
Piotr Kulpeksza
(fot. Archiwum)
Przeczytaj także: Artego Bydgoszcz rozdaje punkty u siebie [zdjęcia]
- Szło tak dobrze w Gdyni, a wracacie jednak bez medalu. Dlaczego?
- Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc mamy olbrzymi niedosyt, że jest "tylko" czwarte miejsce. Co prawda o jedno wyżej niż przed rokiem, ale z przebiegu rywalizacji wydaje się nam ono za niskie. Najkrótsza odpowiedź jest taka, że mój zespół miał za mało doświadczenia i za mało wspólnego grania, aby zdobyć medal.
- Wygraliście trzy mecze w grupie, ale zawsze po nerwowej pogoni. W półfinale i meczu o brąz nie było szans?
- Nie byliśmy w odpowiednim rytmie meczowym. Tak naprawdę zagraliśmy wspólnie tylko kilka spotkań, stąd w każdej potyczce w fazie grupowej zaczynaliśmy bez werwy, traciliśmy łatwo punkty, potem trzeba było gonić. Póki starczyło sił i umiejętności udało się sensacyjnie, po dogrywce, pokonać ubiegłoroczne wicemistrzynie Polski MKS Polkowice, potem też MKK Sokołów Podlaski i na koniec niespodziewanie GTK Gdynia. W półfinale początek z MUKS Poznań wyglądał podobnie, ale w kluczowych momentach górę wzięło doświadczenie rywalek.
- Owczarzak, Idziorek i Casimiro z MUKS regularnie grają także w ekstraklasie. To chyba przeważyło?
- Jak policzyłem, w sumie juniorki obu poznańskich klubów, także Inei AZS, w tym sezonie spędziły już na parkiecie ekstraklasy po ponad dwa tysiące minut. Moje niespełna czterysta, najwięcej Kuras, trochę mniej Szybała. To wychodzi w najważniejszych momentach meczów.
Przeczytaj także: Astoria Bydgoszcz znów lepsza od KK Świecie [zdjęcia]
- Brąz był w zasięgu?
- Zespół był już bez sił, na pewno zeszło z niego powietrze po półfinałowej porażce, ale walczył. Nie chcę szukać przyczyn pozasportowych, ale gospodynie imprezy nie mogły skończyć turnieju bez medalu. Gdy doszliśmy GTK na 6 punktów, za 5 fauli spadła Szybała, która dwa gwizdki dostała w pół minuty, a 4 popełniła Kuras. To nie ma już jednak znaczenia. Ograna w I lidze centralnej młodzież z Gdyni miała po prostu w końcówce więcej armat.
- Mówi pan o doświadczeniu. Jak je zdobyć, jak to pogodzić z ekstraklasą, gdzie trenera Adama Ziemińskiego rozlicza się z wyników?
- Trudno liczyć, że juniorki będą grały dużo w meczach z najlepszymi polskimi i zagranicznymi zawodniczkami. Dlatego wyjściem byłoby wystawienie zespołu do I ligi centralnej. To jednak koszt około stu tysięcy złotych za sezon. Jesteśmy już po rozmowach w klubie, szefowie mają szukać tych pieniędzy, myślę, że warto. Pokazują to przykłady GTK i MKS Polkowice czy zespołów z Poznania, które grają dużo juniorkami, bo klubu nie stać na zawodniczki zagraniczne.
- Czy pański zespół stać na coś więcej za rok? Może na podium?
- Mieliśmy na wypożyczeniu dwie dziewczyny: Ostrowską i Wilk z SMS Łomianki, wychowanki Bryzy Kolbudy, reszta składu to nasze zawodniczki. Część z nich będzie mogła zagrać za rok. Po czwartym miejscu mamy motywację do pracy i walki o medal za rok. Zresztą w klubie rośnie narybek. Na meczu o brązowy medal dopingowały nas, ubrane w klubowe koszulki, z balonami i flagami, młodziczki i młodziczki starsze trenerek Agnieszki Frysiak i Agnieszki Kulpekszy. Możemy być więc spokojni.