Media spekulowały wcześniej, że nasz symbol - Lech Wałęsa obraził się na rządzących w kraju i za granicą, a jak już były pan prezydent złapie focha, to mamy do czynienia z ciężkim przypadkiem. Może obrazić się jak nic.
A tu - proszę - zdążył porozmawiać i przekonać do swojego zdania prezydenta Obamę, a później dojechać do Mławy. Brawo! Czy prezes Jarosław Kaczyński nie mógł postąpić podobnie? Umówić spotkanie np. w Pcimiu Dolnym i dyplomatycznie zniknąć w czasie uroczystości lub w ogóle nie stawić się na nie? Wariant "alergiczny" jakoś nikogo nie przekonuje. Tym razem inżynierowie sukcesów PiS zawiedli (czy tylko w tym momencie?), ale bądźmy szczerzy - nie tylko my mamy takie problemy.
Przeczytaj także: Miliard dolarów Ameryka zapłaci armii USA
Oto dziś z okazji 70. rocznicy lądowania aliantów w Normandii liderzy z kilkunastu państw przylecą do Francji, by oddać hołd poległym. Będzie tu również prezydent Putin, który po aneksji Krymu stracił zaproszenia na salony. Teraz będą się z prezydentem Obamą unikać i obchodzić. Już samo zaproszenie przywódcy Rosji do Normandii było ryzykowne. Popatrzy on na grupy rekonstrukcyjne i jeszcze zamarzy, żeby zrobić drugi desant, bo przecież zdolny jest do wszystkiego.
A najbardziej mi żal trzech naczelników stołecznej policji, którzy zostali odwołani za nadużywanie alkoholu podczas wizyty Obamy w Polsce. Przecież Obama przyleciał na nasze święto wolności. Podkreślam - święto. A my - nie tylko w święta - zawsze znajdziemy powód do świętowania i wbrew temu, co mówią inni - wiemy, jak świętować. Naczelnicy poszli w tango i wznieśli toast za 25-lecie. Czyż przywódcy państw nie wznosili podobnych? Oni mogli, a naczelnicy nie? I jakoś nikt ich z roboty nie wywalił!
Więcej wartościowych tekstów na www.pomorska.pl/premium
Czytaj e-wydanie »