- Dziękuję prezydentowi. Sprawiedliwości stało się zadość. Ten proces urągał praworządności i bezstronności procesowej, a wyrok podważał fundament każdej demokracji, prawo obywatela do kontroli działania w interesie publicznym i wolności słowa - powiedział Śpiewak w Polsat News.
Miejski aktywista zapowiedział, że nie odpuści tematu dzikiej reprywatyzacji w Warszawie, nawet jeśli miałby znów zostać skazany.
Śpiewak winny zniesławienia
Cała sprawa zaczęła się 13 grudnia, kiedy sąd apelacyjny uznał, że Jan Śpiewak jest winnym w procesie o zniesławienie, jaki wytoczyła mu mecenas Bogumiła Górnikowska-Ćwiąkalska. Śpiewak wielokrotnie publicznie krytykował działania Górnikowskiej-Ćwiąkalskiej w procesie dzikiej reprywatyzacji. Informował m.in., że była ona kuratorem właściciela budynku, który - jak się okazało - nie żył od 1959 roku.
Sąd pierwszej instancji skazał na zapłacenie grzywny w wysokości 5 tysięcy złotych i nawiązki w wysokości 10 tysięcy. Jan Śpiewak odwołał się od wyroku, ale sąd apelacyjny również stwierdził, że jest on winnym zniesławienia.
Jan Śpiewak złożył wniosek o ułaskawienie
Dwa dni po ogłoszeniu decyzji sądu apelacyjnego (uzasadnienie wyroku zostało utajnione), Jan Śpiewak odebrał telefon od Kancelarii Prezydenta RP z zaproszeniem na spotkanie z prezydentem. Tego dnia aktywista miejski spotkał się z Andrzejem Dudą, który miał stwierdzić, że jeżeli Śpiewak złoży wniosek o ułaskawienie, to prezydent ten wniosek dokładnie przeanalizuje i rozważy.
W poniedziałek 23 grudnia Śpiewak złożył więc wniosek o ułaskawienie. Jego pismo zostało przyjęte.
- Skorzystam z każdej drogi otwartej dla obywatela, żeby zdjąć ze mnie piętno przestępcy. Mam nadzieję, że prezydent skorzysta ze swoich uprawnień i naprawi niesprawiedliwość wyrządzoną przez sądy - mówił wtedy Śpiewak.
