W wyborach 2006 roku w pierwszej turze uzyskał 21-procentowe poparcie (4825 głosów). W drugiej - przegrał wyraźnie. Głosowało na niego jednak ponad 5 tys. mieszkańców. 4 lata później "dogrywki" już nie było. Jacek Olech jednak znów osiągnął drugi wynik i 20-procentowe poparcie (4380 głosów). Można więc śmiało stwierdzić, że ma w Inowrocławiu swój stały elektorat.
Czytaj: Tego nikt się nie spodziewał. Urszula Iwicka idzie do wyborów razem z Ryszardem Brejzą!
W najbliższych wyborach nie wystartuje w batalii o fotel prezydenta. Dlaczego?
- Do pewnych decyzji trzeba dojrzeć. Nie ukrywam, że przez wiele lat marzyłem o tym, żeby zostać prezydentem. Miałem swoje pomysły. Jestem bardzo dobrze przygotowany do tego, by pełnić tę funkcję. Chciałem swoje doświadczenie i wiedzę przełożyć dla tego miasta. Doszedłem do wniosku, że trzeba ustąpić miejsca młodszym. Lepiej to zrobić teraz, gdy możemy im jeszcze służyć radą - wyznaje 57-letni samorządowiec.
Przekonuje, że prezydentem Inowrocławia powinien być ktoś, kto dotychczas był przedsiębiorcą. - Mówiłem już o tym rok temu. Wówczas nie wskazywałem nazwiska. Chcę, żeby Inowrocławiem rządził ktoś, kto wie jak prowadzić firmę, żeby starczyło co miesiąc na opłaty i pensje dla pracowników, a dopiero na koniec dla niego, gdy jest zysk. Żeby wiedział, iż dochody to trzeba sobie przede wszystkim wypracować - tłumaczy.
Dlatego w najbliższych wyborach poprze Marcina Wrońskiego. - Na nic za to poparcie nie liczę. Bo nie mam takich zamiarów, żeby wrócić do pracy w urzędzie - przekonuje.
Nie oznacza to jednak, iż rezygnuje z polityki. O mandat do Rady Miejskiej nie powalczy. Spróbuje dostać się do Rady Powiatu. Skąd ta decyzja? Nie da się ukryć, iż Jacek Olech źle ocenia rządy Ryszarda Brejzy w mieście. Punktuje go już od wielu lat. Pisaliśmy o tym na naszych łamach wielokrotnie.
Teraz zauważa, iż prezydent i środowisko z nim związane mocno przygotowuje się do przejęcie władzy w powiecie. - Dlatego za swój obowiązek uważam bronić powiatu przed zakusami rodziny prezydenta. Zaznaczam, iż słowa "rodzina" nie używam w sensie familijnym, ale politycznym - podkreśla.
Do wyborów startuje z listy PSL, choć nie jest członkiem tej partii. Podkreśla, że nie będzie tylko pionkiem w grze, ale aktywnym jej uczestnikiem. Nie da sobą sterować. - Mam już taki charakter, że w polityce jestem dużym samotnikiem - wyznaje.
Czytaj e-wydanie »