Na szczęście wózek, w którym spał siedmiomiesięczny chłopiec zaklinował się między szczeblami barierki. Matka zdążyła wybiec i przegonić mężczyznę.
Policja poszukuje mężczyzny, który próbował porwać w Bydgoszczy dwoje dzieci, jedno - z tarasu domu na osiedlu Wyżyny, drugie - z porodówki Szpitala Miejskiego na osiedlu Kapuściska.
Krótko przed godziną 15.00 we wtorek pani Asia, mieszkanka Wyżyn, wróciła do domu ze spaceru z dzieckiem w wózku. Wraz z koleżanką, także mamą kilkumiesięcznego bobasa, przechadzały się po osiedlu pchając wózki swoich pociech. - Jej koleżanka wprowadziła wózek ze swoim maluchem na werandę nie zostawiając tam już więcej miejsca - opowiada pan Adam. - Żona zatem postanowiła objechać swoim wózkiem dom i jeszcze na chwilkę zostawić naszego śpiącego synka. na tarasie z drugiej strony budynku. Póki spał chciała, żeby poleżał jeszcze na powietrzu. Gdyby wjechała do domu musiałaby go rozebrać, a wtedy na pewno by się obudził.
Kobieta widziała jednak wózek cały czas przez okno w kuchni. - Prawdopodobnie na moment się odwróciła by zanieść kurtkę do korytarza - opowiada ojciec malucha.
Gdy wróciła wózka nie było na miejscu. - Wybiegła natychmiast na taras i zobaczyła mężczyznę siłującego się z wózkiem. Próbował ściągnąć go po schodach prowadzących do ogrodu. Szamotał się z wózkiem, bo po pierwsze schody są bardzo wąskie, a po drugie - koło wózka zaklinowało się między szczeblami poręczy - opowiada pan Adam.
Kiedy pani Asia zawołała "Co pan robi?!", ten podniósł głowę, odburknął coś, odwrócił się i wybiegł trzaskając za sobą bramką. - Błyskawicznie zniknął. Prawdopodobnie między pobliskimi blokami - mówi ojciec chłopca, którego probowano porwać.
Przez następne pół dnia pan Adam myślał, że to nie maluch był celem bandyty, a wózek. - Policjanci mówili, że takie głębokie wózki padają często łupem złomiarzy. Przeszło mi też przez myśl, że facet chciał ukraść zakupy z wózka - je było najlepiej widać z ulicy - opowiedział. Dopiero następnego dnia rano usłyszał, że policja wiąże zdarzenie w jego domu z porwaniem w szpitalu. - A lecznica jest zaledwie kilkaset metrów od naszego domu - podkreśla.
Przypuszczalnie zaraz po tym napadzie przy ul. Łomżyńskiej porywacz skierował się do Szpitala Miejskiego nr 2 na Kapuściskach. Zakradł się na tamtejszy oddział poporodowy około godziny 16.00 i porwał noworodka. Dziecko na szczęście znaleziono chwilę po tym. Leżało na klatce schodowej szpitala. Prawdopodobnie porywacz zostawił je wystraszony alarmem, jaki wszczęła jedna z pracownic szpitala.
Pozostaje pytanie, jak mężczyzna dostał się na oddział, na który wpuszczani są jedynie ojcowie, a do tego przez elektronicznie sterowane drzwi?
Policjanci szukają podejrzanego. Mają jego portret pamięciowy, ale na razie nie zdradzają szczegółów. - Więcej powiemy w najbliższych dniach, ale na razie musimy się z tym wstrzymać dla dobra śledztwa - mówi podinspektor Mariusz Magdziarz, ekspert sekcji dochodzeniowo-śledczej Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy.
Prawdopodobnie policjanci dysponują też nagraniami z kamer wideo zamontowanych w szpitalu. Na razie nie udostępniają ich mediom.
Zdaniem kobiety, której dziecko próbowano porwać wyglądał "na dziwaka". Nie pamięta wiele, ale sprawcą był około 40-letni mężczyzna z, jak to określiła, "nalaną twarzą", ubrany w beżowa sportowa kurtkę.
Zdaniem psychologa
Joanna Rajang, psycholog społeczny na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego.
- Porywacz zdawał się działać w sposób impulsywny, bez przemyślanej strategii, nieracjonalnie. Dlatego możemy przypuszczać, że to osoba z zaburzeniami emocjonalnymi. Emocje przesłaniały mu racjonalne myślenie.