Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Istnieją "urodzeni mordercy"? Czy przestępcy mają inne geny?

rozmawiał Maciej Czerniak [email protected] tel. 52 32 63 142
Receptor androgenu tylko w 40 procentach wpływa na agresywne, nawet patologicznie agresywne zachowanie człowieka. Reszta to wpływ środowiska, w jakim żyje.
Receptor androgenu tylko w 40 procentach wpływa na agresywne, nawet patologicznie agresywne zachowanie człowieka. Reszta to wpływ środowiska, w jakim żyje. fot. sxc.hu
Rozmowa z Tomaszem Grzybowskim kierownikiem Zakładu Genetyki Molekularnej i Sądowej Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy.

- Genetyka sądowa to potężny oręż w walce z przestępczością? Czy to jednak wciąż metoda śledcza w powijakach?

- Przestępcy na pewno nie mogą spać spokojnie. Nawet jeśli polska policja nie dysponuje tak rozbudowaną bazą danych z DNA przestępców, jak na przykład śledczy z Wielkiej Brytanii. Tam jeszcze niedawno zakładano genetyczne "kartoteki" osobom, które weszły nawet w najmniejszy konflikt z prawem.

- W Polsce ten pomysł się nie przyjął?

- Dla stworzenia takiej bazy danych potrzebne jest społeczne przyzwolenie. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że zbieranie i systematyczne katalogowanie takich danych jak profile genetyczne trzeba pogodzić z prawem do prywatności. W moim przekonaniu wzorcową pod tym względem jest Narodowa Baza Danych Profili DNA ustanowiona w 1997 r. przez austriackie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych we współpracy z Instytutem Medycyny Sądowej Uniwersytetu w Innsbrucku. Dane personalne i profile DNA zostały w tej bazie całkowicie rozdzielone. Ministerialna jednostka zarządzająca bazą nie ma dostępu do próbek DNA, a laboratorium nie może mieć dostępu do danych osobowych.

- Jak wygląda praca genetyków? Powiedzmy, od momentu, gdy otrzymujecie zlecenie od policji na zbadanie jakiegoś śladu.

- To zależy, o jakich badaniach mówimy. Nasze ekspertyzy są dowodami w sprawach różnego typu. Od ustalania pokrewieństwa, w tym ojcostwa, poprzez identyfikacje szczątków ludzkich, analizy śladów biologicznych w przestępstwach na tle seksualnym, na zabójstwach kończąc.

- Załóżmy, że organ procesowy zleca genetyczne badanie ojcostwa. Od czego zaczynacie?

- Od weryfikacji tożsamości stron

- Matka widzi się z domniemanym ojcem?

- Tak, to konieczne. Do konfrontacji dochodzi tu, na miejscu, w Zakładzie Genetyki Molekularnej i Sądowej. Obie strony przybywają w tym samym czasie. Pobieramy od nich próbki biologiczne, matka i domniemany ojciec podpisują potwierdzenie, że byli świadkami pobrania materiału od nich i od dziecka. To niezwykle ważne dla sądu, który później traktuje naszą ekspertyzę jako dowód. Inaczej jest badaniach ojcostwa na zlecenie indywidualne.

- Na czym polega ta różnica?

- Przede wszystkim na tym, że w przypadku prywatnego ustalania ojcostwa, badanie może odbyć się właściwie anonimowo. Zleceniodawca może nam po prostu dostarczyć samodzielnie pobrane próbki, a my określamy ich profile genetyczne. A następnie wysyłamy wyniki. Konfrontacja nie jest wymagana. Taka analiza nie stanowi jednak dowodu dla organów procesowych. W końcu nikt poza zainteresowanym nie może potwierdzić, że dostarczone próbki faktycznie pochodzą od domniemanego ojca i dziecka.

- Ile kosztuje takie badanie?

- Około 850 zł za zbadanie dwóch próbek. Każda ekspertyza jest opatrzona analizą statystyczną. Wykluczenie ojcostwa jest absolutne, zaś potwierdzenia dokonuje się z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, tj. rzędu 99,9999 proc.

-Od czego zaczynacie w badaniach śladów w sprawie o gwałt? Z jakich próbek pobierany jest materiał genetyczny do takich badań?

- Zaczynamy najczęściej od weryfikacji obecności nasienia ludzkiego za pomocą odpowiednich testów biochemicznych. Wyjściowym materiałem do badań jest tu standardowo wymaz z dróg rodnych ofiary. Jeśli obecność nasienia zostanie potwierdzona, przeprowadza się tzw. różnicową izolację DNA. Pozwala ona na otrzymanie dwóch oddzielnych frakcji materiału genetycznego: męskiej - z plemników oraz żeńskiej - z komórek nabłonkowych. Obie frakcje analizuje się oddzielnie, uzyskując profile DNA właściwe dla kobiety i mężczyzny. Jednak sam fakt, że ofiara została zgwałcona, nie przesądza, że napastnik pozostawił swoje nasienie. Niejednokrotnie zostawia on jednak swoje komórki nabłonkowe. Jedynym wyjściem jest wtedy analiza DNA chromosomu Y, występującego tylko u mężczyzn. Jeśli w wymazie są komórki pochodzące od mężczyzny, badanie ukierunkowane na chromosom męski pozwala na określenie profilu napastnika. W przestępstwach na tle seksualnym medycy sądowi pobierają również od ofiar paznokcie, pod którymi mogą być fragmenty naskórka sprawcy, szukają na ich ciele niewielkich ugryzień, z których można zabezpieczyć ślinę napastnika, a niekiedy pobierają wymazy z jamy ustnej, przydatne ze względu na możliwość kontaktu oralno-genitalnego.

- Pobieranie DNA z włosów jest trudniejsze niż na przykład z naskórka?

- Jeżeli badamy świeży włos razem z cebulką, to ze znalezieniem materiału genetycznego nie ma problemu. Z cebulki i otoczki włosa izolujemy tak zwany jądrowy DNA. Jest go dość dużo, występuje w postaci długich łańcuchów, ale zarazem łatwiej ulega degradacji. Przecinają go na przykład enzymy bakteryjne. Sprawa się nieco komplikuje, jeżeli mamy do czynienia z włosem znalezionym przez śledczych na miejscu zbrodni, ale takim który samoistnie wypadł. Albo jego fragmentem. Sama łodyga włosa nie zawiera w ogóle tego - najczęściej poszukiwanego przez genetyków - jądrowego DNA. Są za to pewne ilości DNA znajdującego się w mitochondriach. Na szczęście dla genetyków sądowych, taki DNA jest bardziej trwały.

- To znaczy, po jak długim czasie mitochondrialne DNA może być jeszcze pomocne w rozwikłaniu kryminalnej zagadki?

- Jest możliwe ustalenie profilu genetycznego szczątków człowieka sprzed nawet kilkuset i więcej lat. Dostaliśmy kiedyś zlecenie analizy genetycznej zwłok, które po latach zostały przypadkowo znalezione w lesie. W latach 2000 - 2005 braliśmy udział w projekcie Międzynarodowej Komisji Osób Zaginionych. Chodziło o to, by ustalić profile genetyczne ofiar masowych mordów z 1995 roku w Srebrenicy, w byłej Jugosławii. Łącznie przebadaliśmy około trzysta szkieletów. To szalenie trudne zadanie, bo szczątki były niekompletne, często kości wymieszane ze sobą. Głównie za sprawą Serbów, którzy po masowych egzekucjach próbowali zacierać po sobie ślady, szczątki były przenoszone w różne miejsca...

- To znaczy, pojak dlugim czasie mitochondrialny DNA może być jeszcze pomocny w rozwikłaniu kryminalnej zagadki?

- W pewnych sytuacjach możliwe jest ustalenie profilu ze szczątków człowieka sprzed kilkuset, a nawet kilkudziesięciu tysięcy lat. Bez większych przeszkód w naszym zakładzie badaliśmy mitochondrialny DNA ze szczątków ludzkich znalezionych w lesie, sprzed kilkudziesięciu lat. Analizy tego rodzaju przydatne są również wtedy, gdy szczątki nie są bardzo stare, ale zawarty w nich DNA jądrowy jest silnie zdegradowany. Przykładowo, w latach 2000-2004 braliśmy udział w projekcie Międzynarodowej Komisji Osób Zaginionych. Chodziło o to, by ustalić profile genetyczne ofiar masowych mordów w byłej Jugosławii, przede wszystkim z masakry w Srebrnicy z 1995 roku. Łącznie przebadaliśmy około trzysta szkieletów. Było to szalenie trudne zadanie, bo szczątki były niekompletne, a fragmenty kości które otrzymywaliśmy były małe. Ponadto materiał kostny był silnie wymieszany, głównie za sprawą Serbów, którzy po masowych egzekucjach próbowali zacierać po sobie ślady, szczątki były przenoszone w różne miejsca...

- Wróćmy do kryminalistyki. Przestępcy mają inne geny?

- Możliwe, że niektóre warianty genów są zasocjowane z zachowaniami agresywnymi. Niedawno w Indiach przeprowadzono badania na kilkuset gwałcicielach i zabójcach. Okazało się, że dominujący u nich wariant genu receptora androgenu wyglądał nieco inaczej niż w grupie losowo wybranych osób, które nie miały żadnego konfliktu z prawem.

- Istnieją zatem "urodzeni mordercy"?

- Niezupełnie. Agresywne zachowania człowieka są tylko w ok. 40 procentach uwarunkowane genetycznie. Reszta to wpływ środowiska, w jakim żyje - rodziców, znajomych czy życiowych doświadczeń.

- To prawda, że w zakładzie genetyki w Bydgoszczy były w połowie lutego badane szczątki zmarłego w 1977 roku Stanisława Pyjasa?

- Tak. Z tego, co mi wiadomo, to badania będą musiały być jeszcze uzupełnione. Pracowali nad nimi genetycy z Bydgoszczy, Gdańska i Krakowa.

Cały wywiad przeczytasz w magazynowym wydaniu Gazety Pomorskiej.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska