O małpich ruchach polityków odpowiadających za gospodarkę świadczy to, że już dwa lata temu Polska kupiła w Katarze skroplony gaz, który sobie pływał w tankowcu czekając na uroczyste otwarcie. Innymi słowy - kupiliśmy gaz, kiedy w Świnoujściu nie wysechł dobrze cement pod kamieniem węgielnym (a, wcześniej była kłótnia o patrona gazoportu - miał zostać ochrzczony imieniem Lecha Kaczyńskiego, ale ktoś się nie zgodził). Wreszcie gazoport zaczął powstawać, ale z dwuletnim poślizgiem.
Ostatni raport NIK w sprawie gazoportu (czyli naszego bezpieczeństwa energetycznego) nie pozostawia wątpliwości - bałagan, brak przewidywania, kretyński przetarg, marnotrawstwo, słowem - dwa i pół miliarda zł strat, jak do tej pory. Czy w Polsce nie można choć sztandarowych budów porządnie wykonywać? Proszę wskazać mi jedną porządną polską inwestycję, która była ukończona w terminie i przynosiła zyski...
Prawdę mówiąc przestaję wierzyć, że doczekam takiego dnia. Tymczasem w naszym grajdole trwa prezydencka, a wkrótce parlamentarna kampania wyborcza.
Jedni będą mówili o ważnych filarach programów (przede wszystkim: zdrowia, szczęścia, pomyślności), inni nieszczerze zatroskani dolą szaraka Polaka będą obiecywać gruszki na wierzbie. Później będzie świetne expose nowego premiera, nowy skład gabinetu, wymiana ludzi w spółkach skarbu państwa. I wszystko pozostanie, jak dawniej. Ile się trzeba narobić, by wszystko zostało po staremu.