Budynek należy do wspólnoty. Właścicielami części mieszkań są prywatne osoby, a pozostała część należy do miasta, od którego "M" wynajmuje Jerzy Staniszewski. Nasz Czytelnik wprowadził się do bloku w 2005 roku. Otrzymał mieszkanie o powierzchni 35,5 m kw.
Trochę przybyło
- Ostatnio nie było mnie w domu przez dłuższy czas. Po powrocie czekało na mnie pismo. Dowiedziałem się, że na skutek inwentaryzacji od 1 stycznia zmieniła się powierzchnia mojego mieszkania. Przybyło w nim 95 centymetrów kwadratowych - opowiada Staniszewski.
Co ciekawe, jeszcze w kwietniu br. nasz Czytelnik miał wyliczane opłaty według powierzchni 35,5 m kw, a nie 36,45 m kw.
Staniszewski zastanawia się kiedy była wykonana inwentaryzacja bloku. Jego mieszkanie za pomocą lasera obmierzono raz, w 2005 roku, gdy je komisyjnie przejmował. Wyszło wtedy 35,5 m kw. - Potem nikt już nic nie mierzył. Ostatnio też nie było to możliwe, bo pod moją nieobecność mieszkanie stało zamknięte - zastanawia się.
Inowrocławianin próbował wyjaśnić swój problem, ale jak podkreślił odsyłano go od PGKiM do Ratusza i od Ratusza do PGKiM. - Czy jestem piłeczką pingpongową? - pyta oburzony.
Uciekło ponad 17 metrów
Udaliśmy się do Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, które trzyma pieczę nad miejskimi budynkami. Wicedyrektor Marek Gerus zapewnił nas, że nie ma tu mowy o żadnych działaniach z podtekstem, czy niechęci do lokatora z Wilkońskiego. Sprawa dotyczy bowiem także kilku innych mieszkań w tym bloku.
- Zwróciła się do nas firma, która administruje blokiem wspólnoty. Okazało się, że podczas obliczeń związanych z powierzchnią grzewczą brakuje ponad 17 metrów kwadratowych. Stanowi to 0,6 procenta budynku, którego powierzchnia grzewcza wynosi 2748 metrów kwadratowych - informuje Gerus.
Blok został dokładnie zinwentaryzowany w 1995 roku. Dane porównano do tych otrzymanych 15 lat temu i w taki sposób natrafiono na różnice w metrażu m. in. mieszkania Jerzego Staniszewskiego. Skąd się one wzięły?
Kwestia norm i technik pomiaru
- Każdy pomiar ma tolerancję błędu. Jedna norma nakazuje mierzenie na wysokości metra od podłogi, a inna przy podłodze. Wystarczy niewielka krzywizna ściany i już wychodzą różnice - komentuje wicedyrektor PGKiM.
Staniszewski przyjmuje te informacje z ironicznym uśmiechem. Zamierza zapoznać ze sprawą prokuraturę.
