Obserwatorzy rynku finansowego z pewnym niepokojem oczekiwali na wznowienie handlu na warszawskiej giełdzie akcji oraz na rynku walutowym. Sobotnia, największa tego typu w historii świata, katastrofa lotnicza, w której Polska straciła m.in. szefa banku centralnego Sławomira Skrzypka, wywołała plotki o możliwym ataku zachodnich spekulantów, by osłabić polską walutę. Racjonalnych powodów do realizacji takiego scenariusza nie było - stery w Narodowym Banku Polskim już kilka godzin po śmierci prezesa Skrzypka przejął pierwszy wiceprezes Piotr Wiesiołek. Ale drobne okruchy niepewności jak zareagują w poniedziałek inwestorzy na wydarzenia w Polsce pozostała.
Na rynku walutowym w poniedziałkowy poranek nie zdarzyło się jednak nic niespodziewanego
Reakcja inwestorów była spokojna i wyważona. Złoty nie stracił na wartości. Kurs euro od rana porusza się w wąskim obszarze pomiędzy 3,87 a 3,88 zł, co oznacza, że nasza waluta jest mniej więcej na takim samym poziomie, jak w piątek wieczorem, po interwencji NBP. Przypomnijmy, że w piątek bank centralny kupił na rynku kilkanaście milionów euro, by nie dopuścić do nadmiernego umacniania złotego.
Spokojna jest też reakcja na tragedię inwestorów giełdowych. WIG20, indeks akcji największych spółek, zaczął dzień od wzrostu o 0,6 proc., zaś indeks całej giełdy poszedł w górę na starcie o 1,3 proc. Taka reakcja oznacza, że inwestorzy giełdowi nie widzą żadnego ryzyka destabilizacji państwa po sobotniej katastrofie.
Czytaj też: Katastrofa pod Smoleńskiem. Mieli lecieć, nie wsiedli na pokład
