Portugalia - Brazylia 0:0
PORTUGALIA: Eduardo - R. Costa, Carvalho, B.Alves, Duda (54. Simao) - Tiago, Pepe (64. Mendes), Meireles (84. Veloso), Danny, Coentrao - C. Ronaldo.
BRAZYLIA: Cesar - Maicon, Lucio, Juan, Bastos - D. Alves, Gilberto Silva, Melo (45. Josue), Baptista (82. Ramires), Nilmar, - Luis Fabiano (85.Grafite).
Sędzia: Benito Archundia (Meksyk). Widzów: 65000. _Żółte kartki: Duda, Tiago, Pepe, Coentrao - Luis Fabiano, Juan, Melo (Brazylia).
Piłkarz meczu FIFA: Ch. Ronaldo
O takich spotkaniach, jak te między Brazylią i... Brazylią Europy czyli Portugalią mawia się, że się odbyło. Obie drużyny były pewne awansu do następnej fazy turnieju, wiec zagrały piłkę zachowawczą. W sumie wyszło, jak w przysłowiu o sytym wilku (Brazylia) i całej owcy (Portugalia). Spotkanie stało na przeciętnym poziomie. Dobrych, płynnych akcji i sytuacji podbramkowych można było doliczyć się na palcach jednej ręki. Kibice zamiast goli zobaczyli za to aż 7 żółtych kartek.
W całym meczu przewaga była po stronie "canarinhos". Portugalczycy natomiast ograniczyli swoje wysiłki do kontr, likwidowanych jednak przez brazylijskich obrońców. Jedyna akcja godna odnotowania miała miejsce w 31 min. Po podaniu Luisa Fabiano, zamykający akcję Nilmar trafił w słupek.
Po zmianie ożywili się piłkarze Portugalii. W 60 min. piłkę spod nóg szalejącego Ronaldo wybił Lucio, ale uczynił to niedokładnie, że ta trafiła do Meirelesa. Po strzale tego zawodnika świetną interwencją popisał się Julio Cesar. W 77 min. Ronaldo po dobrej akcji Simao przeniósł piłkę nad poprzeczką. I tyle, oba zespoły schodziły z boiska zadowolone. Kibice już mniej.
KRLD - WKS 0:3 (0:2)
Bramki: Y. Toure (14), Romarić (20), Kalou (82).
KRLD: Myong Guk - Jong Hyok, Chol Jin, Jul Il, Ju Nam, Kwang Chon - Yong Jo, Yong Hak, Nam Chol I, In Guk (67 Kum Chol) - Tae Se.
WKS: Barry - Eboue, K. Toure, Zokora, Boka - Romaric (79 Doumbia), Y. Toure, Tiote - Keita (64 Dindane), Drogba, Gervinho (64 Kalou).
Sędziował:Alberto Undiano (Hiszpania). Widzów: 34 763. _Piłkarz meczu FIFA: Didier Drogba.
Wybrzeże Kości Słoniowej miało jeszcze teoretyczne nadzieje na awans. ,,Słonie'' musieli liczyć na porażkę Portugalii z Brazylią i strzelić co najmniej 7 goli Korei Północnej. Dlatego od początku zespół afrykański rzucił się na rywali. Gra toczyła się głównie na połowie Koreańczyków z Północy. Już w 50 sekundzie Abdul Kader Keita miał idealną okazję do zdobycia bramki, ale piłkę po jego strzale odbił nogami Ri Myong Guk. W 10. minucie Gervinho posłał piłkę wzdłuż linii bramkowej, ale nikt nie ,,zamknął'' akcji. Po chwili do bramki celnie główkował Didier Drogba, ale był na pozycji spalonej i sędzia słusznie gola nie uznał. Następnie z 13 metrów strzelał Gervinho, ale w sam środek bramki i Myong Guk pewnie złapał piłkę.
Kilkadziesiąt sekund później piłkarze z Wybrzeża Kości Słoniowej w końcu zdobyli bramkę. Yaya Toure zza linii pola karnego kopnął piłkę po ziemi dokładnie przy słupku i koreański bramkarz po raz pierwszy musiał wyciągać piłkę z siatki. Bliski podwyższenia wyniku był Christian Koffi Romaric, ale po jego uderzeniu piłka trafiła w słupek. Jednak po kilku minutach pomocnik WKS dopiął swego. Popisał się celną główką, dobijając piłkę po strzale Drogby w poprzeczkę.
Koreańczycy sporadycznie przekraczyli połowę boiska. Dwa razy udało im się wywalczyć rzuty wolne, ale uderzenia Hong Yong Jo były minimalnie niecelne. O przewadze WKS świadczy proces posiadania piłki: 65 - 35 na rzecz ekipy z Afryki.
Po przerwie gra się bardziej wyrównała. Koreńczycy nie byli już tak schowani za podwójną gardą i zaczęli częściej atakować. Bliski zdobycia kontaktowej bramki był Jong Tae Se, ale jego uderzenia najpierw odbił Boubacar Barry, a dobitkę zablokował Kolo Toure. Z kolei chyba zawodnicy Wybrzeża Kości Słoniowej zdali sobie sprawę, że nie uda się im przegonić Portugalczyków i już tak nie forsowali tempa. Ich głównym pomysłem na zdobycie kolejnych bramek były strzały z dystansu. Gdy znowu zaczęli grać skrzydłami i dośrodkowywać, zdobyli bramkę. Trafił rezerwowy Salomon Kalou, który wykończył dokładną centrę Arthura Boki. Jeszcze dwa razy piłkarze WKS trafili do siatki, ale uczynili to z pozycji spalonej i gole nie zostały uznane.
Okiem eksperta "Pomorskiej"
- Z dużej chmury mały deszcz. Spotkały się dwie czołowe drużyny świata, bardzo dobrze wyszkolone technicznie o olbrzymim potencjale taktycznym. Powinno się więc wydawać, że będziemy świadkami interesującego spotkania. Niestety, sytuacja w grupie tak się ułożyła, że oba zespoły były pewne awansu. Stąd m.in. wynikał taki a nie inny sposób gry.
- Brazylijczycy grali spokojnie (momentami za spokojnie), długo utrzymywali sie piłce, ale kompletnie nie wychodziła im gra kombinacyjna. Inna rzecz, że rywale na wiele im nie pozwalali. Trener Queiros obrał bardzo defensywną taktykę. Jego drużyna broniła własnego przedpola angażując aż 9 zawodników. W przodzie pozostawał jedynie Christiano Ronaldo, ale był osamotniony. Trzeba jednak oddać Portugalczykom, że świtnie przesuwali się, zawężając skutecznie przeciwnikowi pole gry. Stąd tak mało akcji prowadzonych było bocznymi sektorami boiska.
- Niewątpliwie duży wpływ na postawę obu reprezentacji miała absencja liderów drużyny. Okazało sie, że bez Kaki "canarinhos" nie potrafią zagrać prostopadłym podaniem. Podobnie było u Portugalczyków; choć świetnie spisywał się w ich szeregach Thiago, to jednak pod nieobecność Deco - Ch. Ronaldo pozbawiony był dokładnych podań. W sumie szkoda, że to nie był mecz choćby 1/8 finału.
Notował (TOM)
Czytaj e-wydanie »