Okazuje się, że z pozoru tak błahy kłopot, jak zapadnięta studzienka w jezdni, może ludziom napsuć sporo krwi.
Pan Kazimierz ma działkę tuż przy Drodze Łąkowej. Na wysokości jego altany jest wnęka do kanalizacji. Zapadnięta.
Rencista o jej naprawę walczy od prawie dwóch lat. Zarząd Dróg Miejskich za każdym razem zapewniał tak samo: usterki zostaną usunięte w ramach gwarancji. Tak się jednak nie działo. Do teraz.
W marcu Tarnowski złożył pismo do drogowców... i studzienki właśnie są reperowane. Mężczyzna jest zadowolony, ale nie do końca.
Przeczytaj: Wstrzymano wypłaty odszkodowań za szkody drogowe na terenie Bydgoszczy
Jego zdaniem, wstrząsy powodowane najechaniem samochodu na nierówność uszkodziły jego altanę. Na ścianach i suficie pojawiły się pęknięcia.
- Rozważam złożenie wniosku o odszkodowanie - dodaje Tarnowski.
ZDM przekonuje, że trudno ocenić, co było przyczyną pęknięć budynku.
- Jeśli otrzymamy wniosek o zwrot kosztów naprawy, to na pewno go rozpatrzymy - twierdzi Marek Przewodowski, z ZDM-u.
Wystarczy kasy na rekompensaty?
Od początku roku, do miejskiej jednostki wpłynęło już 35 wniosków o odszkodowania.
- Najczęściej składają je mieszkańcy, którzy uszkodzili sobie samochód. Zgłaszają się również osoby, które poślizgnęły się na chodniku lub ulicy - tłumaczy Natalia Salczyńska, pracownik ZDM-u.
Trudno ocenić, ile pieniędzy zostanie wydanych na zadośćuczynienia, bo sprawy właśnie są rozpatrywane. A każda z nich jest inna i wymaga dokładnego sprawdzenia.
ZDM rozpatruje wnioski, ale pieniądze wypłaca ubezpieczyciel. - Mamy określoną pulę środków do wykorzystania. Jeśli będzie bardzo dużo wniosków, może ona nie wystarczyć - przekonuje Natalia Salczyńska.
Drogowcy zauważają, że z roku na rok coraz więcej osób chce odszkodowań. Niektóre dotyczą bardzo nietypowych spraw.
- Pamiętam, że jedna z mieszkanek budynku przy ulicy Paderewskiego oczekiwała od nas pieniędzy, bo przejeżdżające auta chlapią na jej ściany - wspomina Marek Przewodowski.
Czytaj e-wydanie »