Z darmowych obiadów przygotowywanych przez siostry albertynki korzysta codziennie do 100 osób. - Jeszcze nie zdarzyło się, żeby wszyscy byli trzeźwi: zawsze znajdzie się kilku takich, od których czuć alkohol - mówi siostra Willana ze Zgromadzenia Sióstr Albertynek prowadzącego jadłodajnię przy ul. Koronowskiej. - Zwracamy im uwagę, żeby następnego dnia przyszli trzeźwi. Nawet, gdy upominamy ich codziennie, nazajutrz i tak czuć od nich piwo. Podpitym czy czy trzeźwym - wydajemy obiady.
Dostaną nazajutrz
W niektórych stołówkach personel nie wydaje po
siłków osobom znajdującym się pod wpływem alkoholu. - Podpici dostaną obiady dopiero wtedy, gdy przyjdą do nas trzeźwi - mówi Gabriela Jaraczewska, członkini Stowarzyszenia Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo, które przy bazylice prowadzi stołówkę dla bezdomnych i ubogich. Rzadko kiedy nazajutrz przychodzą pod wpływem alkoholu.
Wystarczył telefon
Wśród chętnych na darmowe posiłki nie brakuje awanturników. Kłótnie zaczynają się już w kolejkach, zanim stołówka zostanie otwarta. Spierają się najczęściej o to, kto stał przed kim. Czasem dochodzi też do przepychanek i rękoczynów. - Kiedyś doszło do bójki w stołówce. Chwyciłam do ręki słuchawkę telefonu i udawałam, że wzywam policję. Bezdomni od razu uspokoili się - wspomina Jaraczewska.
Na szczęście do sytuacji, w których personel wzywa policję lub straż miejską dochodzi niezwykle rzadko. - Do tej pory ani razu nie musieliśmy wzywać funkcjonariuszy - przyznaje Maria Kapuścińska, specjalista ds. opieki i pomocy socjalnej w PCK. - Panie z naszej stołówki przy ulicy Floriana przyzwyczaiły się do "trudnych" osób i dobrze radzą sobie z nimi.
Grzeczniej i do stołu
Katarzyna Piojda-Kasak

Przed bazyliką ustawiają się kolejki po obiady. Dostaną je tylko trzeźwi
Kucharki i wydający bezpłatne obiady bezdomnym i ubogim nie mają łatwej pracy. Do stołówek przychodzą czasem podpici i awanturnicy.