https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Inowrocławski radny Marcin Wroński: - W życiu jest jak w boksie

Dariusz Nawrocki
Marcin Wroński z Arturem Szpilką
Marcin Wroński z Arturem Szpilką Archiwum Marcina Wrońskiego
Niedoszły prezydent Inowrocławia opowiada nam o punkowych czasach, treningach w piwnicy i o tym jak schudł 25 kilogramów.

Marcin Wroński jest szefem ruchu Nowy Inowrocław i radnym. W ostatnich wyborach zabrakło mu około 300 głosów, żeby zostać prezydentem Inowrocławia. To wiedzą wszyscy. Nieliczni jednak znają Marcina Wrońskiego jako gitarzystę i boksera.

Zaczął grać pod koniec podstawówki. Najpierw na gitarze basowej, a zaraz potem - na elektrycznej. Już w ósmej klasie z kolegami założył pierwszą grupę. Był to zespół metalowy. Grał więc mocnego rocka i nosił - jak na "metala" przystało - długie włosy. - To był zespół, który nigdy nie zagrał żadnego koncertu. Dał nam jednak pewne doświadczenie, które przydało się w kolejnych latach - wyznaje.

Z kolejnym zespołem Jack the Ripper było już znacznie lepiej. Chłopacy zaczęli grać koncerty nie tylko w Inowrocławiu, ale także w okolicy. W końcu pojawił się pierwszy muzyczny sukces. - Dostaliśmy wyróżnienie na Nadgoplańskim Festiwalu Piosenki Ekologicznej w Skulsku. Po tym koncercie otrzymałem propozycję grania w zespole Antypatia z Kruszwicy - wspomina.

Była to punk-rockowa grupa, dosyć dobrze znana w tamtych czasach, przynajmniej na Kujawach. Sporo koncertowała. Grała za zwrot kosztów dojazdu. A dojazdy bywały zabawne. Zespół podróżował bowiem tarpanem. Część grupy i najwierniejszych fanów siedziała pod plandeką.

Dzięki Antypatii Marcin Wroński mógł zagrać przed takimi gwiazdami jak Roan czy Grzegorz Skawiński. Zespół zostawił po sobie sporo nagrań demo, które do dziś można wysłuchać na youtube. Hitem jest utwór "Kruszwica". Oto fragment: "Kruszwica, Kruszwica/ Piękna okolica/ Tu się pije wino/ Tu się nim zachwyca/ Dziewczyn jest tu opór/ Choć nie wszystkie ładne/ Jak się jest pijanym/ Bierze co popadnie/ Kto tu jeszcze nie był/ To niech do nas wpadnie/ Bo tu w naszym mieście/ Jest kur... ładnie".

- Teksty były różne. Śpiewaliśmy o sytuacji w kraju, na świecie, o wojnie, a także o najbliższej okolicy... Muzyka punk-rockowa nie przykładała zbyt dużej wagi do tekstu - podsumowuje z uśmiechem. Najważniejsze, że był czad, teksty wpadały w ucho, ludzie śpiewali z zespołem i świetnie się bawili.

Co jakiś czas pojawia się pomysł, żeby reaktywować Antypatię. Członkowie zespołu ciągle mają ze sobą kontakt. - Chciałbym jeszcze kiedyś z nimi zagrać. Może ten pomysł uda się zrealizować. Nie mówię nie. Bo gry na instrumentach tak naprawdę nie zapomina się do końca życia.

Drugą pasją Marcina Wrońskiego był i jest boks. Przyznaje, że bił się w dzieciństwie. - Ale tylko w samoobronie. Jestem przeciwnikiem przemocy - podkreśla. - Wychowałem się w takich czasach, w których idolem młodzieży był filmowy Rocky Balboa, a w realu - Andrzej Gołota - zdradza.

Boks trenował na studiach w Poznaniu,
a potem po pracy w Warszawie. - Nigdy nie chciałem jednak być bokserem zawodowym. Jest to sport bardzo urazowy - podkreśla.

Ćwiczył, ale miał również ogromne szczęście do ludzi związanych z boksem. Gdy mieszkał w Warszawie, jego sąsiadem był jeden z głównych promotorów bokserskich w Polsce. Dzięki niemu zaczął pojawiać się na najważniejszych galach w Polsce. Dzięki temu poznał takie gwiazdy, jak choćby: Krzysztof Głowacki, Krzysztof "Diablo" Włodarczyk czy Artur Szpilka.
O czynnym boksie dziś też nie zapomina. W swoim domu ma siłownię. Jest też worek bokserski. Dwa razy w tygodniu trenuje z kolegą. Dźwigają ciężary, ale również walczą. Bywa, że wylewa z siebie siódme poty. Przyznaje, że dzięki treningom utrzymuje dobrą kondycję. Zbędne kilogramy traci jednak głównie dzięki diecie. Swego czasu schudł aż 25 kilogramów. Zabrało mu to pół roku. - Dietetyk kazał mi zupełnie odstawić słodycze. Do dziś ich nie ruszam - zapewnia i kontynuuje: - Jak już sobie coś postanowię, to w stu procentach to realizuję. Taki już jestem. Podobnie było z nałogiem nikotynowym. Postanowiłem, że przestaję palić i temu postanowieniu wierny jestem do dziś. Polecam.

Na koniec dewiza życiowa Marcina Wrońskiego: - W życiu jest jak w boksie. Nieważne jest, ile ciosów można zadać. Ważne, ile można przyjąć.

Głosuj na Marcina Wrońskiego w plebiscycie Bohater Głosu Inowrocławia

Wyślij SMS o treści glos.15 pod numer 71321

Głosowanie trwa do 31 października
Szczegóły tutaj

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

y
yy

albo  nasłać bokserów  na  żonę przeciwnika i wypisywać w internecie, że ją mąz bije. Łajza.

j
józef

DObry wywiad 

D
Do Janusza
Masz tak niepoukladane myśli jak był kiedyś taki Mateuszek na Ino-online to samo
J
Janusz

Przykre i porażające. Nie róbmy reklamy !  Błagam nic nie zwalnia chociaż nas od myślenia !

 

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska