https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Kaczuszki" w Podgrodziu - Wspominamy wakacyjne wyjazdy

Małgorzata Wąsacz
Kolonistki pełniły dyżury w miasteczku. Jednego dnia były milicjantkami.
Kolonistki pełniły dyżury w miasteczku. Jednego dnia były milicjantkami. Krystyna Coft-Wysokińska
Ich hymnem była piosenka "Kaczuszka i mak". Na wstążeczce na szyi nosiły małą, plastikową kaczuszkę. Bydgoskie kolonistki swoją grupę nazwały "Kaczuszki".

Ich hymnem była piosenka "Kaczuszka i mak". Na wstążeczce na szyi nosiły małą, plastikową kaczuszkę. Nie ma się co dziwić, skoro bydgoskie kolonistki swoją grupę nazwały "Kaczuszki".

Krystyna Cofta-Wysokińska opowiada: - W 1960 roku uczestniczyłam w koloniach, organizowanych przez CZSP w miejscowości Podgrodzie, koło Warpna nad Zalewem Szczecińskim, blisko granicy z NRD. Miasteczko stanowiły cztery dzielnice domków jednorodzinnych. Każda dwudziestoosobowa grupa kolonistów zajmowała jeden domek. Dodam tylko, że w każdej dzielnicy była stołówka.

Indianie byli najlepsi
Nasza Czytelniczka opowiada, że w Podgrodziu nie sposób było się nudzić. Dlaczego? Bo była tam m.in. kolejka wąskotorowa i muszla koncertowa. Oczywiście nie mogło zabraknąć sklepów. - Pod koniec pobytu wychowawcy zorganizowali nam bal przebierańców. Nasza grupa przebrała się za dzikuski. Stroje wykonałyśmy z pięknych traw porastających okoliczne łąki.

Pierwszą nagrodę na balu zdobyli chłopcy, którzy przebrali się za Indian. Pamiętam, że całe ciało wysmarowali pokruszoną czerwoną cegłą. Natomiast druga nagroda przypadła właśnie nam. Pojechałyśmy na wycieczkę do Szczecina - słyszymy.

Pilnowały porządku
Pani Krystyna wspomina o ciekawym zwyczaju obowiązującym na koloniach. Niektóre grupy w miasteczku pełniły dyżury. - Jednego dnia byłyśmy milicjantkami. Wraz z zawodowymi funkcjonariuszami pilnowałyśmy porządku w miasteczku. Byłam na dyżurce przy wjeździe do Podgrodzia.

Następnego dnia miałyśmy dyżur na poczcie. Roznosiłyśmy listy. Mnie przypadło doręczanie korespondencji do hotelu przy plaży, w którym mieszkały dzieci z Niemiec i Francji - mówi bydgoszczanka.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska