Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jest mniej „bombowych” telefonów, bo namierzają

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Sławomir Mielnik
Dowcipnisiów i maniaków łatwiej namierzyć, bo muszą rejestrować karty telefoniczne. Od początku roku byli sprawcami 183 fałszywych alarmów.

Policja podsumowała statystyki dotyczące fałszywych alertów o podłożonych ładunkach wybuchowych. Z danych Centralnego Biura Śledczego Policji wynika, że od stycznia do końca września tego roku w całej Polsce było ich 183.

Z powodu rejestracji?
W tym samym okresie roku 2016 sytuacji, w których ktoś dzwonił na policję albo do straży pożarnej i informował o rzekomo podłożonym ładunku wybuchowym, doliczono się 275 - informuje policja. Tylko w ciągu ostatnich trzech miesięcy natomiast zatrzymanych zostało 29 domniemanych sprawców takich alarmów. Chodzi o przypadki, w których wezwanie okazało się fałszywe.

W resorcie spraw wewnętrznych i administracji tłumaczy się ten spadek liczby fałszywych alarmów obowiązującymi od ubiegłego roku przepisami tzw. ustawy antyterrorystycznej. - Wprowadzona w lipcu ubiegłego roku ustawa ograniczyła anonimowość potencjalnych sprawców dzięki wprowadzeniu obowiązkowej rejestracji kart telefonicznych typu pre-paid - uzasadnia biuro prasowe MSWiA.

Zobacz także: Tragedia pod Golubiem. Zginęły dwie osoby [zdjęcia]

Chodzi o to, że teraz trudniej o zachowanie anonimowości przy podobnych zgłoszeniach.

Sprawdziliśmy, czy dane ogólnopolskie przekładają się również na lokalnie prowadzone statystyki policji. - Od stycznia do września 2016 roku mieliśmy 21 wszczętych postępowań - mówi podinspektor Monika Chlebicz, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Bydgoszczy. - Dla porównania w analogicznym okresie tego roku podobnych spraw było 13.

INFO Z POLSKI 5.10.2017 - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju

Grozi kara więzienia
Dla jasności, chodzi o postępowania prowadzone z artykułu 224a kodeksu karnego. Przepis obowiązuje od 2012 roku i stanowi: „Kto wiedząc, że zagrożenie nie istnieje, zawiadamia o zdarzeniu, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób lub mienia w znacznych rozmiarach lub stwarza sytuację mającą wywołać rzekome przekonanie o istnieniu takiego zagrożenia (...) podlega karze od 6 miesięcy pozbawienia wolności do lat 8”.

Wcześniej w kodeksie karnym nie istniał przepis, na podstawie którego można by ścigać dowcipnisiów za żarty o podłożonych bombach, np. w sądach albo w szkołach. Nawet jednak po wejściu w życie tego prawa trzeba udowodnić sprawcy celowość jego działania.

- Gdy w sytuacji, kiedy otrzymujemy zgłoszenie, na przykład o podłożonym ładunku wybuchowym w budynku publicznym, na miejsce jadą specjaliści i stwierdzają, że alarm był fałszywy i nie następuje ewakuacja, zdarzenie jest kwalifikowane jako wykroczenie - podkreśla podkomisarz Przemysław Słomski z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.

Kodeks wykroczeń przewiduje za taki czyn karę aresztu, ograniczenia wolności lub grzywnę.

Maniacy i dowcipnisie
Jednym z najgłośniejszych, ale i najdroższych fałszywych alarmów był ten na lotnisku w Modlinie. Historia wydarzyła się 27 marca ubiegłego roku.

Zobacz także: Tragedia pod Golubiem. Zginęły dwie osoby [zdjęcia]

Krótko po godzinie 21 odebrano telefon, w którym anonimowy mężczyzna informował o podłożonym ładunku. Strażacy i policja ewakuowali ponad 800 osób z portu lotniczego, a cztery samoloty rejsowe z Gdańska, Shannon, Bergamo i Dublina, które miały wylądować w Modlinie, skierowano na inne lotniska. Straty oszacowano na kilkadziesiąt tysięcy zł. Alarm okazał się fałszywy, a sprawcę udało się zatrzymać. Na przesłuchaniu przyznał się, że alarm miał być dowcipem. Pijany imprezowicz zadzwonił do portu lotniczego podczas przyjęcia urodzinowego.

Odszkodowania od 28-letniego Karola J., który był autorem tego „żartu”, domagał się przewoźnik Ryanair. Mężczyzna trafił do aresztu, a w maju tego roku sąd skazał go na 1,5 roku więzienia.

Eksperci zwracają uwagę, że osoby, które dopuszczają się podobnych czynów, nie stanowią jednej grupy. - Z jednej strony to ci, którzy mają jakiś cel, na przykład odwołanie sprawy w sądzie, czują się skrzywdzeni przez instytucje państwowe, tzw. bombomani, którzy odczuwają podniecenie, oglądając służby w akcji, oraz typowi żartownisie - mówi Andrzej Mroczek, były policjant Wydziału dw. z Terrorem Kryminalnym, ekspert ds. bezpieczeństwa Uniwersytetu SWPS.

INFO Z POLSKI 5.10.2017 - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska