https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jelena Isinbajewa przyjedzie do Bydgoszczy

TOMASZ FROEHLKE
- Jeśli Jelena Isinbajewa, wielka sportsmenka, wszędzie mówi, że chętnie przyjeżdża do Bydgoszczy, to za nią podążać będą inni - uważa Sebastian Chmara dyrektor mityngu.
- Jeśli Jelena Isinbajewa, wielka sportsmenka, wszędzie mówi, że chętnie przyjeżdża do Bydgoszczy, to za nią podążać będą inni - uważa Sebastian Chmara dyrektor mityngu. Fot. Jarosław Pruss
Rosyjska "Caryca tyczki" jako pierwsza potwierdziła swój przyjazd na halowy "Pedro's Cup" w bydgoskiej "Łuczniczce".

Jej cel na ten sezon to bicie rekordów świata.

- Nasza zasada jest prosta, aby każdy następny mityng był lepszy od poprzedniego - mówi "Pomorskiej" Sebastian Chmara, dyrektor "Pedro's Cup".

Spektakularna kariera mityngu (w sumie trzy razy w hali w Bydgoszczy, dwa razy na stadionie w Warszawie i raz w Poznaniu) rozpoczęła się zaledwie trzy lata temu, właśnie w Bydgoszczy. Rekordowy skok Anny Rogowskiej (4,73 m) oklaskiwało wówczas w "Łuczniczce" pięć tysięcy osób, a relację w TVP obejrzało prawie dwa i pół miliona osób. Jacek Kazimierowski, pomysłodawca i prezes głównego sponsora imprezy - firmy "Elite Cafe" - nie ukrywał wtedy, że jego marzeniem jest namówienie do startu właśnie Isinbajewej. Trudno zresztą się dziwić. Ona pokazała, że możliwości ludzkie są... chyba nieograniczone. Do niej należy 16 najlepszych wyników w historii kobiecego skoku o tyczce z 5,01 m jako absolutny rekord świata (Helsinki 2005) i z 4,93, czyli rekordem świata w hali (Donieck 2007).

Powyżej pięciu metrów
- Cały czas intensywnie pracujemy na tym, żeby w Bydgoszczy pojawili się wszyscy ze światowej "szpicy" w swoich konkurencjach. Zaproszenia rozesłaliśmy do menedżerów wszystkich finalistów ostatnich mistrzostw świata w Osace i zostały one ciepło przyjęte. Na miesiąc przed mityngiem podamy oficjalne składy, choć już pewne tajemnice zostały uchylone - mówi Sebastian Chmara.

I właśnie jako pierwsza tajemnicę zdradziła Isinbajewa, podając oficjalne, że w tegorocznym sezonie halowym wystąpi tylko czterokrotnie ze względu na przygotowania do igrzysk olimpijskich w Pekinie: 16 lutego w Doniecku, 20 lutego w Bydgoszczy, 23 lutego w Paryżu i 7-9 marca w halowych mistrzostwach świata w Walencji. Cele na ten rok i najbliższą przyszłość 25-letnia Rosjanka z Władywostoku ma dokładnie sprecyzowane: - Chcę poprawić rekord świata. Byłam niemal pewna, że dokonam tego w 2007 roku. Niestety, tak się nie stało i z jednej strony mam niedosyt, a z drugiej większą motywację do pracy, której efektem mają być skoki powyżej pięciu metrów.

Przed rokiem w Bydgoszczy "Caryca" atakowała rekord świata w hali, ale trzy razy strąciła poprzeczkę na 4,94 m. Pojawiła się na rozbiegu sześciokrotnie: za pierwszym razem zaliczyła 4,64 m, raz strąciła 4,74 m i przeniosła wysokość, za pierwszym razem pokonała 4,84 m i trzy razy strąciła wspomniane 4,94 m. Choć była wyraźnie zmartwiona tym faktem, przyznawała: - To jeden z najlepszych mityngów, w jakich dotychczas startowałam.

Pieniądze to nie wszystko
Sprowadzając sport wyłącznie do pieniędzy, jeden skok Isinbajewej kosztował organizatorów ponad 30 tysięcy złotych, gdyż z miliona złotych budżetu całej imprezy około 200 tys. zł pochłania honorarium gwiazdy. Gdyby padł absolutny rekord świata, doszłaby do tego premia 50 tys. euro, a w przypadku rekordu świata - 30 tys. euro. Pewnie w tym roku będzie podobnie, choć na szczegóły trzeba poczekać do końca stycznia. - Sprowadzenie takiej gwiazdy, jak Jelena ma zupełnie inny wymiar niż tylko finansowy. Jeśli wielka sportsmenka wszędzie mówi, że chętnie przyjeżdża do Bydgoszczy, to za nią podążać będą inni. To znakomita promocja samego mityngu, hali "Łuczniczki" oraz miasta - twierdzi Sebastian Chmara.

Władze Bydgoszczy włączają się oczywiście w imprezę, pokrywając koszty jej organizacji. Do "Elite Cafe" należą wszelkie koszty, związane ze sprowadzeniem zawodników (transport, honoraria, premie).

Namówić Jelenę!
A może władze Bydgoszczy pomyślałyby, żeby namówić Isinbajewą do promocji tegorocznych mistrzostw świata juniorów w lipcu na stadionie Zawiszy? Tak się złożyło, że piękna kariera pięknej Rosjanki nieustannie wiąże się z tym miastem.

Drogę do sławy rozpoczęła w 1999 roku na stadionie Zawiszy, gdzie wynikiem 4,10 m wywalczyła tytuł mistrzyni świata do lat 18. Wróciła tam po czterech latach w glorii rekordzistki świata (4,82 m) i wicemistrzyni światowego czempionatu z Monachium. W mistrzostwach Europy do lat 23 do złotego medalu wystarczyło 4,65 m. Od tamtej jednak pory nie doznała w mistrzowskich imprezach porażki. W Polsce pojawiła się również przy okazji "Pedro's Cup" dwa lata temu na stadionie "Orła" w stolicy. Zrezygnowała jednak po pierwszej próbie ze względu na padający deszcz.

Mężczyźni nie lubią cienia
O największej gwieździe zawsze mówi się najwięcej, ale nie tylko Isinbajewa zasługuje na takie miano. Choćby dwie Polki - Monika Pyrek i Anna Rogowska - czyż to nie są gwiazdy kobiecej tyczki? A Rosjanka Swietłana Fieofanowa, Czeszka Katerina Badurowa, Francuzka Vanessa Boslak, Rosjanka Julia Gołubczykowa, Brazylijka Fabiana Murer i Amerykanka Jennifer Stuczynski? Być może właśnie one w komplecie pojawią się na rozbiegu w "Łuczniczce" 20 lutego.

Co jeszcze ciekawsze, w cieniu kobiet nie chcą zostać skoczkowie wzwyż, co pokazał choćby ubiegłoroczny mityng. - Aż strach pomyśleć, co tu będzie za rok - mówił Ukrainiec Jurij Krymarenko, który z 2,34 m zajął drugie miejsce (wygrał z takim samym wynikiem Szwed Linus Thornblad, trenowany przez polskiego szkoleniowca Stanisława Szczyrbę). Jeśli na takiej wysokości rozgrywają się losy zwycięstwa, jest to skakanie na światowym poziomie. Wówczas był to 10. i 11. wynik na świecie. Zresztą 2,34 m to aktualny rekord mityngu, podobnie jak 4,84 Isinbajewej.

Zaproszenie otrzymał Donald Thomas, sensacyjny mistrz świata z Bahamów, który w 2006 roku grał jeszcze... w koszykówkę. Jego rywalami mogą być Rosjanie: Jarosław Rybakow i Andriej Tiereszyn, Szwed Stefan Holm, Czesi Tomas Janku i Jaroslaw Baba, Cypryjczyk Kyriakos Ioannou, Kubańczyk Victor Moya, Niemiec Eike Onnen, Krymarenko czy Thornblad.

Kandydatów nie brakuje, wszystko zależy od negocjacji z menedżerami oraz oczywiście ich planów startowych i zdrowia, wszak profesjonalny sport niesie ze sobą wiele niespodzianek. A może w końcu poważną rolę odegra któryś z Polaków? Aleksander Waleriańczyk i Michał Bieniek skakali w ubiegłym sezonie po 2,30 m, Grzegorz Sposób ma na koncie 2,28 m, a Robert Wolski 2,27.

Byłoby jeszcze piękniej...

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska