Od lat powiat aleksandrowski uznany był za bastion Polskiego Stronnictwa Ludowego, między innymi dzięki Januszowi Chmielewskiemu, członkowi Naczelnego Komitetu PSL, prezesowi PSL-owskiej organizacji w powiecie i przez 12 lat przewodniczącemu rady powiatu, niepodzielnie rządzącym w powiecie.
Rezygnację z kierowania radą złożył w czerwcu br pod presją opinii publicznej. Janusz Chmielewski był bowiem przewodniczącym rady nadzorczej upadłej nieszawskiej spółki "Jantur", która okradła ze zboża kilkuset rolników w Polsce, czego nie dostrzegały ani wojewódzkie, ani krajowe władze PSL, broniąc przy każdej okazji Chmielewskiego jak niepodległości.
Od czerwca szeregowy radny Chmielewski nie pojawiał się na sesjach rady powiatu, nie zadeklarował też, co było jego obowiązkiem, pracy w żadnej komisji. Wcześniej, przynajmniej od drugiej kadencji, nie spotykał się z wyborcami w swoim biurze w starostwie. Po prostu nie miał dyżurów. W statystykach rady widnieje w grupie osób, które ani razu na sesji nie zgłosiły wniosku czy interpelacji. Ludowcom to nie przeszkadzało, skoro umieścili jego nazwisko na pierwszym miejscu swojej listy kandydatów do rady powiatu.
Nie jedyny to kandydat, delikatnie mówiąc, kontrowersyjny w szeregach PSL. Wczoraj ukazały się obwieszczenia wyborcze. W Ciechocinku listę ludowców do rady powiatu otwiera Leszek Dzierżewicz, burmistrz uzdrowiska. Na drugim miejscu widnieje nazwisko Marka Piotra Modrzewskiego, a obok nazwiska adnotacja komisarza wyborczego, że "złożył następujące oświadczenie: pracowałem w organach bezpieczeństwa państwa w rozumieniu ustawy z dnia ustawy z dnia 18 października 2006 r. o ujawnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa z lat 1944-1990 oraz treści tych dokumentów (Dz. U z 2007 r. Nr 63, poz. 425, z późn. zm.)".
"Wpadkę" zaliczył też Walerian Rogiewicz z gm. Bądkowo, dotychczasowy radny powiatowy z PSL, który zorganizował wycieczkę do sejmu na spotkanie z parlamentarzystami - ludowcami grupy uczniów Zespołu Szkół nr 1 w Aleksandrowie Kujawskim i towarzyszących mu osób. Przeciwnicy polityczni uważają, że był to typowy polityczny wyjazd, który miał uczestników wycieczki przekonać do głosowania na na kandydatów PSL. Autokar na wycieczkę nie wyjechał. Policja, po interwencji rodziców uczniów, zatrzymała dowód rejestracyjny pojazdu, bo pojazd był w złym stanie technicznym, a ponadto - jak wynika z informacji policji - kierowca nie miał zbyt dużego doświadczenia w prowadzeniu autokaru.