https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Deptuła - Mój biznes - "Dwie twarze RP"

Wciąż jestem pod wrażeniem wtorkowego wykładu Profesora Władysława Bartoszewskiego na Uniwersytecie Warszawskim.

Były to "Refleksje świadka stulecia" - barwna, mądra opowieść o pięknym, przyzwoitym życiu w traumatycznym XX wieku. Z tej intelektualnej uczty można było wyciągnąć tylko jeden wniosek: warto być przyzwoitym. Jednak Profesor zwrócił uwagę na pozornie subtelną różnicę. Nie mówił o tym, czy "opłaca się" być przyzwoitym, ale czy "warto" takim być.

Podczas wykładu pewien młody człowiek zapytał Profesora, dlaczego po 1989 r. nie wstąpił do żadnej partii. Profesor odparł, że nie widzi siebie tam, gdzie wszyscy tak samo myślą, maszerują i śpiewają partyjny hymn: "Czuję się w jakimś stopniu uczestnikiem krajowej i międzynarodowej partii ludzi dobrej woli, tolerancyjnych i życzliwych innym. Nie cierpię nienawiści i nadczujności, niezależnie od tego, czy ma podłoże klasowe, rasowe czy partyjne". Opowiedział też pyszną anegdotę, w jaki sposób uratował twarz niemieckiego polityka, kanclerza Helmuta Kohla. Jest lipiec 1995 roku. Kanclerz przyjeżdża do Polski a Profesor, podówczas minister spraw zagranicznych, proponuje gościowi symboliczną wizytę pojednania w Oświęcimiu.

- Przecież ja już tam byłem! - zdziwił się Kohl.
- Hm, ja też tam byłem! - odpowiedział Profesor, więzień KL Auschwitz. Później tłumaczył to tak: "Zawsze trzeba poddać dyplomatyczne wyjście każdemu, żeby mógł zachować twarz".

Piszę o tym dlatego, że na zakończenie dwuletniej kadencji dwóch takich, co chcieli ukraść Polskę, pokazało swoje prawdziwe twarze. Przepełnione nienawiścią o - jakby powiedział Profesor - partyjnym podłożu. Aż boję się użyć słów "bracia Kaczyńscy", gdyż Jarosław ustalił, że to zaledwie "zjawisko biologiczne", a nie "kategoria polityczna". Rzecz jasna zupełnym przypadkiem (też biologicznym) jest fakt, iż jeden został premierem, a drugi - prezydentem. W sumie oba tytuły to rzeczywiście niezwykła ciekawostka (biologiczna). Ale Jarosław Kaczyński chyba się zbytnio zagalopował mówiąc, że "w Polsce nie ma braci Kaczyńskich". Byłby to nadmiar szczęścia. Nic więc dziwnego, że prezydent - brat i nie brat - nie chce złożył gratulacji Donaldowi Tuskowi. Woli to zrobić na sali sądowej, podczas rozprawy o "niebywałe chamstwo" polegające na nazywaniu braci "braćmi". Donald Tusk najpewniej przegra, ratując przy okazji twarz bliźniakom.

Bo nie jest w stanie udowodnić, że braci Kaczyńskich nie ma.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska