Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak długo zadymiarze będą bezkarni?!

DARIUSZ KNOPIK [email protected] tel. 52 32 63 194
Po raz drugi w ciągu 8 miesięcy na bydgoskim stadionie doszło do chuligańskich awantur. We wtorek obiekt niszczyli przede wszystkim kibole Lecha.
Po raz drugi w ciągu 8 miesięcy na bydgoskim stadionie doszło do chuligańskich awantur. We wtorek obiekt niszczyli przede wszystkim kibole Lecha. fot. Paweł Skraba
Wydarzenia, które miały miejsce w Bydgoszczy po meczu Lecha z Legią, pokazały słabość prawa wobec stadionowych chuliganów.

Karomierz

Karomierz

od 2000 zł kary za niestosowanie się do poleceń służb, wnoszenie i posiadanie napojów alkoholowych.

do 3 lat pozbawienia wolności za wdarcie się na teren rozgrywania spotkania

do 2 lat pozbawienia wolności za rzucanie przedmiotami i naruszenie nietykalności cielesnej służb ochrony i informacyjnych.

od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności za zakrywanie twarzy celem uniemożliwienia lub utrudnienia identyfikacji.

W Polsce obowiązuje ustawa o bezpieczeństwie masowym z marca 2009 roku. W opinii fachowców i polityków jest ona właściwa i daje argumenty do ręki w walce z łamiącymi prawo. Wystarczy choćby prześledzić karomierz wykroczeń, który przedstawiamy w ramce. Wniewiele z niej jednak wynika. A ci, którzy rozrabiają na stadionach czują się bezkarni. Dlaczego tak jest?

- Nie wysokość kary, a jej nieuchronność jest decydująca - twierdzi Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy. - Teraz w gestii ustawodawców jest, by zastanowić się czy mamy właściwe prawo czy trzeba je zmienić - dodaje prezydent.

Długie postępowanie

Pod koniec sierpnia ub.r. na stadionie Zawiszy doszło do zamieszek podczas meczu Pucharu Polski z Widzewem Łódź. Okazało się, że do końca marca 2011 roku prokuratura zakończyła postępowanie i postawiła zarzuty zaledwie 36 osobom. Pod koniec kwietnia odbyła się rozprawa, ale została przełożona na 31 maja. Winni zostaną więc ewentualnie skazani dopiero po 9 miesiącach. To bardzo długi czas w świadomości społecznej.

Przy stadionowych zadymach nie tylko nieuchronność, ale przede wszystkim szybkość wymierzenia kary jest ważna. To pokazałoby, że państwo radzi sobie z chuliganami.

Przykład z Anglii

Jak radzić sobie ze stadionowymi bandytami pokazuje przykład z Anglii. Przez lata kibice z Wysp byli postrachem. Wszystko zmieniło się pod koniec lat 80-tych pod rządami Margaret Thatcher. Wprowadziła zmiany w prawie. Surowe kary (zazwyczaj bardzo wysokie grzywny) wymierzane są natychmiast. Delikwent jest wyprowadzany ze stadionu i doprowadzany na najbliższy komisariat.
Na angielskich stadionach nie ma możliwości, by ktokolwiek nie był możliwy do zidentyfikowania. Zabronione jest zakładanie kapturów i zasłanianie twarzy szalikami. Dlatego system monitoringu działa skutecznie. U nas, niestety, ze względu na niestosowanie się do obowiązującego prawa - zawodzi.

Bezsilność ochrony

Bydgoskie zadymy z sierpnia i maja pokazują jeszcze jeden problem: bezsilność ochrony w starciu z chuliganami.

Litera prawa ustawy stanowi, że organizator imprezy wynajmuje firmę ochroniarską, która ma dbać o porządek. Jednak rzeczywistość bardzo odbiega od prawnej teorii. Osoby wchodzące na stadion wnoszą nie tylko zakazane race i petardy, ale także alkohol. Po meczu Lecha z Legią na stadionie walały się butelki po wódce. To pokazuje, że zawodzą systemy kontroli. - Przeprowadzimy specjalne dochodzenie jak pracowały służby ochroniarskie - zapewnia Eugeniusz Nowak, prezes Kujawsko-Pomorskiego Związku Piłki Nożnej.

Ochroniarze nie są w stanie powstrzymać stadionowej hordy. Dlatego w sierpniu chuligani bili się na trybunach i demolowali stadion, a przedwczoraj wyżywali się, będąc na murawie. Tam zniszczyli część ekranów reklamowych oraz poprzecinali kable telewizyjne.

Dopiero pojawienie się policji uspokoiło sytuację. Coraz częstsze są głosy, by wrócić do sytuacji sprzed lat, kiedy to policjanci zabezpieczali mecze, a nie firmy ochroniarskie. Przecież policja tak czy inaczej jest zaangażowana w całe przedwsięwzięcie. Prezes Nowak twierdzi, że taka sytuacja ma miejsce na stadionie Pogoni Szczecin i tam nie dochodzi do burd.

Zżyci z klubem

Polskim problemem jest fakt, że kluby i także piłkarze nie chcą odciąć się od chuliganów. Przykład "Starucha" z Warszawy jest znamienny. Uderzył w twarz Jakuba Rzeźniczaka, piłkarza Legii, a kilkadziesiąt dni później właśnie z tym zawodnikiem świętował zdobycie Pucharu Polski. Swoistym kuriozum jest też fakt, że policja prosi PZPN o sprzedaż biletu dla "Starucha".

Na trybunie VIP można było dostrzec przywódców grup kibicowskich siedzących niedaleko prezydentów Poznania, Bydgoszczy czy ministra sportu. Tak się dzieje zresztą na innych meczach. Zawsze dziwnym trafem ci ludzie znajdą się w najlepszym towarzystwie. - Nie wiem koło kogo siedziałem - wyjaśniał prezydent Bruski. - Dostałem zaproszenie na konkretne miejsce i na nim usiadłem. Kto był obok mnie lnie wiem - dodał.

Padają propozycje surowego karania nie tylko kibiców, ale także klubów. To miałoby zachęcić właścicieli drużyn, by odcięli się od zadymiarzy. Jednak trudno wierzyć, by PZPNł się na tak radykalny krok, ponieważ kluby mają wciąż wiele do powiedzenia. Świadczy o tym choćby proces licencyjny, kiedy przyznaje się ją, pomimo że klub nie spełnia wymogów.

Dwie kartki dla polityków

We wtorkowy wieczór politycy dostali dwie kartki od kibiców. Chwilę po rozpoczęciu meczu tysiące kibiców opuściło trybuny w proteście - ich zdaniem - restrykcyjnej polityce rządu wobec nich. Zresztą ta akcja trwa już od kilku tygodni. Drugą kartkę pokazali w trakcie meczu i po jego zakończeniu, kiedy łamali przepisy ustawy (odpalali race, wbiegli na murawę, wyrywali krzesełka, niszczyli ogrodzenia i bramy wejściowe).
Przeciwnicy rozmów ze środowiskami kibicowskimi dostali argument do ręki.

Smutna konstatacja jest taka, że problem chuligaństwa na stadionie jest nierozwiązalny dla żadnej ekipy rządowej, bez względu na opcję polityczną czy też rozmaite koalicje.

Premier Donald Tusk już chwilę po zajściach na stadionie Zawiszy zlecił przygotowanie specjalnych raportów ministrowi spraw wewnętrznych i administracji oraz ministrowi sprawiedliwości. Ciekawe czy teraz znowu skończy się na pogrożeniu palcem? Bo z reguły jest tak, że politycy przez kilka dni przed kamerami mówią o naprawie sytuacji, a potem temat spada. Aż do następnej zadymy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska