https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

To nie kidnaper?

Maciej Myga
Pani Asi z Wyżyn udało się uratować siedmiomiesięcznego Maciusia od porywacza
Pani Asi z Wyżyn udało się uratować siedmiomiesięcznego Maciusia od porywacza Fot. Jarosław Pruss
Matka siedmiomiesięcznego Maciusia powiedziała, że zatrzymany w szpitalu psychiatrycznym mężczyzna nie przypomina tego, którego spłoszyła sprzed swojego domu.

Dlaczego więc 37-letni bydgoszczanin przyznał się do winy?

Wydarzenia z czwartkowego popołudnia wstrząsnęły Bydgoszczą. Ktoś próbował porwać dwoje małych dzieci.

Na pierwsze zaczaił się około godziny 15 przed domem na bydgoskich Wyżynach. Prawdopodobnie obserwował wcześniej matkę siedmiomiesięcznego Maciusia.

Pani Asia i jej koleżanka spacerowały z wózkami. Po powrocie do domu ten ze śpiącym chłopczykiem do czasu przebudzenia dziecka miał zostać na tarasie. Matka obserwowała go przez okno. Kiedy na kilka sekund wyszła odnieść do korytarza kurtkę, wózek porwał nieznajomy. Na szczęście pani Asia szybko go zauważyła i spłoszyła krzykiem. Pomogły też wąskie schody, prowadzące do ogrodu. Jedno z kół wózka zaklinowało się między poręczami.

Niespełna godzinę później kidnaper zaatakował ponownie. Wszedł niezauważony na oddział położniczy Szpitala Miejskiego na Kapuściskach i wykradł noworodka, urodzoną w czwartek rano dziewczynkę.

Spłoszyła go krzykiem położna. Zawiniątko z dzieckiem zostawił na schodach. Na szczęście dzieci czują się dobrze. Zaczęła się obława. Wczoraj policjanci poinformowali, że do swojego lekarza zgłosił się chory psychicznie 37-letni bydgoszczanin. Twierdził, że to on jest kidnaperem. Lekarz powiadomił mundurowych, ale nie zgodził się na zatrzymanie i nakazał umieszczenie pacjenta w szpitalu psychiatrycznym w Świeciu.

"Bomba" wybuchła późnym popołudniem. Jak się dowiedzieliśmy od ojca siedmiomiesięcznego Maciusia, jego żona nie rozpoznała zatrzymanego w szpitalu mężczyzny. - Asia widziała go bardzo krótko, ale mówi, że to całkiem inny człowiek - tłumaczy Adam.

Mimo to sporo faktów się zgadza. 37-letni bydgoszczanin był notowany przez policję. W listopadzie ubiegłego roku zatrzymano go, kiedy kręcił się po szpitalu dziecięcym na Bielawach. Wcześniej także wpadał w ręce mundurowych. Zawsze zasłaniał się chorobą psychiczną.

Co zrobi z tym fantem policja? - Będziemy działać dwutorowo, czyli typować kolejne podejrzane osoby i czekać aż przebywającego w szpitalu mężczyznę będzie można przesłuchać - mówi Ewa Przybylińska, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska