Centralne Biuro Antykorupcyjne jest sztandarowym pomysłem Prawa i Sprawiedliwości na budowanie IV RP. Mariusz Kamiński, pełnomocnik ds. tworzenia CBA przygotował projekt tej instytucji, ale na tym nie koniec - gromadzi już kadry. Prawie trzydziestu pracowników pracuje już na rzecz instytucji, która jeszcze nie powstała!
- CBA jest na razie tworem wirtualnym i nie można w nim nikogo zatrudniać - prostuje Tomasz Frątczak, dyrektor gabinetu ministra Kamińskiego. - Na razie jest pełnomocnik i dwudziestu kilku współpracowników oddelegowanych z instytucji zajmujących się ściganiem czynów przestępczych. Są też pracownicy służby cywilnej, którzy od wielu lat pracują w Kancelarii Premiera. Inni trafili tu z policji czy ABW. Oni zostali oddelegowani do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów na czas określony. Jeśli CBA nie powstanie, to wrócą do swoich wcześniejszych miejsc pracy.
_Projekt rządowy zakładał, że szefa CBA wybiera premier, natomiast posłowie LPR, PO i SLD przegłosowali w podkomisji, że szefa CBA wybierze Sejm. Na dodatek zapowiedź wcześniejszych wyborów może skutecznie uniemożliwić powołanie CBA.
Jak w tej sytuacji wytłumaczyć zatrudnienie trzydziestoosobowej grupy pracowników w nie istniejącej instytucji?
- _Są to osoby zatrudnione w biurze pełnomocnika rządu - wyjaśnia dyrektor Frątczak. - Biuro jako departament wchodzi w skład Kancelarii Premiera, nikt nikogo nie zatrudnia w CBA. Owszem, spływają już życiorysy, podania i CV, ale to wszystko. Obecni współpracownicy ministra dopracowują projekt i przyszłe procedury, by były legislacyjnie bez zarzutu.
Kamiński gromadzi kadry
Co prawda nie ma jeszcze Centralnego Biura Antykorupcyjnego, ale jest już prawie trzydziestu pracowników instytucji, która... dopiero powstanie.