Żołnierska służba inaczej wygląda w czasach pokoju, gdy nawet w święta trzeba być w koszarach. Jednak tylko dwadzieścia cztery godziny. Inaczej, gdy
trzeba spełnić rozkaz
stanąć u boku koalicjanta, wypełnić sojusznicze zobowiązania.
Przebywają w rejonie Zatoki Perskiej, w Jordanii. Tam będą spędzać święta. - Będzie nam smutno - mówi żona jednego z brodnickich żołnierzy. - Owszem, pisał list, ale o świętach nic nie wspominał. Może nie chciał wzruszeń. I tylko tyle ma do powiedzenia. Nie życzy sobie publicznych wypowiedzi, refleksji. - Proszę dać mi spokój. Była tu dziennikarka z kolorowego pisma. Co innego czytała mi przez telefon, co innego napisała. Wystarczy - odkłada słuchawkę inna z pań, żona oficera. - Będzie mi bardzo smutno. Jestem matką żołnierza. Proszę się wczuć w moją rolę i uszanować moją prywatność - mówi wolno, za moment płacze.
O więzi duchowej mówi ks. mjr Bolesław Lichnerowicz, kapelan 4 Pułku Chemicznego w Brodnicy. Przygotowując homilię na nabożeństwo rezurekcyjne zamierza pewien fragment poświęcić żołnierzom przebywającym w Jordanii.
- Zasiądą przy świątecznym stole
podzielą się jajkiem. W tym dniu wszystko ma im przypominać ojczysty kraj. Przynajmniej w części będzie to spełnione. Słowa braterskie przekażę także naszym żołnierzom przebywającym na misji Organizacji Narodów Zjednoczonych w Syrii - mówi kapłan.
Dowódca 4 Pułku Chemicznego, ppłk dypl. Sławomir Kleszcz zapewnia, że będzie im w dalekiej Jordanii, w te dni Wielkanocy, podobnie jak u nas. - Msza święta, narodowe potrawy, biała kiełbasa, jajka, makowiec. Tak zwykle wyglądają święta w odległych krajach, gdzie trzeba pełnić służbę - dodaje bez emocji.
Jesteśmy z wami
Bogumił Drogorób

Wrócą z wojny jak należy....
Już ponad miesiąc są poza domem. Daleko, w Jordanii. Pojechali wykonać rozkaz. Na wojnę.