Jak zakaziła się pierwsza śmiertelna ofiara koronawirusa w Piotrkowie? Zanim zmarła, czekała na test i... zakażała rodzinę 30.04.2020
Chorej na koronawirus odmówiono testu.
Dramat rodziny zaczął się pod koniec marca. Wtedy córka zmarłej - na swoją usilną prośbę - została objęta kwarantanną. Kobieta miała kontakt z osobą zakażoną, z którą pracowała w jednym zakładzie pracy. Jednak zanim się o tym dowiedziała, zrobiła zakupy dla mamy i jej dostarczyła.
- Można powiedzieć, że córka jej przyniosła koronawirusa, chcąc ją chronić - mówi dziś pani Barbara (dane do wiadomości red.).
Tydzień później obie kobiety zaczęły odczuwać pierwsze oznaki zakażenia - córka straciła węch i smak, mama zaczęła gorączkować. Wtedy zaczęła się walka o zdrowie 75-latki, bo mimo starań rodziny, kobieta nie została objęta kwarantanną i nie przeprowadzono jej testu na koronawirusa. Wykonano go dopiero w szpitalu.
Jak opowiada wnuczka zmarłej, rodzina zabiegała o to, nawet odpłatnie. Do Piotrkowa rodzina ściągnęła ratownika ze szpitala w Zgierzu, ale on uznał, że 75-latka nie ma koronawirusa.
Czytaj na kolejnych slajdach