Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jakie prezenty dostają nauczyciele na koniec roku szkolnego? Zdziwisz się

Ilona Kaczmarek / Gazeta Lubuska
fot. sxc.hu
Gdyby nie kilkoro upartych rodziców, klasa kupiłaby swojej nauczycielce na zakończenie roku szkolnego piękne kwiaty i byłoby ok. Ale wiodąca prym trójka klasowa, wybrała dla niej bransoletkę. Za 750 zł! I tym sposobem 25 uczniów musiało przynieść po 30 zł.

Dla mnie to nie jest majątek, ale wiem, że wielu rodziców miało problem, by tyle wyciągnąć z kieszeni przed wakacjami - opowiada jedna z mam (imię i nazwisko znane redakcji). - Jedna z dziewczynek rozpłakała się, gdy usłyszała, że jej rodziców nie stać na wydanie 30 zł na taki drogi upominek na zakończenie roku szkolnego.

Ale i oni w końcu zapłacili. Bo wstyd się przyznać do biedniejszego domu. Ostatecznie na prezent złożyła się więc cała klasa. Jak co roku. W poprzednich latach był m.in. zegarek i firmowe pióro.

- Dostawałam już pióra, ale i obrazy czy kryształowe wazony - przyznaje germanistka z 20-letnim stażem pracy. - Prezenty na koniec roku są zawsze. Szczególne, gdy wypuszczam jakąś własną klasę. Ale moich wychowanków, od których dostałam kwiaty, traktowałam tak samo, jak tych, co dali książkę. Kosztowne podarunki są trochę krępujące. Ale jak nie przyjąć prezentu, który kupiła dla mnie klasa?

Czekamy na Wasze zdjęcia z zakończenia roku szkolnego [szczegóły]

A co jeszcze się kupuje? Wystarczy wpisać w internetową wyszukiwarkę "prezent dla wychowawcy". Wyskakuje ponad 2.500 tys. pozycji, wśród których jest np. złoty zegarek, mikrofalówka, lodówka, a nawet wycieczka… I pomyśleć, że jeszcze przed dekadą naprawdę wystarczyło przynieść kwiaty.

Od naszych Czytelników wiemy, że są wśród nauczycieli tacy, którzy konkretnie podpowiadają, co chcieliby dostać. Mówią np., że przydałby się serwis do kawy. Ale częściej to rodzice podpytują, co chciałby dostać wychowawca. Sami zbierają na prezent, szaleją z jego wyborem i nakręcają towarzyszący temu cały ten cyrk

- Nauczyciele często nawet nie wiedzą, że za ich plecami toczy się taka gra o zakup prezentu - przekonuje Ferdynand Sańko, lubuski wicekurator oświaty. - Rodzice niepotrzebnie to robią i licytują się, która klasa zbierze więcej pieniędzy. To demoralizuje.

Kiedy opowiadam wicekuratorowi o złotej bransoletce za 750 zł i tych lodówkach czy wycieczkach, jest zdziwiony i oburzony.

- Wiemy, że coś takiego może się zdarzyć - przyznaje. - I oczywiście nie popieramy takich praktyk. Przypominam sobie podobne pojedyncze przypadki takich zgłoszeń. Ale zawsze są anonimowe, bez podania miasta ani szkoły. Wtedy kuratorium po prostu nie ma możliwości podjęcia interwencji.

Zobacz też 25 najdziwniejszych zabawek świata.

To dlatego kurator proponuje, aby ci rodzice, którzy nie chcą się składać na prezent dla nauczyciela, po prostu zgłosili, w jakiej konkretnie klasie taka sytuacja ma miejsce. Wtedy będzie można oficjalnie interweniować. Zadzwonić do szkoły, porozmawiać z dyrekcją. Przypomnieć nauczycielom, że nie wolno im przyjmować prezentów od uczniów.

A czy sami pedagodzy kiedykolwiek zgłaszali problem zbyt kosztownych prezentów od klasy? - pytam dyrektora jednej ze szkół średnich z miejscowości pod Zieloną Górą.

- Nigdy nikt nie zgłaszał mi takiego problemu - mówi. - Ale wiem, że u nas nie ma czegoś takiego, jak licytacja. Owszem, nauczyciele dostają kwiaty czy jakieś pióra. Ale tylko tyle.

Bransoletka za 750 zł na zakończenie roku. Przeczytaj o kontrowersjach wokół prezentów dla nauczycieli - www.gazetalubuska.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska