Wśród najbardziej przestraszonych są urzędnicy z Mogilna. Nowy burmistrz Leszek Duszyński już w kampanii zapowiadał, że zrobi porządek z "partyjniactwem i kolesiostwem". Potwierdza to w rozmowie z "Pomorską". - Tak, będą zmiany kadrowe. Ale nie po to, by odwoływać ludzi ze stanowisk, lecz usprawnić działanie urzędu - podkreśla Duszyński.
Pierwszą dymisję dostali radcy prawni oraz Rafał Lukstaedt, szef wydziału promocji i prawa ręka poprzedniego burmistrza. Były naczelnik zasłynął m.in. z promocji Wylatowa, znanego wśród miłośników i badaczy UFO. Duszyński nie kryje, że chciał mu wręczyć dymisję dopiero po nowym roku, ale dogadali się i odszedł wcześniej za porozumieniem stron. Wśród najbardziej zagrożonych wymienia się szefa wydziału oświaty Tadeusza Szymańskiego, który w II turze wyborów przegrał walkę o fotel burmistrza. Duszyński nie komentuje, podkreśla tylko, że Szymański został powiatowym radnym i jest pod ochroną.
Inspektor na zwolnieniu
Nowy wójt Książek Jerzy Polcyn zaczął od dyscyplinarnego zwolnienia gminnej inspektor budownictwa. Po objęciu przez niego urzędu inspektor obłożnie zachorowała. Ale starczyło jej sił, by wysłać stanowcze pismo do szefa Biura Zarządzania Funduszami Europejskimi Urzędu Wojewódzkiego. Z unijnych dotacji w Książkach buduje się gminną stację uzdatniania wody. Inwestycja dobiega już końca, odpowiada za nią pani inspektor.
- Uprzejmie informuję, że z dniem 15 grudnia rezygnuję z powierzonej mi funkcji w powyższym projekcie. Nastąpiła zmiana na stanowisku wójta w Książkach. Dlatego nie widzę możliwości współpracy z obecnym gospodarzem gminy i przedstawicielami jego komitetów wyborczych. Mając na względzie zachowanie pełnego zdrowia emocjonalno-psychicznego aktualnie przebywam na zwolnieniu lekarskim, zamierzam podjąć pracę na własny rachunek - stwierdza pani inspektor w wysłanym piśmie.
Wójt dowiedział się o wszystkim ostatni, w czasie wizyty w Urzędzie Wojewódzkim, dokąd pojechał w całkiem innym celu. Nie kryje, że gminie groziła strata dotacji.
Polcyn wygrał zaledwie 6 głosami. Wielu urzędników powitało go wręcz wrogo. Przeciw skarbnikowi gminy toczy się postępowanie przed rzecznikiem dyscypliny finansów publicznych. Sygnały o nieprawidłowościach dochodzą też z Zakładu Gospodarki Komunalnej. - Zarządziłem inwentaryzację w Urzędzie Gminy. Na razie przyglądam się urzędnikom i ich pracy, jeszcze za wcześnie na wnioski - mówi wójt.
Strach ma wielkie oczy
Z obawą witali nowego prezydenta Grudziądza ludzie jego poprzednika Andrzeja Wiśniewskiego. Robert Malinowski był zastępcą Wiśniewskiego, ale w 2004 roku został zdegradowany na prezesa TBS, a tuż przed wyborami stracił i to stanowisko. Startował z mandatu PO. W kampanii obaj panowie obrzucali się oskarżeniami, doszło nawet do procesu. Gdy Malinowski wkroczył do ratusza, ludzie Wiśniewskiego, zaczęli chorować, brać urlopy. Jedynie Ewa Czarnecka, szef wydziału oświaty sama złożyła rezygnację.
Wbrew obawom prezydent ograniczył zmiany do najbliższych współpracowników. Jednym z jego zastępców została była poseł SdPl i kandydat na prezydenta Mariola Sokołowska. Lewica udzieliła Malinowskiemu poparcia w II turze kampanii, a teraz tworzy w radzie koalicję z PO. Odwołano też sekretarza urzędu, którego zastąpił jeden z miejscowych liderów Platformy Tomasz Szymański. Listę nominacji zamyka asystent prezydenta oraz nowy rzecznik prasowy. Dla jego poprzednika znaleziono posadę w podległej ratuszowi telewizji kablowej.
- Nie mam żadnych krwiożerczych zamiarów. Spośród osób zatrudnionych przez mojego poprzednika jest tylko jedna, z którą nie chcę pracować - mówi Malinowski. Zostawił nawet skarbnika, choć nie kryje, że będzie konkurs na to stanowisko.
Stare twarze, na nowe
Nowy prezydent Włocławka Andrzej Pałucki nie kryje, że chce usprawnić funkcjonowanie ratusza, a na początku lutego urząd czeka reorganizacja. Zarzeka się, że najpierw opracuje się nową strukturę, a dopiero potem okaże się, czy pociągnie to za sobą decyzje kadrowe. Wiadomo jednak, że można się ich spodziewać m.in. w pionie inwestycji i integracji europejskiej, wydziałach oświaty, kultury i sportu.
Na razie Pałucki powołał na zastępców Jacka Kuźniewicza, byłego dyrektora departamentu w Urzędzie Marszałkowskim oraz Arkadiusza Horonziaka, byłego wicewojewodę, a także rywala do prezydenckiego fotela, który mocno wsparł go w II turze wyborów. Teraz ugrupowanie Horonziaka "Blok troski o Włocławek" stworzyło w radzie koalicję z lewicą. Trzecim koalicjantem jest PO, która też dostała fotel wiceprezydenta.
- W polityce kadrowej będę stawiał na nowe twarze, raczej nie chcę wracać do osób, które mają już za sobą przeszłość w ratuszu - mówi Pałucki. W III kadencji był on wiceprezydentem miasta. Z nadania SLD, który rządził tu w latach 1994-2002.
Desant na Lipno
Od 1994 roku lewica rządziła też w sąsiednim Lipnie. Latem 2005 roku w mieście wprowadzono zarząd komisaryczny, ale komisarzem został związany z SLD wiceburmistrz. Dopiero w maju ub. roku PiS-owski wojewoda Józef Ramlau zmienił go na swego człowieka z Torunia. Nowy zarządca Wojciech Świtalski szybko zdymisjonował skarbnika i sekretarza urzędu, a na ich miejsce powołał dwie krajanki z grodu Kopernika. Tuż przed wyborami rozstrzygnął się też konkurs na szefa Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Wygrała go Elżbieta Blachowska. Jej mąż jest zaprzyjaźniony z Januszem Dobrosiem, który jako kandydat prawicy wygrał wybory na burmistrza Lipna. Pierwszą jego decyzją była nominacja Świtalskiego na swego zastępcę.
Dobroś uchodzi za zwolennika gruntownego przewietrzenia ratusza. On sam temu zaprzecza. - Nie jestem tu, żeby straszyć. Podchodzę do polityki kadrowej bez emocji, na razie przyglądam się analizuję. Jestem bardzo ostrożny, bo za pracownikiem zawsze stoi rodzina na utrzymaniu - mówi. Na razie, czyli przynajmniej do marca nie planuje żadnych decyzji.
Szefowie referatów i podległych ratuszowi instytucji jakoś nie wierzą jednak w te zapewnienia. Lider miejscowej SLD i zarazem dyrektor Miejskiego Domu Kultury już od jesieni jest na zwolnieniu. - Jeśli nawet Dobroś mówi szczerze, to i tak jego zaplecze polityczne, zwłaszcza PiS i LPR od dawna ostrzą sobie apetyt na posady w ratuszu- twierdzi jeden z kierowników.
Niepokój nęka też urzędników z Gniewkowa. Nowy burmistrz Adam Roszak powołał już swoich ludzi na zastępcę i sekretarza miasta. Lada moment zacznie się reorganizacja urzędu. Roszak potwierdza, że można się spodziewać zmian kadrowych.
Nie bójta się wójta
Na razie część urzędów omija jednak strach przed nowymi miotłami. W gminie Bądkowo rządzący od kilkunastu lat Ryszard Kobus z PSL przegrał z popieranym przez PiS Januszem Zarembą. Urzędnicy witali go z niepokojem. Okazało się, że strach ma wielkie oczy. - Przyglądam się pracownikom, ale już widzę, że to na ogół dobrzy fachowcy. Wymagam tylko solidnej pracy - mówi Zaremba. Także w sąsiedniej gminie Kowal nowy wójt Stanisław Adamczyk od razu uspokoił podwładnych, że nie dybie na nikogo. I jak dotychczas, dotrzymał słowa.
Po latach rządów wójta Tadeusza Kwiatonia w gminie Inowrocław zmienił go Lech Skarbiński. Odwołał sekretarz urzędu - zaufaną poprzedniego wójta i dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury. Ta ostatnia złamała dyscyplinę budżetową i 11 jej podwładnych przez dwa miesiące nie dostawało pensji. Musieli dochodzić jej w sądzie. - Poza drobnymi niedociągnięciami więcej grzechów nie znalazłem, choć nie wiem oczywiście, co przyniesie przyszłość. Chciałbym, żeby obecna kadra nadal tu pracowała - oświadcza wójt.
Były burmistrz Nakła Piotr Centała potrafił jednego dnia zwolnić hurtem pięciu kierowników. Za jego czasów nawet mianowani przez niego ludzie nie byli pewni dnia ni godziny. Nowy burmistrz Zenon Grzegorek podkreśla, że nie zamierza naśladować poprzednika. Na razie zostawił nawet mianowanych przez niego członków rad nadzorczych. Ale obciął im diety, w "Wodociągach" nawet o połowę.