Sytuacja w aleksandrowskim Szpitalu Powiatowym jest trudna, ale nie cięższa niż w całej służbie zdrowia. Od końca grudnia trwają tu negocjacje z lekarzami na temat podwyżki wynagrodzenia za dyżury. Obie strony - szefostwo placówki i lekarze - mają swoje argumenty.
Ostatecznie dyrekcja szpitala zaproponowała podwyżkę stawki za każdą godzinę lekarskiego dyżuru o dziesięć złotych. Taka podwyżka wynika ze zwiększonego kontraktu szpitala z Narodowym Funduszem Zdrowia. Złotówka za każdy punkt rozliczeniowy (w skali miesiąca około 60 tys. zł) miałaby zostać przeznaczona na podwyżkę. Aleksandrowscy lekarze uważają jednak, że 10 zł to za mało i proponują własną stawkę -18 złotych.
Na razie na piśmie negatywną w tej sprawie opinię wyrazili lekarze z dwóch oddziałów - chirurgicznego i pediatrycznego, mający pełne poparcie lekarzy z innych oddziałów szpitala. - Zarabiamy od około pięciu do około dziesięciu tysięcy złotych brutto miesięcznie. Ktoś powie, że to dużo. Ale odbywa się to kosztem naszych rodziny, zdrowia i wypoczynku. Dlatego uważamy, że
dziesięć złotych to za mało
- mówi Leszek Rotuski, ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego aleksandrowskiego szpitala. - Na wszystkich oddziałach są braki wśród lekarzy. W sytuacji, gdy u nas stawki za dyżury będą niższe, niż w sąsiednich szpitalach, nikt nie będzie chciał tu pracować.
Doktor Rotuski zapewnia, że nie upierałby się przy tych 18 złotych, gdyby miał szansę wziąć na przykład tylko trzy dyżury w miesiącu. - Na moim oddziale czterech lekarzy bierze minimum osiem dyżurów miesięcznie. Na wszystkich oddziałach__razem z dyżurami lekarze pracują po ponad trzysta godzin w miesiącu. A są i miesiące, gdy ta liczba rośnie. Czasem jestem w pracy czterdzieści osiem godziny bez przerwy.
Obecnie lekarze ze względu na rodzaj oddziału, specjalność i stopień specjalizacji za godzinę zwykłego dyżuru dostają od 18 do 27 złotych, dyżury w dni wolne od pracy i święta wyceniane są wyżej - od 24 do 33 złotych.
Według szefostwa aleksa-ndrowskiego szpitala nie ma szans na przyjęcie stawki podwyżki proponowanej przez lekarzy. - Właściwie to jestem pod ścianą. Nie możemy wydać ani złotówki więcej na podwyżki. Dziesięć złotych to ostateczna propozycja. W sytuacji, gdyby lekarze złożyli wypowiedzenia, będzie to oznaczało zamknięcie szpitala i jego ewakuację - alarmuje Zbigniew Jankowski, dyrektor Szpitala Powiatowego w Aleksandrowie Kujawskim.
Dyrektor Jankowski podkreśla też, że w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy lekarze dostali już podwyżki. - Najpierw było to dwadzieścia pięć procent średniego wynagrodzenia każdego lekarza plus cztery złote do każdej godziny dyżuru. Kolejną podwyżkę wynagrodzenia lekarze dostali w październiku ubiegłego roku. Już teraz spółka przekracza o kilka__procent sumę, którą możemy przeznaczyć na wynagrodzenia z pieniędzy przekazywanych przez NFZ. Różnicę pokrywamy z puli wypracowanej przez spółkę - dodaje dyrektor Jankowski.
Zbigniew Jankowski zapewnia też, że lekarze w aleksandrowskim szpitalu nie zarabiają najgorzej.
Średnie wynagrodzenie brutto
razem z dyżurami ordynatorów to blisko 10,5 tysiąca złotych, lekarzy z II stopniem specjalizacji - około 8,5 tysiąca złotych, z I stopniem specjalizacji - ponad 7100 złotych, lekarzy bez specjalizacji - ok. 4700 złotych.
Tymczasem aleksandrowscy lekarze przez najbliższe cztery miesiące (bo tyle będzie obowiązywał obecny kontrakt z NFZ-em) zawiesili negocjacje na temat podwyżki wynagrodzenia zasadniczego. Proponują też źródło pokrycia różnicy między propozycjami stawek podwyżki. - Szpital płaci miesięcznie ponad trzydzieści tysięcy złotych czynszu. Dobrym gestem ze strony powiatu byłoby zawieszenie na cztery miesiące tego czynszu. Pieniądze zostałyby w szpitalu i mogłyby zostać wykorzystane na pokrycie różnicy w propozycjach - mówi doktor Rotuski. - Nowy kontrakt z NFZ-em będzie obowiązywał od maja, a z zapowiedzi wynika, że ma być wyższy, niż teraz. Będzie można wydać kolejną złotówkę z puli którą dostaniemy za każdy punkt rozliczeniowy na podwyżki i problem zostanie rozwiązany. Gdyby to nie wypaliło zawsze od maja możemy wrócić do dziesięciozłotowej podwyżki.
Zarówno dyrekcja szpitala, jak i sami lekarze podkreślają, że trzeba też pamiętać o innych grupach personelu medycznego. - W szpitalu są nie tylko lekarze, są jeszcze pielęgniarki, położne, ratownicy medyczni. Oni też w każdej chwili mogą się upomnieć o podwyżkę wynagrodzeń. Następne pieniądze wypracowane przez spółkę lub z NFZ-u powinny zostać przeznaczone na podwyżki dla tych grup zawodowych - zapewnia Zbigniew Jankowski.
Lekarze zagrozili, że w razie nie przyjęcia proponowanej przez nich podwyżki, złożą wypowiedzenia z dyżurów i pracy etatowej. - Jest taka opinia wśród lekarzy, ja jednak nie mogę wypowiadać się za kolegów. Na razie wszyscy pracują. Dyżury odbywają się jak zwykle. Nie odeszliśmy od łóżek. I nikt tego nie zrobi z dnia na dzień - zapewnia Leszek Rotuski.