Wydał na nią - na moje oko - ze 200 tysięcy PLN. Badaczom wyszło, że za nieboszczki Ludowej chlaliśmy ponad 8 litrów spirytusu na zapijaczony łeb komucha!
Nie da się ukryć, że i ja, jako reżimowy wówczas dziennikarz, miałem niemały w tym udział. Wypalałem sobie krtań "Baltic Vodką", co z Bałtykiem łączyła tylko choroba morska. Piło się też coś bardziej patriotycznego - "Vistula Vodkę" - też kończyło się chorobą morską, a to coś przypominało w smaku wiślany szlam zaprawiony denaturatem.
Podczas konferencji brylował niejaki Krzysztof Kosiński dowodząc, że tak naprawdę nadwiślańska ludność zaczęła chlać okowitę dopiero za czarnej nocy komuny. I byłbym naprawdę wdzięczny badaczom IPN za te niebywałe odkrycia, gdyby nie informacja z ostatnich dni: ludność III (ewentualnie - do wyboru IV RP) chleje prawie 10 litrów czystego spirytusu rocznie! Zaledwie dekadę temu zajmowaliśmy w tej konkurencji 16 miejsce, a dziś... dobijamy do pierwszej dziesiątki. W ubiegłym roku wydaliśmy na gorzałkę ponad 22 miliardy złotych, tj. sto razy więcej niż roczny budżet IPN. Od biedy część winy można zrzucić na rządy Kwaśniewskiego i SLD, ale spożycie alkoholu gwałtownie wzrosło za rządów braci Kaczyńskich! Nawet jeśli lwią część winy zrzucić na komuszy układ, to i tak będzie mało.
Mam zatem dla IPN poważną propozycję: otóż zorganizuję konferencję naukową pt. "Alkohol w IV RP. Przyczyny i rola spożywania alkoholu w postkomunizmie. Studium krytyczne".
Wezmę niedużo, góra 20 - 30 tys. złotych, czyli tysiące razy mniej co roczny budżet IPN. Plus pół litra od prezesa IPN.