https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jeziora Wielkie. Polityczne przepychanki wcale nie ucichły po wyborach

Agnieszka Nawrocka [email protected] tel. 52 357 22 33
Sesje w Jeziorach są bardzo burzliwe
Sesje w Jeziorach są bardzo burzliwe Dariusz Nawrocki
To co dzieje się ostatnio w Jeziorach Wielkich dla jednych jest praniem brudów, czy dyskusją poniżej poziomu, a dla innych mówieniem głośno rzeczy niewygodnych.

Końcówka kampanii wyborczej w gminie Jeziora Wielkie była bardzo emocjonująca. Przypomnijmy, że Dariusz Ciesielczyk, kontrkandydat Marka Maruszaka, nagle wycofał się z wyborów po pierwszej turze. W efekcie wójtem, został Zbysław Woźniakowski. Wcześniej publicznie padały zarzuty o próby wywierania nacisków w kwestii obsady stanowisk.

Chodzi o stanowiska?

Okazuje się, że po wyborach wcale nie zrobiło się spokojnie, wciąż trwa polityczne wrzenie i obsadzanie stanowisk. Publicznie powiedział o tym niedawno Józef Drzazgowski, szef stowarzyszenia "Przyjezierze". Drzazgowski przyznał, że jest grupa osób czyniących starania, aby w gminie utworzono stanowisko wicewójta. A miałby nim być - Dariusz Ciesielczyk. Jak mówi, są osoby związane z komitetem wyborczym "Piast", które wywołują presję na wójta, aby zatrudnił zastępcę. Drzazgowski mówi, że i jego odwiedzali ludzie, którzy chcą zmian kadrowych. Padły tu konkretne nazwiska - radnego Jacka Siwka oraz Ryszarda Przybylskiego, dawniejszego radnego.

Drzazgowski uważa, że nie po to mieszkańcy wybrali radnych, aby mieli oni, dzięki mandatom profity. Jak mówi, jeżeli radni są zainteresowani stanowiskami to bardzo zawiedli mieszkańców. Część radnych poczuła się urażona oskarżeniami, że naciskają na wójta w kwestiach kadrowych. Przewodniczący Jarosław Graczyk (także startował z komitetu "Piast Mogileński") zapewnia, że on nie "naciska".
- To wójt organizuje pracę w urzędzie, z mojej strony nie będzie nacisków jeśli chodzi o stanowiska - mówi Graczyk.

Jacek Siwek, który był wymieniany jako osoba, która postuluje za zatrudnieniem Dariusza Ciesielczyka w urzędzie, stwierdził jedynie, że "nie będzie się wypowiadał".

Ani radny, ani sołtys...

W miniony czwartek na sesji po raz kolejny wypowiedział się za to Ryszard Przybylski.

- Pan Drzazgowski jest zerem. Nie jest radnym, ani sołtysem, przegrał wybory, jego syn przegrał chyba trzy razy. Nie ma więc żadnego znaczenia, jest zerem. Mógłbym przyjść (na rozmowy - przyp. red.) ale do wójta, do przewodniczącego... - mówi Przybylski.

Jednocześnie przypomniał, że "Piast" chciał zwolnienia sekretarz gminy Grażyny Leśniewskiej. I jak dodał, to przewodniczący był "inicjatorem" w tej sprawie.

Jarosław Graczyk po tych słowach stwierdził, że pani sekretarz nabyła już praw emerytalnych co oznacza, że "i tak odchodzi". To bardzo wzburzyło Grażynę Leśniewską. - Nabyłam praw emerytalnych, ale jest to mój przywilej, a nie obowiązek. Jestem zdziwiona, iż pan tak autorytatywnie mówi, że odchodzę. Nikt ze mną na ten temat nie rozmawiał. Jestem zbulwersowana takim stanowiskiem. Od 1983 roku pracuję w urzędzie, nie mieliście pojęcia co to znaczny samorząd... Ja powinnam zdecydować kiedy odchodzę, a nie pan przewodniczący...

Ciąg dalszy łamania tabu

- To nie ja będą panią Leśniewską zwalniał... Takie rzeczy, które pan (Ryszard Przybylski - przyp. red) wyciąga nie mówi się na publicznych zebraniach... - odpowiedział przewodniczący rady gminy.

Jarosław Graczyk uznał, że dyskusja jaka się rozpętała jest "poniżej poziomu". Jednak Ryszard Przybylski twierdzi, że to po prostu mówienie rzeczy niewygodnych.
- Jak się brudy nazbiera, to trzeba je poprać, a nie zamiatać, albo trzymać jako tabu... - podkreśla Ryszard Przybylski.

Czytaj e-wydanie »
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska