Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Irlandia dla Polaków to kiedyś było eldorado. A dziś? Została zielona wyspa [reportaż z Dublina]

Agnieszka Domka-Rybka
Agnieszka Domka-Rybka
„Przyjmujemy zapisy na karpia” - takie ogłoszenie wywiesił kierownik sklepu sieci Mróz w Lucan, dzielnicy Dublina. Widać, Polacy w Irlandii również szykują się do świąt. Niektórzy są tutaj od kilkunastu lat: - Kiedyś żyło się nam lepiej - przyznają. Wygląda na to, że Celtycki Tygrys stracił kilka zębów.

- Kiedy w 2006 roku przyjechałem do Irlandii i poszedłem do pracy, miałem wrażenie, że euro wysypuje mi się z kieszeni. To było niesamowite uczucie, bo wcześniej w Polsce harowałem na śmieciówce i na nic mnie nie było stać, a tu nagle mogłem sobie pozwolić na buty Columbii za 150 euro. Wow! Płacili mi 10 euro na godzinę, a dziś? Po 13 latach stawka na moim stanowisku wzrosła do zaledwie 11 euro. Całe jedno euro... Dziś, żeby więc znaleźć kasę w kieszeniach, muszę się w nich bardzo głęboko zanurzyć - twierdzi Maciej, emigrant z Dublina zatrudniony w firmie usługowej. Pochodzi z Grudziądza.

Ceny w ostatnich latach poszybowały w górę. Najwyższe są koszty utrzymania.

Nie przeliczają już każdego euro na złotówki

- Wynajęcie domu z dwiema sypialniami i łazienką u góry, na dole z salonem i kuchnią, do tego z typowym irlandzkim ogródkiem za betonowym płotem, to koszt ok. 1600 euro miesięcznie. Trzy sypialnie chodzą w Dublinie za 2000 euro - wylicza Weronika.

Jest w Irlandii od 17 lat. Wcześniej pracowała w Belgii. Rodzinny dom zostawiła na Pojezierzu Drawskim.

Irlandia dla Polaków to kiedyś było eldorado. A dziś? Została zielona wyspa [reportaż z Dublina]
Jacek Rybka

Od razu przeliczam te kwoty na złotówki, za dom z dwiema sypialniami trzeba zapłacić 6880 zł, z trzema - 8600 zł (kurs euro za NBP: 4,30 zł). Do tego musimy doliczyć ok. 400 euro na opłaty.

- Niektórych osób, zwyczajnie, nie stać na wynajęcie. Zdarza się, że ludzie śpią w przyczepach kempingowych i w samochodach. Nie mówiąc już o kupnie domu. Taki, jaki wynajmuję, kosztuje 270 000 euro, a bank wycenił moją zdolność kredytową na 50 000 - nie kryje Weronika.

Znów przeliczam. Jak pewnie każdy Polak, który jedzie za granicę z polską wypłatą. Uwaga! To aż 1,1 mln zł! Trzy sypialnie są, oczywiście, droższe. Właściciele wołają 300 000 euro (1,2 mln zł!). Przy średnich zarobkach Polaków na poziomie 1800 euro miesięcznie (7740 złotych) to, rzeczywiście, kolosalne sumy.

Za 1,2 mln zł Polsce można wybudować całkiem niezłą hacjendę! Domy w Irlandii? Są zwykle stare, szare, zawilgocone i z kiepskich materiałów. Na moje, u nas nie byłyby warte 200 000 zł.

- Do budowy domów w Irlandii stosuje się prefabrykaty, których w Polsce używa się raczej tylko do fundamentów - śmieje się Marek. Nie mieszka w Irlandii, leci do mamy. Rozmawiamy w samolocie (lot: Bydgoszcz - Dublin).

- Nawet, gdybym miała zdolność kredytową, to jednak nie zadłużyłabym się w banku na coś takiego. 25 lat z kredytem na domek z kart! Nigdy w życiu! - kontynuuje Weronika.

Niektórzy Polacy wzięli kredyty. Duma narodowa podpowiada, żeby posiadać, a nie mieszkać u kogoś. W innych krajach wynajem to normalna sprawa. Zdarza się również, że ktoś zapożyczy się na dom, a później wynajmuje pokoje innym Polakom.

Coś się jednak zmieniło, odkąd nasi przybyli na szmaragdową wyspę. Nie przeliczają już każdego euro na złotówki. Bo przecież tutaj pracują, tutaj zarabiają i tutaj wydają pieniądze.

A czy w Polce kupisz tyle za 30 zł, co my za 30 euro?

Za każdym razem, gdy ja próbuję przeliczać, moja przyjaciółka z Dublina puka mnie w ramię: - Bez sensu. Pomyśl: idziesz do sklepu i płacisz za coś 30 euro. Dla nas jakby to było 30 złotych. Przeliczamy jeden do jednego. Jednostka do jednostki.

Irlandia dla Polaków to kiedyś było eldorado. A dziś? Została zielona wyspa [reportaż z Dublina]
Jacek Rybka

Wolę więc milczeć, gdy np. w znanym fast foodzie zamawiamy zestawy, za które każą na zapłacić po 9 euro. 38 złotych! Albo, gdy w jednym z najstarszych i najwyżej położonych pubów w Irlandii, Johnnie Foxs w Glencullen, zawołali 90 euro - 387 złotych! - za cztery skromne obiady z przystawką. Ręka może zadrżeć na portfelu! A np. przejazd piętrowym autobusem z Lucan do centrum Dublina to koszt 3,30 euro od osoby w jedną stronę. Trzeba też wrócić. Byliśmy w trójkę, na same dojazdy w obie strony wydaliśmy 85 zł.

No dobrze, raz się żyje. Jednak, żeby zaoszczędzić, robię zakupy w irlandzkim Lidlu. I o ile w Polsce krążą legendy, że w niemieckim bywa taniej niż u nas, i to nawet przeliczając euro na złotówki (co sieć tłumaczy niższym podatkiem VAT u zachodnich sąsiadów), w tutejszym jest zdecydowanie drożej.

"Dla nas to nie jest drogo"

Przywiozłam z Irlandii kilka paragonów. Na rachunku za 24 euro widnieją: dwa masła, chleb, sok, zestaw jogurtów, jajka, ziemniaki i - a co tam! - wino.

- Dla nas nie jest drogo. W Polsce kupisz za 24 złote te wszystkie produkty? Nie kupisz! - prostuje mnie przyjaciółka.

Za 24 zł może i nie, ale za równowartość, czyli 103 zł kupię dużo więcej, a np. za identyczne wino w Lidlu w Lucan w cenie 9 euro (38 zł), płacę w moim osiedlowym Lidlu niecałe 16 zł. Specjalnie się pofatygowałam, żeby jeszcze raz sprawdzić.

Robimy także zakupy w polskim sklepie sieci Mróz w Lucan. Pojawiła się na irlandzkim rynku w 2009 roku. Można tam znaleźć nie tylko polskie mięso i wędliny, ale wiele artykułów spożywczych, chemiczno-kosmetycznych oraz świeżych warzyw i owoców z krajowych ogrodów. W najlepszym okresie działały 24 firmowe Mrozy, ale potem przyszedł kryzys i liczba sklepów zmniejszyła się. Dziś działa 13. Zatrudniają 100 Polaków, tygodniowo odwiedza je 26 000 klientów.

W ogóle po światowym kryzysie jakby wszystko padło - Celtycki Tygrys stracił kilka zębów. Mniej się budowało, z pracą nie było już tak łatwo, wiele osób ją straciło, firmy upadały. Najbardziej ucierpiały branże budowlana i hotelarska. Dziś widać lekkie ożywienie. Konsumenci ruszyli na zakupy, m.in. rodacy do - a jakże - polskich sklepów.

Pracują z Polakami. To jak mają mówić płynnie po angielsku?

Wśród licznych produktów z rodzimym akcentem znajdziemy w Mrozie, np. ogórki kiszone, zakwas do żurku, prawdziwy chleb (nie taki gąbkowaty), białą kiełbasę, pierogi czy śledzie i to bardzo dobrze znanego mi chojnickiego producenta. Pojawiła się już także świąteczna oferta. Można zamówić karpia, będzie do odebrania 22 grudnia, w cenie 6,99 euro/kg (30 zł).

- Polacy są raczej oszczędni na zakupach - twierdzi Tomek, kierownik zmiany w sklepie Mróz. - Oczywiście, niektórzy na jednym kawałku mięsa ugotują zupę dla czterech osób, a inni potrzebują do tego pięciu kawałków. Kupują głównie to, czego im brakuje w Irlandii, a my to dla nich sprowadzamy. Przyglądam się cenom (koniec z przeliczaniem!).

W Mrozie skrzydełka z kurczaka kosztują 2,99 EUR (kg), pierś z kurczaka 6,99 EUR (kg), kiszone ogórki 2,99 EUR (kg), karkówka - 5,29 EUR (kg), schab 5,99 EUR (kg), kiełbasa podwawelska - 5,99 EUR, jogurt - 0,99 EUR, chrzan - 0,99 EUR, musztarda - 0,79 EUR , keczup - 2,09 EUR , masło - 2,49 EUR, śmietana - 0,99 EUR, chleb - 4 EUR, woda mineralna - 0,99 EUR, mrożonka warzywna - 1,79 EUR, pierogi - 1,99 EUR (paczka), kawa rozpuszczalna - 6,99 EUR (słoik), herbata - 1,39 EUR (paczka), przyprawy są po ok. 0,5 EUR za opakowanie.

Irlandia dla Polaków to kiedyś było eldorado. A dziś? Została zielona wyspa [reportaż z Dublina]
Jacek Rybka

- Kiedyś było taniej, ale i w Irlandii wszystko podrożało. Pamiętam, jak paliwo kosztowało 0,99 euro za litr, a dziś to 1,45 euro. Może niewiele, jak na tutejsze zarobki, ale praktycznie wszędzie trzeba jechać samochodem, więc idzie dużo benzyny - mówi Maciej.

„Kali iść”, „Kali dać” - taki angielski

Opowiada też, że choć Polacy są tu od lat (nie kojarzy żadnego, który by przyjechał w dwóch ostatnich latach), to nie wszyscy nauczyli się mówić płynnie po angielsku i dziś słychać w ich wykonaniu coś w stylu: „Kali iść”, „Kali dać”: - No, ale często są to osoby, które pracują tylko z Polakami i prywatnie też tylko z nimi spędzają czas.

- Zastanawia mnie, jak tacy rodzice pomagają dzieciom przy lekcjach - dziwi się Elżbieta, mama 10-letniego Piotrusia. Chłopiec chodzi do szkoły, w której uczniowie są aż 40 narodowości. To rekord w skali całego kraju.

Polskim emigrantom życie napisało różnie scenariusze. Wiadomo - jednym się udało, mają dobrą robotę i ciekawe życie, a inni do niczego przez te wszystkie lata nie doszli. Żyją dniem dzisiejszym, nieraz od imprezy do imprezy, mieszkają gdzieś wspólnie.

Elżbieta opisuje, jak wygląda tydzień niektórych rodaków na szmaragdowej wyspie: - W tygodniu praca, a w weekendy wypady do galerii handlowych. Są tacy, którzy niewiele w Irlandii widzieli, a to mały kraj i ma wiele do zaoferowania turystom. Wystarczą cztery godziny i jesteś na jego drugim krańcu. Tymczasem są tacy, którzy byli co najwyżej w Bray nad morzem. W znanym kurorcie, żabi skok od Dublina. Widać to po fotkach na Facebooku.

A może choć od czasu do czasu wypad na piwo do legendarnej dzielnicy Temple Bar, na południowym brzegu rzeki Liffey?

- Rzadkość, bo w Temple Bar jedno piwo w barze kosztuje 5-6 euro. Lepiej kupić w Lidlu, gdzie za ośmiopak Guinnessa płacisz 13 euro - dobrze kalkuluje Maciej.

Polacy w Dublinie myślą o powrocie do kraju?

- Nie..., a nawet, gdyby, to nie jest proste. Mamy zobowiązania w irlandzkich bankach, tutaj urodziły się nasze dzieci, są mieszane małżeństwa - wymienia Weronika. - To nie tak, jak wyjazd w tę stronę: spakowana walizka i do samolotu. Dziś wszystko wygląda inaczej. No i za granicą wciąż jednak żyje się łatwiej niż w Polsce. Oczywiście, po eldorado nie zostało ani śladu i dziś to bardziej trwanie. Jednak nam już nie przeszkadzają ani irlandzki deszcz, wiatr i nie dziwi, że trawa jest przez cały rok zielona. Jesteśmy też ciągle pod wrażeniem irlandzkiego luzu. W Polsce człowiek cały czas musi chodzić spięty.

Elżbieta jest pod urokiem irlandzkiej szkoły: - Nie ma presji, uczniowie nie uczestniczą w wyścigu szczurów, by mieć jak najlepsze świadectwa. Bardzo długo nie stawiają tutaj ocen, a wywiadówka nie jest dla rodziców koszmarem, jak mi często opowiadają mamy z Polski. Jedyny temat, który wolę przemilczeć, to służba zdrowia. Powiem tak - leczymy się u polskich lekarzy. Tyle w temacie...

Jak to jest w Irlandii na socjalu?

Budują osiedla dla tych, których nie stać na zakup mieszkania. Rząd irlandzki mocno wspiera budownictwo socjalne. Powstają całe osiedla takich mieszkań.

- Politycy mają świadomość, że ludzi, nawet gdy pracują, nie stać na domy za 300 tysięcy euro. Wśród nich są także Irlandczycy - komentuje Polka mieszkająca w Dublinie.

To dlaczego niektórzy mieszkają w przyczepach kempingowych i śpią w samochodach? - Bo trzeba przejść pewną procedurę. Takie mieszkania są dla każdego, kto nie zarabia ustalonej średniej socjalnej, a wielu nie zarabia. Jednak niektórzy nie umieją pochodzić koło tematu albo zwyczajnie im się nie chce. Bo te mieszkania nie są podane na tacy. Trzeba się postarać - pada odpowiedź.

Gdy ktoś traci pracę, może liczyć na zasiłek - np. może to być ok. 200 euro tygodniowo. Rodzice dostają też, podobne do naszego 500 plus, zasiłki na dzieci. Na każde dziecko, bez względu na dochody, przysługuje 140 euro miesięcznie.

W Irlandii mają darmową wodę. Jednak od czasu do czasu zdarzają się politycy, którzy próbują wprowadzić opłaty. Wtedy ludzie wychodzą na ulice i rząd wycofuje się z takich planów w obawie przed utratą elektoratu.

Irlandia dla Polaków to kiedyś było eldorado. A dziś? Została zielona wyspa [reportaż z Dublina]
Jacek Rybka

Jak żyje się Polakom w „drugiej Irlandii”? Po co komu cały ten Brexit?

"Drugiej Irlandii", znaczy brytyjskiej, z Belfastem.

- Przez Brexit z Belfastu do Polski już nie latają bezpośrednio żadne samoloty - narzeka pani Honorata, którą poznaję na lotnisku w Dublinie. - Musiałam więc na lotnisko w Dublinie przyjechać autobusem. Lecę do syna, do Gdańska. Wstałam o trzeciej nad ranem. Po co komu ten cały Brexit? Ludziom na pewno nie służy. Żyjemy w zawieszeniu. Niby mówią nam, że nic się nie zmieni, praca będzie, ale kto to wie na pewno? Niektórzy Polacy wyjechali z Irlandii Północnej do sąsiadów (co podniosło w ostatnim czasie ceny najmu w Dublinie - przyp. red.).

Irlandia dla Polaków to kiedyś było eldorado. A dziś? Została zielona wyspa [reportaż z Dublina]
Jacek Rybka

Pani Honorata to kobieta 50 plus: - Mieszka w Belfaście od 8 lat: - Wyjechałam do córki, która urodziła tutaj dziecko, żeby pomóc w wychowaniu wnuczki. Gdy mała podrosła, znalazłam pracę - sprzątam w hotelu. Nie mówię po angielsku. Najpierw dwa lata siedziałam na okrągło w domu z małą, a teraz pracuję z samymi Polakami. Nie miałam gdzie nauczyć się języka. W Belfaście nawet Czesi, Węgrzy czy Słowacy mówią po polsku. Naprawdę!

- Super, bo dzięki temu czuję się w Irlandii trochę jak w domu - podsumowuje pani Honorata.

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska