- Dwadzieścia lat temu, po przemianach politycznych, do Polski powróciła wolność gospodarcza. Jak pan wspomina tamten czas?
- Patrząc z perspektywy minionych dwóch dekad, był to okres niespotykanej wolności. Wszystko co nie zostało zabronione, było dozwolone.
Każdy mógł z dnia na dzień uruchomić własną firmę. Wystarczyło, że poszedł do urzędu miasta lub gminy i wypełnił dokument. Nie było pozwoleń, koncesji, licencji itp.
- Czyli działało „jedno okienko”. Teraz też je mamy...
- Wtedy była wolność. Dzisiejsze „jedno okienko” wydłużyło biurokratyczną mitręgę. Uruchomienie firmy jest jeszcze bardziej skomplikowane i czasochłonne. W podobny sposób, co 20 lat temu rejestrowaliśmy w Polsce działalność gospodarczą, dziś nasi rodacy mogą to zrobić w języku polskim w berlińskim magistracie. Cała rejestracja - ważna we wszystkich krajach Unii Europejskiej - zajmuje tam 16 minut!
- To, że 20 lat temu mogliśmy bez większych ograniczeń zacząć prowadzić biznes, zawdzięczamy tzw. ustawie Wilczka.
- Ustawa o działalności gospodarczej z grudnia 1988 jest do tej pory najlepszą ustawą w swoim rodzaju. Była konstytucją polskiej przedsiębiorczości. Przeforsował ją Mieczysław Wilczek, ówczesny minister przemysłu, a przez większość życia prywatny przedsiębiorca. Pierwszy własny biznes uruchomił on już w latach 60. Co jakiś czas rząd likwidował firmy Wilczka. Jego los - jako przedsiębiorcy w PRL - był rozstrzygający dla kształtu ustawy o działalności gospodarczej.
Ustawa Wilczka zawierała zaledwie 54 artykuły. Była krótka, ale regulowała najważniejsze kwestie związane z działalnością gospodarczą. Ważne było również to, że jednocześnie likwidowała kilkaset starych ustaw, dekretów i rozporządzeń ograniczających tę działalność.
- Jednak ustawa nie przetrwała do dziś.
- Następne rządy cały czas wprowadzały kolejne ograniczenia. Pojawiły się koncesje, pozwolenia. Ich wydawaniem zajęli się urzędnicy, którzy w podejmowaniu decyzji mogą kierować się dużą uznaniowością. W efekcie z roku na rok rośnie korupcja. Moim zdaniem, jest ona dziś dużo większa niż w 1989 roku, gdy urzędnicy mieli niewiele do powiedzenia w sprawie działania firm. A tym bardziej nie wydawali koncesji i tym podobnych zezwoleń.
Im mniej wolności, tym więcej korupcji.
Całość rozmowy specjalnym dodatku do "Gazety Pomorskiej" z 26 października - "Biznes Pomorza i Kujaw 1989-2009"
