Perfekcja monodramu
Czapki z głów przed Aleksandrą Kugacz, aktorką Teatru Studio Czyczkowy. Jej monodram "Watt" Samuela Becketta to aktorski majstersztyk.
Grała jak w transie, "falami" wypływał z niej tekst, w miarę przemierzania przez artystkę sceny... A na scenie - tylko krzesło. Zaczarowała widownię.
Nic dziwnego, skoro jej "Watt" został obsypany nagrodami na ogólnopolskich festiwalach. Zwłaszcza
młodzi widzowie byli pod wrażeniem.
- Tak wiele przekazała, nie mając praktycznie scenografii, ani rekwizytów -podziwiali ją zgodnie Anna Laskowska z Zespołu Szkół Ekonomicznych, Jarosław Węgler z I LO, Paulina Tkaczyk z Gimnazjum nr 5 i Paweł Kowalczyk z I LO - każdy jej krok, gest, spojrzenie miały niesamowitą wymowę. Wolimy tę sztukę od "We are the champions. Piosenki sportowe".
- Dlaczego! Przecież ta druga, zamykająca festiwal, była dla wszystkich widzów, od najmłodszych do najstarszych. Taka na odprężenie - bronią muzycznego spektaklu Teatru Polskiego Adrian Wiśniewski z IV LOi Anna Żbikowska z I LO - i też niosła ważne treści: zgubny doping w sporcie, korupcja w piłce nożnej czy upadek wielkiej gwiazdy sportu, o której zapomniano, która już nie ma na chleb...
Rzeczywiście ze sceny powiało smutkiem, gdy zabrzmiała tytułowa piosenka "We are the champions" w wersji "Marian już nie ma na chleb..."
Ale wcześniej nieźle nas zaskoczyła wersja znanego szlagieru "Mój chłopiec piłkę kopie" Koterbskiej. Śpiewał tę piosenkę... wystrojony mężczyzna.
A znów stary hit "Trzej przyjaciele z boiska" był podzielony na kilka wersji. Panowie odśpiewali go najpierw jako piłkarze (to znamy), kolejną zwrotkę jako opancerzeni ochroniarze (było wesoło!), a jeszcze inną - jako sędziowie piłkarscy, co to "nie jeden mecz już sprzedali, nie jeden kupić zdążyli" (tu były brawa). Widowisko Teatru Polskiego było nad wyraz dobrze osadzone w rzeczywistości.
Nie zabrakło też piosenek o boksie i Gołocie (z tym to trafili wyjątkowo) oraz o Małyszu.
... a PZPN trzeba rozwiązać!
Piosenki przeplatały się ze sfilmowanymi wypowiedziami ludzi o sporcie.
Gdy starszy pan oświadczył z ekranu " - Ten cały PZPN trzeba rozwiązać i rozgonić", rozległy się na widowni brawa...
W niedzielny wieczór na scenie kameralnej był nadkomplet, a na dużej - połowa widowni (no cóż, to niedziela wieczór, rano ludzie idą do pracy). W sobotę: nadkomplet na małej i prawie pełna duża widownia.
- To nieźle, jak na początek
- ocenia Józefina Bartyzel z CK Teatr w Grudziądzu, współorganizatorka festiwalu - jeśli marszałek dopłaci nam także w przyszłym roku, to znów ściągniemy kilka sztuk toruńskich i bydgoskich. A wybór jest potężny!
Festiwal kosztował nieco ponad 50 tys zł.(w tym 10 tys. od marszałka regionu).
[email protected]
tel 56 45 11 931