Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Halina Kunicka, polska piosenkarka: - Już potrafię sama dźwigać życie

Roman Laudański
Przebojowe piosenki, elegancja i charme - to nadal znaki firmowe Haliny Kunickiej.
Przebojowe piosenki, elegancja i charme - to nadal znaki firmowe Haliny Kunickiej. Jarosław Pruss
Nie mamy wpływu na to, że "Upływa szybko życie" - kiedyś śpiewała Halina Kunicka, która dzisiaj radzi: - Trzeba się otwierać. Nie wolno pozostawać samemu. Kiedy przestanę śpiewać, to zapiszę się na Uniwersytet Trzeciego Wieku!

Książka
Właśnie ukazała się książka pt. "Halina Kunicka. Świat nie jest taki zły", którą napisała Kamila Drecka. Panie promowały ją w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Bydgoszczy oraz w bibliotekach w Inowrocławiu i w Tucholi w ramach programu Dyskusyjne Klubu Książki

Miła, mądra, urocza kobieta pełna życiowego doświadczenia, którym chętnie się dzieli - to jedna z opinii, którą usłyszałem po pani spotkaniu w Bydgoszczy.
Jeśli ktoś wyszedł ze spotkania autorskiego w poczuciu, że czegoś się dowiedział, nie tylko o mnie, ale o życiu, to mogę być tylko szczęśliwa. Wszystkie spotkania są niezwykłe. Przez tyle lat śpiewania nagle zaistniałam w zupełnie nowej formie! Po koncertach też czasami ktoś wpadał do garderoby po autograf, a tu mam kontakt nie w relacji scena - publiczność. Tu są czytelnicy. Każde spotkanie jest inne. Nagle zorientowałam się, że umiem nawiązywać kontakt z ludźmi nie tylko śpiewaniem, ale i rozmową, wymianą myśli i spostrzeżeń.

Podczas koncertów nawiązywała pani kontakt z publicznością?
Czułam więź, absolutnie. To się wie od początku. To coś wręcz mistycznego. Wychodząc na estradę już wiem, jak tam będzie dziś między nami.

Były koncerty szczególnie zapamiętane?
Nie będę wracać do dawnych lat, ale niedawno koncertowałam z Jerzym Derflem w rzeszowskiej filharmonii. Wielka sala, nie pomieściła wszystkich chętnych. Jednocześnie trudna, bo z chłodnym wnętrzem - inaczej koncertuje się w teatrze czy w domu kultury. I nagle - coś cudownego - rodzi się prawdziwa więź, dostałam wspaniałe przyjęcie. Takich koncertów mam sporo.

A w paryskiej "Olympii"?
To zupełnie inna historia: to było przeżycie! Świadomości, że stoję na scenie, gdzie śpiewała Marlena Dietrich, Edith Piaf, Charles Aznavoures, wszyscy wielcy. Podejrzewam, że publiczność nie jest w stanie tego odczuć, bo to moje istnienie i myślenie w tym miejscu. Mój zachwyt i szczęście. Los dał mi coś takiego!
b>Oprócz głosu i urody potrzebne były stroje. Jak pani sobie radziła w czasach PRL-u, gdy brakowało wszystkiego? Skąd kreacje Własna krawcowa, znajoma w sklepie z materiałami, która sprzedawała pani towar spod lady?
Wszystko razem. Trzeba było kombinować. I ja, i moi przyjaciele, artyści, kiedy jeździliśmy po świecie, mieliśmy szansę kupić coś lepszego, w czym mogliśmy rozbłysnąć. Uwielbiałam też jeździć na bazar Różyckiego, gdzie spotykała się cała Warszawa. Tam sprzedawane były np. wspaniałe rzeczy z Ameryki, które trafiały do kraju w paczkach. Nawet Leopold Tyrmand kupował tam słynne kolorowe skarpetki. Czasem kupowałam coś u projektantki Basi Hoff wypuszczającej fantastyczne kolekcje. Trzeba było sobie radzić, rozglądać się. Były mody np. na spódnice z tetry. Dziewczyny biegały do farbiarni i powstawały cudowne spódnice. A zauważył pan, że dziś w galeriach handlowych są te same sklepy i marki, które ujednoliciły nasze ubrania? Wtedy było gorzej, trudniej, ale wielką satysfakcję miało się z innego, wyróżniającego się ubrania. Miałam też wspaniałą krawcową, która szyła mi przepiękne suknie. Dziś ubieram się inaczej, od lat preferuję typ sportowy.

Jak było z piosenkami? Czuła pani, że coś będzie przebojem?
Czasem motyw muzyczny jest tak nośny, że można przewidzieć, iż piosenka stanie się przebojem.

"Noce i dnie"?
To inna historia. Byłam na filmie, oczarował mnie, także muzyką. W filmie była tylko jedna fraza do zapamiętania. Pomyślałam, że chciałabym to zaśpiewać, ale jedna fraza nie wystarczy do piosenki. Z obawą poszłam do kompozytora Waldemara Kazaneckiego, którego zresztą wcześniej nie znałam i poprosiłam, żeby skomponował canto z filmową frazą powtarzającą się w refrenie. Zrobił to bardzo szybko, Agnieszka Osiecka napisała tekst i powstała piosenka. Gdybym nie przełamała się i nie poprosiła Waldemara, to tej piosenki by nie było i melodia zniknęłaby razem z filmem. Teraz wciąż żyje własnym życiem.

Czego słuchała nastolatka Halina Kunicka?
W szkolnych czasach słuchałam wielkiej Marty Mirskiej, Marysi Koterbskiej, Janusza Gniatkowskiego, Nataszy Zylskiej - to bardzo dawna epoka. Później zaczęła docierać do nas muzyka z Zachodu, w czym pomagał Lucjan Kydryński. Prowadził w radio "Rewię piosenek".

Zastanawiała się pani, jak ten mężczyzna może wyglądać?
Ten charakterystyczny głos i popularność sprowokowała jednego z moich kolegów z kabaretu "Pineska" do wspaniałej parodii Lucjana. Pan Kydryński przyjechał z Krakowa, żeby tego posłuchać. Ot, zwykłe spotkanie. Czasem sobie myślę, że wtedy wszystko mogło skończyć się na "dzień dobry". Lucjan był strasznie wytworny, powiedział kilka eleganc kich sformułowań do Zbyszka Kanclera, który go parodiował. Kabaret występował w kawiarni "Nowy Świat", gdzie później przez lata występował kabaret "Dudek". Chwilę pobył z nami w garderobie i wrócił do Krakowa.

Wpadła mu pani w oko.
Otóż, nie. Przeszliśmy obok siebie. Zapamiętałam, że po jednym z moich występów - a byłam jedną z wielu wykonawczyń - napisał krótką notkę w gazecie, że śpiewała Halina Kulicka, która była ubrana w świetną sukienkę.

Oboje byliście w związkach. Bolało?
To nie było łatwe. Nasza decyzja powodowała drastyczne konsekwencje, ale nie wchodźmy w szczegóły.

Przecież nie wy pierwsi.
Nie przypuszczam, żeby nasza historia się komuś przydała. Jeśli ktoś nagle przeżywa niezwykłe emocje, prawdziwe uczucia, to nie sięgnie do książki, bo jego związek jest najważniejszy.

O panu Lucjanie krążyły opinie, że "kobieciarz". Nie miała pani obaw?
Było ryzyko, ale z perspektywy lat nie żałuję. Jeśli coś takiego robią osoby znane, to ich decyzja powoduje lawinę komentarzy. Każdy uważa za stosowne, żeby ingerować, radzić.

Z kim się spotykaliście, przyjaźniliście?
Mieliśmy różnych znajomych. Lucjan był w Krakowie, do Warszawy przyjeżdżał tylko na programy w telewizji. Ja miałam swoich kolegów z kabaretu "Pineska", także z branży estradowej np. z "Podwieczorku przy mikrofonie". Pojawiły się też pierwsze płyty. Serdecznym przyjacielem do dziś jest kompozytor i pianista Jerzy Derfel. Zawsze był ze mną, zaprzyjaźnił się też z Lucjanem. Jurek dziś już też jest sam. Cieszę się, że po prostu jest.

Pan Lucjan urodził się u nas w Grudziądzu.
Nie miał bliskiego związku z tym miastem, bo rodzice byli nauczycielami, dostali pracę w Krakowie, gdzie Lucjan spędził dzieciństwo, młodość i dojrzałe lata.

Z panem Lucjanem bardzo się kochaliście, jak przetrwała pani jego odejście?
Strasznie nie chciałabym występować w roli cioci, która siedzi na kanapie i daje rady. Każdy musi po swojemu przeżyć trudne chwile w swoim życiu. Niektórzy potrafią to udźwignąć, inni - nie. Ja już potrafię. Kiedy Lucjan zachorował na serce - zrezygnowałam z występów. Po jego śmierci wróciłam do śpiewania. To utrzymało mnie przy życiu. Jeśli kiedykolwiek mogę komukolwiek coś radzić, to najzwyczajniej w świecie nie wolno pozostawać samemu. Trzeba się otwierać, iść do ludzi i coś ze sobą zrobić. Cokolwiek. Nie każdy ma takie czy inne umiejętności, ale trzeba się udzielać. Kiedy przestanę śpiewać, to pewnie zapiszę się na Uniwersytet Trzeciego Wieku, żeby poznać nowych ludzi, czegoś się dowiedzieć. Kiedy przychodzą samotne dni, a przychodzą, bo przecież nie zawsze śpiewam, to jest mi wtedy bardzo źle. Wyszukuje wtedy najróżniejsze zajęcia, spotykam się z przyjaciółmi, którzy też mają swoje życie, co trzeba uszanować. Dlatego nie potrafię prosić o wsparcie, emocjonalną pomoc, ale szukam zajęcia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska