Kobieta jest współwłaścicielką budynku, który stoi przy ulicy Zamkowej. Choć miejsce to ciche i ustronne, pani Gabrieli wcale nie mieszka się dobrze. Powód? Ściany domu zaczęły pękać.
Przeczytaj również: Czersk. Ciężarówki jadą, domy się trzęsą
Szpary szerokości kilku centymetrów pojawiły się w kilku miejscach. - Co najgorsze w każdej chwili mogą powstać kolejne. Boję się, że zawali się dach - podkreśla kobieta.
Budynek kilka razy "lustrowali" pracownicy nadzoru budowlanego. Uznali, że dom jest w fatalnym stanie technicznym i może zagrażać życiu lub zdrowiu osób w nim przebywających. I nakazali właścicielom naprawę uszkodzeń. - Zgodnie z prawem to na nich spoczywa obowiązek utrzymania obiektu - twierdzi Zbigniew Ptaszyński, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego.
Przeczytaj również: Pękają ściany w mieszkaniach
Gabriela Sawicka-Rohn zna te przepisy. Twierdzi jednak, że to miasto powinno naprawić zniszczenia. Dlaczego? Kobieta jest bowiem przekonana, że wpływ na pęknięcia miał ciężki sprzęt, który poruszał się ulicą Zamkową.
Na tym trakcie obowiązuje zakaz ruchu, jednak urzędnicy na czas przebudowy fragmentu ul. Spichrzowej właśnie tędy "puścili" ciężarówki. - Przejeżdżały dwa metry od domu. Aż wszystko się trzęsło - mówi Sawicka-Rohn. Posiada dwie ekspertyzy. Pierwszą wykonano zanim ciężarówki zaczęły jeździć. - Nie stwierdzono żadnych pęknięć - mówi pani Gabriela. Drugą ekspertyzę wykonano już po zakończeniu remontu ul. Spichrzowej. Specjalista uznał, że uszkodzenia powstały w wyniku ruchu pojazdów.
Sawicka na temat tej sprawy kilka razy rozmawiała z prezydentem Robertem Malinowskim. Twierdzi, że włodarz miasta nie dość, że nie chce wziąć odpowiedzialności za decyzje jego pracowników, to kilka razy zmieniał zdanie. - Sugerował m.in., że to wykonawca remontu, czyli firma Prasbet jest stronną w sprawie, a nie miasto - dodaje kobieta.
Jakie teraz jest stanowisko Ratusza? - Co specjalista, to inna opinia. Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy ciężarówki miały wpływ na powstanie pęknięć. Zgodnie z prawem, pani Sawicka-Rohn powinna sama zabezpieczyć uszkodzenia, a nas obarczyć kosztami. To wcale jednak nie oznacza, że je poniesiemy. Ostateczna decyzja będzie należała do sądu - wyjaśnia prezydent Malinowski.
Czytaj e-wydanie »