- Na emeryturze nie zarzucił pan żeglarstwa. Niestety, młodzi więcborczanie nie mają już z tego pożytku...
- Policzyłem, że w latach 1964-1993 wyszkoliłem około 250 młodych żeglarzy w 34 Wodnej Drużynie Harcerskiej. Było to turystyczne żeglarstwo, ale podstawy dzieciaki zdobyły. Gdy poszedłem na emeryturę, żeglarska drużyna umarła śmiercią naturalną. Szkoda, ale nie dochowałem się następcy. Na emeryturze nadal współpracuję z klubem "Posejdon" w Nakle, ale najwięcej z klubem "Bydgoskia Kabel". Tam wraz z innymi żeglarzami korzystamy z pełnomorskiego jachtu "Solanus".
- W 2003 roku odbył pan chyba najwspanialszą wyprawę ...
- Spędziliśmy w dziewięć osób - w tym jedna kobieta, mieszkanka Nakła, studentka Wyższej Szkoły Morskiej w Szczecinie - 79 dni na wyprawie arktycznej. Byliśmy na wschodnim wybrzeżu Grenlandii. Tę podróż można uznać za moją wyprawę życia ze względu na długość rejsu i klimat. Przede wszystkim jednak w pamięci pozostaną widoki Grenlandii, których na co dzień się przecież nie spotyka.
- Dostał pan honorowego "Więcborskiego Rycerza" za sukcesy sportowe i wychowawcze. Wyróżnienie cieszy?
- Nie zajmuję się już szkoleniem i trochę byłem zdziwiony. Jeśli powinienem je dostać, to przynajmniej kilka lat wcześniej wcześniej, może za ten wielki rejs arktyczny?
- Jakie plany?
- Na ten rok planujemy kapitalny remont "Solanusa" i zamierzam wyprawić się w jeszcze większą wyprawę niż ta w 2003 r. Gdzie, chcę jeszcze utrzymać w tajemnicy.
