https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak gwiazdy spędzają Boże Narodzenie

Jadwiga Gryn spędzi święta ze swoim chłopakiem
Jadwiga Gryn spędzi święta ze swoim chłopakiem Fot. oko
Do niektórych w święta z prezentami przychodzi nie tylko Gwiazdor, ale i Aniołek, Diabełek i do tego jeszcze Dzieciątko Jezus.

Fot. oko

Państwo Polkowie
Państwo Polkowie

Państwo Polkowie

Inne nie muszą przebierać się za Świętego Mikołaja, bo rozdawanie podarków bierze na siebie dorosły syn.

Magdalena Zawadzka: Syn zamiast Świetego Mikołaja
- Tegoroczne Boże Narodzenie spędzę, jak zawsze, w domu, z rodziną - zdradza aktorka Magdalena Zawadzka. - Mamy swoją prawdziwą, koniecznie dużą choinkę i swoją Wigilię. Najpierw zasiadamy do świątecznego stołu z najbliższymi. Odkąd umarł mój tata, jest nas czworo: mama, mąż (Gustaw Holoubek - przyp. red.), syn (Jan Holoubek - przyp. red.) i ja. Potem na herbatę czy kawę przychodzi dalsza rodzina i przyjaciele. Mój dom jest dla nich zawsze otwarty.

Co do ulubionych potraw, to muszę przyznać, że przepadam za śledziami, od których zaczynam wigilijny posiłek. Ogromnie lubię też karpia, zarówno w galarecie, jak i smażonego. A potem nie jestem w stanie zjeść już nic więcej (śmiech). Wszystkie dania staram się przygotować sama. Ale i tak - niezmiennie - ostateczny kształt każdej potrawie nadaje moja mama. Zawsze coś dosmaży, doprawi.
Prezentami obdarowujemy się nimi między daniami podstawowymi a ciastami. Nie udajemy, że przyszedł do nas Święty Mikołaj. Szafarzem jest mój syn Jasiek, który częstuje winem i prezentami.

Niestety, nie podoba mi się to, że Boże Narodzenie stało się bardzo komercyjne. Zwłaszcza Wigilie, które odbywają się przed Wigilią. Mam na myśli te w teatrze, pracy czy na planie. To wszystko odbiera mi smak nadzwyczajnych potraw, które kiedyś jadało się tylko wtedy, gdy na niebie zaświeciła pierwsza gwiazdka. Teraz, po tygodniu poprzedzającym Boże Narodzenie, przepełnionym świątecznym jedzeniem, spotkaniami, światełkami i Świętymi Mikołajami, czar pryska. No, ale nie ma na to rady. Cieszmy się tym, co mamy.

Jadwiga Gryn: Pierwsze święta u siebie
- To będzie moja pierwsza gwiazdka w nowym mieszkaniu w Warszawie - cieszy się Jadwiga Gryn z "M jak miłość". - Spędzę ją wspólnie ze swoim chłopakiem Ziemowitem (Wasielewskim - również aktorem - przyp. red.). Chciałabym, żeby choć trochę przypominała tę z mojego rodzinnego domu. Na bardzo tradycyjne święta przyjdzie czas, gdy w naszym życiu pojawi się dziecko. Warto, żeby od najmłodszych lat poznawało magię Bożego Narodzenia. Nigdy dotąd nie gotowałam sama na święta. Dostawałam tylko dyspozycje od mamy. Na szczęście nie grozi nam katastrofa kulinarna, bo Ziemowit jest kucharzem (śmiech).

W mojej śląskiej rodzinie podczas świąt wszystko ma swoją kolejność, a potrawy powstają z przepisów przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Przygotowujemy na przykład makiełki, które składają się z maku, miodu, bakalii i macy. Robimy też uszka smażone na głębokim oleju, a nie gotowane. Na wigilijnym stole jest zawsze dwanaście potraw i - oczywiście - trzeba każdej spróbować. Od stołu można wstać dopiero, gdy ostatnia osoba skończy jeść. Potem patrzymy, co los szykuje nam na przyszły rok. Pod każdym talerzem są łuski karpia i monety. Nominał przekłada się na zasobność portfela, oczywiście, do kolejnej Wigilii.

Koniec jedzenia to ważny moment. Zaczynamy śpiewać kolędy, by zagłuszyć przygotowania Świętego Mikołaja. Zawsze ktoś z rodziny się za niego przebiera. Każdy prezent trzeba wykupić. Mój tata jest znany z tego, że strasznie fałszuje, więc najczęściej musi śpiewać. A babcia zazwyczaj pląsa w hawajskim tańcu. Za każdym razem jest bardzo zabawnie.

W pierwszy dzień świąt prezenty rozdaje Aniołek. O piątej rano wszyscy biegną pod choinkę, żeby zobaczyć, co pod nią leży. Potem podarki wręcza Diabełek, którego sami wymyśliliśmy, a ostatnie, następnego dnia, przynosi Dzieciątko Jezus. Te prezenty są symboliczne. Zazwyczaj robimy je sami. Wszystkie od serca.
Boże Narodzenie kojarzy mi się także ze sprzątaniem. Tydzień przed świętami robimy takie porządki, że w każdym, nawet najbardziej niedostępnym, zakamarku błyszczy! To jest katorżnicza praca. Wszyscy potem ledwo dyszą. Ma to też dobre strony, bo rozładowujemy przed świętami wszelkie konflikty (śmiech).

Bożena Dykiel: Żadnych palm w Wigilię!
- Absolutnie nie wyobrażam sobie świąt Bożego Narodzenia w ciepłych krajach pod palmami - powiada Bożena Dykiel. - Tylko u nas, w Polsce, mają one ten specyficzny urok i klimat, który pamiętam jeszcze z czasów swojego dzieciństwa. Nie dość, że wspaniały zapach Bożego Narodzenia przywołuje na myśl najcudowniejsze wspomnienia, to jeszcze dodaje mi energii.

Może wszystkich zdziwię, ale już dawno zrezygnowałam z przygotowywania 12 tradycyjnych dań. Powód jest oczywisty: moja rodzina nie była w stanie przejeść tego wszystkiego. Zawsze jednak muszę mieć barszcz czerwony, który robię tydzień przed Wigilią, śledzie na różne sposoby (należy kupować je grube, tłuste i jasne), karpia w galarecie, sałatkę kartoflaną i postną kapustę z grzybami. W pierwszy dzień świąt delektujemy się pieczoną indyczką.

Co bardzo istotne: niczego nie zostawiam na ostatnią chwilę! Dzięki temu od ładnych paru lat udaje mi się zasiadać do stołu bez pośpiechu, ze zrobioną głową, makijażem i zadbanymi paznokciami. Natomiast przed samymi świętami funduję sobie głodówkę oczyszczającą. Potem bez poczucia winy objadam się różnymi pysznościami i nie narzekam, że przybyło mi kilogramów.

Daria Widawska: Choinka do sufitu
- Wiem, że to nieekologiczne, ale w święta obowiązkowo musi u mnie stanąć prawdziwa choinka - mówi aktorka Daria Widawska. - Jestem przyzwyczajona do dużych, czterometrowych drzewek, bo zawsze mieliśmy takie w domu rodziców w Gdyni. Teraz mam półtorametrowe, na miarę wysokości mojego mieszkania (śmiech).

W święta bardzo dużo śpiewamy. Lubię wszystkie kolędy oprócz jednej Gdy byłam mała, miałam zagrać w przedszkolu Matkę Boską. Moja mama poszła do fryzjera, dała mojemu ojcu śpiewnik i powiedziała, żeby mnie nauczył "Lulajże, Jezuniu". Nie wspomniała tylko o tym, ilu zwrotek, a było ich 15 albo 17Gdy mama wróciła, umiałam cały tekst, ale z nadmiaru wrażeń dostałam wysokiej gorączki i bardzo się rozchorowałam. Przez to ostatecznie nie zagrałam Matki Boskiej. Ale wszystkie zwrotki "Lulajże, Jezuniu" znam do tej pory (śmiech).

Najbardziej spektakularny prezent dostałam, gdy byłam trzylatką. Proszę sobie wyobrazić, że w 1980 roku Mikołaj sprezentował mi enerdowski wózek dla lalek w kolorze ciemnego różu z białymi kwiatami po bokach!
Lalka, która w nim była, piła mleko z butelki, a potem wydalała je do pieluchy. Nikt takiej nie miał! Przez tydzień nie wychodziłam z pokoju.

Edyta Olszówka: Duchowe przeżycie
- Staram się żyć z dnia na dzień i nie wyprzedzać myślami tego, co mnie spotka - twierdzi Edyta Olszówka. - Dlatego Bożym Narodzeniem cieszę się dopiero, gdy nadejdzie. Jeszcze nie wiem, gdzie spędzę Wigilię. Wszystko wyjaśni się w ostatniej chwili. Prawdopodobnie gdzieś wyjadę, jak w zeszłym roku. Moje święta rzadko są tradycyjne.

Nie przeszkadza mi przedświąteczne zamieszanie w sklepach. Lubię dzwonki, czapki Mikołajów, światełka. Uważam jedynie, że nie należy demonizować zakupów. Niektórzy doprowadzają się do histerii, a trzeba w tym znaleźć przyjemność.
Święta to przede wszystkim duchowe przeżycie. Mobilizują mnie, żeby trochę zwolnić i pomyśleć. Zawsze jest to szansa na wybaczenie, rozpoczęcia czegoś od nowa czy miłość.

Gdy byłam mała, patrzyłam na Boże Narodzenie przez inny pryzmat. Pamiętam, że kiedyś dostałam lodziarnię, dosyć sporą, wielkości wózka dla lalek. Jadąc na kółkach, grała, a ja mogłam nakładać plastikowe lody. To był niesamowity prezent. Byłam zachwycona, bo nawet nie wyobrażałam sobie, że mogę coś takiego znaleźć pod choinką!

Teraz dość trudno trafić z prezentem dla mnie, bo nie przykładam wagi do przedmiotów i nie lubię, gdy jest ich za dużo w moim bezpośrednim otoczeniu. Czasami jednak udaje się komuś mnie zaskoczyć. Na przykład ostatnio dostałam świetne kadzidła japońskie z naturalnych składników. Przepięknie pachną.

Piotr Polk: W oczekiwaniu na dzwonek
- Wprowadziłem w moim domu nowy zwyczaj - chwali się Piotr Polk. - Przed każdym Bożym Narodzeniem kupuję dodatkową przezroczystą bombkę i mobilizuję wszystkich do tego, aby przy wigilijnym stole napisali na karteczce życzenie na przyszły rok. Potem chowamy je do bombki i wieszamy na choince. W tym roku zrobimy to już po raz siódmy i - mam nadzieję - nie ostatni. To jest niewiarygodne uczucie, gdy na przystrojonym drzewku wiszą bombki sprzed paru lat z energią naszych życzeń. Na razie ich nie ruszamy, ale może kiedyś trzeba będzie je zbić, żeby przeczytać, o czym marzyliśmy.

W mojej rodzinie prezenty rozdaje Dzieciątko Jezus. Gdy już je zostawi pod choinką" dzwoni dzwoneczkiem. Gdy byłem dzieckiem, babcia zawsze brała szklankę i łyżeczkę i dawała nam sygnał, że już po wszystkim. Czekałem na tę chwilę z wielką niecierpliwością.

Anna Wiejowska, Kuba Zajkowski

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska