Ulica Mickiewicza. Kilkadziesiąt metrów przed mostem przez Wdę doszło do tragedii. W nocy ze środy na czwartek dwóch 24-letnich mieszkańców Świecia, jechało vw golfem. Wybrali ulicę w stronę Wdy. Jechali szybko. Za szybko. Na łuku drogi, przed muzeum pożarnictwa kierowca stracił panowanie nad autem. Próbował coś zrobić. Hamował. W końcu zatrzymał się bokiem na murze ogrodzeniowym. Uderzył z takim impetem, że w ścianie jeszcze dziś można zobaczyć
odciśnięte koła
- W wyniku obrażeń pasażer zmarł - informuje nadkomisarz Piotr Hływka, rzecznik prasowy KPP w Świeciu. - Jego zwłoki zostaną poddane sekcji. Kierowca trafił do szpitala. Był trzeźwy. Potwierdziły to badania krwi. W dalszym ciągu trwają badania na obecność innych substancji odurzających. Ta tragedia to kolejny przykład nierozwagi i brawury.
**_Tak było pisane
Na miejscu wypadku stoi znicz. Przechodnie zatrzymują się. Przyglądają.
- _Oni jechali po śmierć - mówi jeden z nich. - Może ktoś nie wierzy w przeznaczenie, ale moim zdaniem, tak było pisane.
- Ten co zginął, to był kolega mojego syna - dodaje żona przechodnia. - _On z takiej wspaniałej rodziny pochodził. I taka tragedia teraz na nich spadła. To takie przykre.
_Niebezpieczna okolica
W obrębie skrzyżowania ulic Mickiewicza i Sądowej w ostatnich latach doszło do kilku tragicznych wypadków. W 1998 roku zginął Maciej W. W 2002 roku - Maciej G. i Tomasz W. Do tej listy należy teraz dopisać Wojciecha L.
Jechali po śmierć
(karp)

Wypalony znicz. Piach na chodniku. Kupka tynku. To wszystko, co pozostało po tragicznym wypadku, do którego doszło w nocy ze środy na czwartek w Świeciu.