To nie koniec przymiarek do rewitalizacji w Chojnicach. Pomyślanej nie jako pacykowanie frontowych elewacji, ale głębiej - jako oddziaływanie na społeczną tkankę miasta. Tę najbardziej zdegradowaną, najbardziej kryzysową. Pod tym względem najwięcej do zrobienia jest, zdaniem badających, w dzielnicy wokół dworca i w śródmieściu.
Początkowo obie były brane pod uwagę do rewitalizacji, ale po drodze wyszła nowa ustawa rewitalizacyjna, a w niej zapisy ograniczające limity obszarowe. - Obie dzielnice nie mieściły się nam w tych wskaźnikach - mówią Joanna Gappa i Michał Karpiak z wydziału programów rozwojowych w ratuszu. - Wytypowaliśmy więc tylko dzielnicę wokół dworca, ale podczas konsultacji społecznych zwrócono nam uwagę, że jednak śródmieście też wymaga interwencji.
Teraz w ratuszu czekają na opinię, czy uda się to zrobić, a jeżeli trzeba będzie ciąć, to z której strony? Konsultacje pokazały, że nadal zainteresowanie mieszkańców jest słabe. Ale pierwsze koty za płoty. Może we wrześniu będzie inaczej, bo rozmowy z mieszkańcami będą kontynuowane. - Dla nas one są najciekawsze - komentuje Joanna Gappa. - Panie mówiły o ciemnych zaułkach, chuligańskich wybrykach, piciu wódki, potrzebie monitoringu i częstszych patrolach straży miejskiej.
W ramach finansowanej w 85 proc. z Unii rewitalizacji ma być prowadzona aktywizacja zawodowa.