Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kąkowa Wola. Walczą, by wiejskie dzieci miały takie same szanse, jak uczniowie z miasta (foto)

Lucyna Talaśka-Klich [email protected]
Pożegnanie zimy w Kąkowej Woli. Marzanna skończyła w płomieniach.
Pożegnanie zimy w Kąkowej Woli. Marzanna skończyła w płomieniach. Fot. Lucyna Talaśka-Klich
Niektórzy mówili, że szkoła w Kąkowej Woli (gm. Brześć Kujawski) przetrwa najwyżej przez pół roku. A ona - choć niepubliczna - radzi sobie coraz lepiej. Wszystko dzięki ludziom zdolnym do poświęceń.

Pomóżmy Stowarzyszeniu

Pomóżmy Stowarzyszeniu

Osoby, które chcą wesprzeć stowarzyszenie i szkołę w Kąkowej Woli mogą dzwonić pod nr tel. 054- 252-12-13 lub kom. 606-69-72-10. Kontakt drogą elektroniczną - [email protected]

O tym, że szkołę w Kąkowej Woli samorząd Brześcia Kujawskiego chce zlikwidować, Patrycja Jakubiak dowiedziała się - podobnie jak inni - w lutym minionego roku.

Wtedy była uczennicą piątej klasy. Przestraszyła się tej oświatowej zawieruchy. - Najbardziej bałam się o siostrę, bo miała pójść do przedszkola - mówi Patrycja. - Gdyby naszą szkołę zamknęli, to musiałaby dojeżdżać aż do Lubrańca. Martwiłam się, że ona tam się nie odnajdzie. Bo w naszej szkole jest lepiej. Klasy są małe i jest przyjemnie.

Jej klasa - już szósta - liczy zaledwie pięć osób. Cztery dziewczyny i jeden chłopak. - Ale nie narzekamy - twierdzą młodzi ludzie. - Tak jest fajnie, chociaż jesteśmy odpytywani codziennie. Przynajmniej możemy się więcej nauczyć, bo nauczyciele dla każdego z nas mają więcej czasu niż w dużych szkołach, gdzie klasy są liczne.

Pensje niższe o połowę

Marta Kokorzycka, nauczycielka angielskiego

- Moich gości weselnych poprosiłam o przybory szkolne i zabawki dla dzieci z naszej szkoły. Wolę je zamiast kwiatów.

W pokoju nauczycielskim niepodzielnie rządzą panie. Bo w szkole pracują tylko kobiety. Łącznie dziesięć. Niektóre na pół etatu.

Zarabiają kiepsko, ale ... nie narzekają. - Po trzydziestu latach pracy dostaję 1022 złote na rękę - opowiada Grażyna Kołodziejska, nauczycielka z 30-letnim stażem. 27 lat życia zostawiła w tej placówce. Jeszcze rok temu, gdy była zatrudniona w szkole publicznej, dostawała około dwóch tysięcy złotych. Zarobki pani Grażyny spadły, gdy placówkę przejęło Stowarzyszenie Oświatowe Na Rzecz Dzieci i Młodzieży "Równe Szanse". Jej stowarzyszenie.

Szkołę też traktuje jak swoją. - Jestem z nią związana emocjonalnie - dodaje pani Grażyna. - W 1971 roku, gdy mieszkańcy wsi budowali ją w czynie społecznym, moja teściowa kopała tu fundamenty.

- Żyjemy tylko z subwencji - wyjaśnia Sławomira Dybowska, dyrektorka szkoły (w publicznej placówce też zajmowała to stanowisko) i prezes stowarzyszenia. - Podczas podziału pieniędzy najpierw odkładamy te na pokrycie kosztów utrzymania szkoły. Na pensje przeznaczamy to, co zostaje. Nauczyciele dostają o połowę mniej niż w szkole publicznej, ale na razie nie możemy więcej płacić za pracę. Nasze rodziny przyjęły to z wyrozumiałością.

Jak wytłumaczyć takie poświęcenie? Panie mówią skromnie, że najważniejsze są dzieci. Dla nich warto zagryźć wargi i przetrwać trudny czas. - Wierzymy, że uczniów będzie przybywać - mówi dyrektorka. - Gdy była mowa o zamknięciu szkoły, burmistrz Brześcia tłumaczył, że w tym roku mogłoby do niej uczęszczać dwadzieścioro uczniów. Tymczasem aż tak źle nie jest - z sześciolatkami mamy 38 dzieci.

W ich szkolnych ławkach, razem ze zdrowymi, normalnie rozwijającymi się rówieśnikami zasiadają też dzieci, którym trzeba poświęcić więcej czasu Na przykład jeden z uczniów jest dzieckiem autystycznym (autyzm to choroba neurologiczna).
I choć na początku trudno było nauczycielom nawiązać z nim kontakt, to udało się! - W wakacje co tydzień matka przyprowadzała dziecko do szkoły, by mogło się oswoić z tym miejscem - opowiada Grażyna Kołodziejska. - Połamało styropianowe literki, ale wreszcie zechciało ich dotykać. Dziś maluch nie wyróżnia się w grupie. Jest uśmiechnięty, zadaje mądre pytania i ma świetny kontakt z uczniami i nauczycielami. Dobrze trafił. W szkole prowadzone są nawet zajęcia rewalidacyjne, logopedyczne i gimnastyka korekcyjna.

Niepubliczna i bezpłatna
Pewnie uczniów byłoby jeszcze więcej, gdyby nie to, że niektórzy rodzice wystraszyli się słowa: niepubliczna. Bali się, że za edukację trzeba będzie zapłacić. - Szkoła ma prawa placówki publicznej i nauka w niej jest bezpłatna - wyjaśnia Sławomira Dybowska.

- Mam nadzieję, że dzieci będzie przybywać, bo to dobra szkoła - mówi Józef Klejbach, sołtys Kąkowej Woli. - Mieszkańcy naszej wsi obserwują pracę stowarzyszenia i dobrze ją oceniają. Rada Sołecka stara się pomagać jak tylko może.

A potrzeby szkoły są ogromne. Niedawno dotarł rachunek za ogrzewanie. Do zapłaty - sześć i pół tysiąca złotych. - Zużywamy sporo gazu, bo ściany są wciąż nieocieplone - mówi dyrektorka. Dlatego sponsorzy będą bardzo mile widziani.

Oprócz styropianu stowarzyszenie chętnie przyjmie też kserokopiarkę (nawet używaną), drzwi (najlepiej 3 sztuki), materace, przybory szkolne, zabawki.

Panie proszą o pomoc kogo tylko mogą. Za dwa miesiące Marta Kokorzycka (nauczycielka angielskiego, od kilku miesięcy pracuje w Kąkowej Woli) wychodzi za mąż. Gościom złożyła propozycję nie do odrzucenia - przybory szkolne albo zabawki dla dzieci z "jej szkoły" zamiast kwiatów. Rodzina i przyjaciele chętnie przystali na propozycję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska