Rozmowa z Tomaszem Zawiszewskim, zastępcą dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Bydgoszczy
- W lutym zmieniły się przepisy. W efekcie urzędy pracy mogą zlecić agencjom zatrudnienia, by to one znalazły wakaty dla bezrobotnych. Ostatnio rozpoczęliście współpracę z jedną z bydgoskich firm. Komu chcecie pomóc?
- Wytypowaliśmy siedmioro bezrobotnych głównie z Bydgoszczy. Mają od 26 do blisko 60 lat, doświadczenie w różnych zawodach oraz wykształcenie podstawowe, zawodowe lub nawet wyższe. Nie mogą znaleźć pracy, bo jest to na przykład matka samotnie wychowująca dziecko lub osoba mająca ponad 50 lat. Współpraca z agencją ma tę zaletę, że możemy dotrzeć do większej liczby pracodawców. Sami nie bylibyśmy w stanie tego zrobić.
- Na czym polega pomoc agencji?
- Ma ona trzy miesiące na znalezienie bezrobotnemu pracy. Termin mija 15 sierpnia. Na razie wszystkie wybrane przez nas osoby są bezrobotne.
- Ile zapłacicie za usługi firmy?
- Agencja dostanie pieniądze dopiero, gdy były bezrobotny przepracuje rok na umowie o pracę. Zgodnie z przepisami, opłata za usługi pośrednika wynosi 150 procent przeciętnego wynagrodzenia, czyli około 4,5 tys. zł od osoby.
- To całkiem spora suma.
- Niekoniecznie. Jeśli wyślemy bezrobotnego na półroczny staż, to zapłacimy za niego 4,7 tys. zł. O tysiąc złotych mniej kosztują sześciomiesięczne prace interwencyjne. Zaś doposażenie jednego stanowiska pracy, to koszt rzędu blisko 18 tys. zł.
- Nie obawiacie się zarzutów, że urząd pracy jest niepotrzebny, bo może go zastąpić agencja?
- Nie jest to wykluczone. Trzeba jednak pamiętać, że agencja może pomóc osobom, które posiadają kwalifikacje lub doświadczenie, ale nie mogą znaleźć pracy z innych powodów. Na przykład dlatego, że ostatnie lata spędziły w więzieniu. Tymczasem większość bezrobotnych potrzebuje pomocy, której nie udzieli im agencja. Jesteśmy potrzebni, bo między innymi organizujemy bezpłatne szkolenia, finansujemy staże i przyznajemy dotacje na uruchomienie własnej firmy.
