta i był remis, ale Anwil nie zdołał zebrać piłki po drugim przestrzelonym. W tak krótkim czasie Legia dostała jeszcze dwie akcje (noga Funderburka), a w tej kluczowej zaledwie 0,7 sekundy wystarczyło Kolendzie do zdobycia decydujących punktów.
Kluczowy moment. Druga minuta i odnowienie kontuzji Kamila Łączyńskiego. Rozgrywający wrócił do wyjściowej piątki, ale pierwsze przyspieszenie na parkiecie skończyło się zejściem do szatni. W tej sytuacji jedynym rozgrywającym w składzie został Luke Nelson. Brytyjczyk nie zagrał źle, miał 7 asyst, tylko jedną stratę, to on trafił niesamowitą "trójkę", która dała Anwilowi prowadzenie 76:75, ale z nim zespół jako całość wygląda jednak dużo gorzej niż z Łączyńskim.

Gala Ekstraklasy 2025 - rozmowa z Radosławem Majdanem
As meczu. Kameron Mcgusty. MVP sezonu zasadniczego pokazał klasę w Hali Mistrzów. Imponował fizycznością i skutecznością, trafił 7 z 12 rzutów z gry, miał co prawda tylko 2 asysty, ale w tym tą najważniejszą do Michała Kolendy w ostatniej sekundzie meczu.
Bohater drugiego planu. DJ Funderburk. Środkowy Anwilu był świetny w tym meczu, trafił 6 z 8 rzutów z gry, w tym obie "trójki" i wszystkie rzuty wolne. Niestety, z powodu kłopotów z faulami mógł zagrać tylko niespełna 17 minut.
Do poprawki. Michał Michalak. To on poprowadził Anwil do trzeciego zwycięstwa w ćwierćfinale z Arrivą Polskim Cukrem Toruń, ale od Legii na razie się odbił, 2/9 z gry to trochę mało, jak na pierwszą strzelbę zespołu. No i to on w ostatniej akcji zgubił krycie Michała Kolendy.
Cytat. Selcuk Ernak, trener Anwilu: - Legia to bardzo wartościowy zespół i nie zagraliśmy wystarczająco dobrze, żeby myśleć o zwycięstwie. Nie używaliśmy mądrze fauli, brakowało nam zbiórek, nasza organizacja ofensywy na początku ostatniej kwarty była bardzo zła, próbowaliśmy za szybko zakończyć ten mecz i to nie jest odpowiednia mentalność, te wszystkie elementy musimy poprawić w meczu numer dwa.
Mecz numer dwa w półfinale w czwartek o godz. 20.00 w Hali Mistrzów.